Recenzje

Recenzja #723 Bloodborne

Bloodborne to adaptacja gry wideo, której ojcem jest Hidetaka Miyazaki. Gdy ta planszówka powstała, wiele osób czuło obawy, czy projekt faktycznie jest dostatecznie dobry. Sprawdźmy więc, co kryje wnętrze tego ogromnego pudła!


Informacje o grze Bloodborne

Autor gry Bloodborne: Eric M. Lang, Michael Shinall

Wydawnictwo: Portal Games

Liczba graczy: 1-4

Czas gry: 60 – 90 minut

Wiek: 14+


Tej gry nie otrzymałem od wydawcy w celach reklamowych i pochodzi ona z własnej kolekcji.

Współpraca reklamowa z Ceneo.pl



Bloodborne: Gra planszowa to tytuł stworzony w oparciu o wybitny exclusive z PlayStation. W tej kooperacyjnej produkcji, gracze wcielają się w role tropicieli, którzy spróbują odkryć zagadkę czerwonego księżyca. Neogotycki klimat gry porwie nas prosto do centrum mrocznego, wiktoriańskiego Yharnam, gdzie na każdym kroku czai się niebezpieczeństwo, a ulice są mokre od krwi przeklętych. Czy jesteście gotowi odkryć sekrety spowite mgłą czerwonego księżyca? Jeżeli tak, to miejcie się na baczności. Czas działa na waszą niekorzyść, a rany, których doznacie, prędko się nie zabliźnią.


Przegląd elementów

Wewnątrz ogromnego pudełka znaleźć możemy planszetki tropicieli, a także planszę snu tropiciela. Są to bardzo ważne elementy, które pomogą śledzić postęp w grze oraz kontrolować rozwój naszej postaci. W zestawie jest także sporo kart umiejętności, run i przedmiotów, wrogów, czy nawet samych bossów. Flagowym elementem gier oznaczonych logiem Cool Mini Or Not są przede wszystkim figurki. Tych bowiem tu nie brakuje, a co więcej prezentują się one naprawdę dobrze, tworząc niepowtarzalny klimat.

Nie ma tutaj jednej, sztywnej planszy, za to są kafle miasta, które za każdym razem będą tworzyć pewnego rodzaju modularną układankę. Oczywiście to, jakie kafelki będą nam potrzebne, determinują scenariusze zawarte w kampaniach. Ważnym elementem są również wszelkiej maści żetony, za pośrednictwem których będziemy oznaczali poziom zdrowia postaci oraz wrogów. Niektóre kartonowe znaczniki będą służyć jako mgła, zniszczona latarnia, lub skrzynia skarbów. Z pozoru wszystkiego wydaje się być dużo, ale łatwo się w tym połapać.


Zarys Rozgrywki gry Bloodborne

Pierwsze skrzypce w planszowej odsłonie Bloodborne’a odgrywają kampanie, a każda z nich składa się z trzech scenariuszy. Każdy rozdział to około godzina rozgrywki, jednak bez obaw. Nie musimy przechodzić całej kampanii na raz, ponieważ nasz postęp możemy zapisać, a przygodę kontynuować w innym terminie. Nie jest to zatem gra, której musimy poświęcić cały dzień. Rozdziały stanowią tu pewnego rodzaju narrację, dzięki czemu zapoznamy się lepiej z wątkiem głównym. Naturalnie nieodłącznym elementem aktów będą także walki z głównymi przeciwnikami, potocznie nazywanymi bossami.

Kiedy już ogramy wszystkie scenariusze, wkraść się może poczucie powtarzalności, jednakże w połączeniu z planszą modularną, jest to w jakimś stopniu akceptowalne. Przemierzając wąskie, mroczne uliczki Yharnam, wykonanie akcji będzie wymagało od nas użycia karty z ręki. Używając akcji ruchu, będziemy mogli odkrywać kolejne kafle miasta, co nierzadko będzie się kończyć napotkaniem przeciwnika. To, kogo napotkamy na swej drodze wyznaczą gniazda umieszczone na Planszy Łowów. Można więc powiedzieć, że poza powtarzalnością wątków fabularnych, pozostała reszta będzie nieco rozmaitsza.

Choć w pewnym momencie fabuła wyczerpuje się, w tej grze wszystko sprowadza się do tego, by wykonać zadanie i ewentualnie rozwinąć postać. Z technicznego punktu widzenia i w wielkim skrócie jest to prosty dungeon crawler, w którym walczymy i ulepszamy naszą postać. Ciekawe zastosowania wprowadzono do systemu walki. Każdy z ataków ma swoją prędkość, co determinuje, kto podczas starcia zaatakuje jako pierwszy.

Warto pamiętać, że choć znamy fabułę na pamięć, wykonywanie zadań stanowi tu priorytet. Rozlewanie krwi naszych wrogów co prawda zapewnia nagrody i daje satysfakcję, to jednak na uporanie się z wątkiem scenariusza mamy określony odstęp czasu. Nie jest jednak powiedziane, że walki warto unikać na każdym kroku, ponieważ w grze istnieje także mechanika pościgów. Z każdą następną turą przeciwników będzie przybywać, a walka staje się wręcz nieunikniona.


Recenzja gry Bloodborne

Sprawdźmy zatem, czy Eric M. Lang stanął na wysokości zadania, czy też nie. Zacznijmy od tego, że przeniesienie gry wideo na stół nie należy do najprostszych zadań. Coraz częściej zdarzają się sytuacje, że twórcy sięgają po takie rozwiązania, a my z zamiłowaniem wspieramy te inicjatywy. Osobiście bardziej przemawia do mnie rozrywka, której nie towarzyszy obecność światła niebieskiego.

Bloodborne wymusza na nas przede wszystkim zachowanie zimnej krwi, ponieważ likwidowanie kolejnych potworów ma tutaj drugorzędne znaczenie. Czas upływa nieubłaganie, a za każdym razem gdy skorzystamy ze Snu Tropiciela, oblicze porażki będzie obejmować nas coraz mocniej. W moim przekonaniu w tym projekcie zapadło mnóstwo mądrych decyzji w fazie dewelopmentu.

Jak Bloodborne stoi klimatycznie i mechanicznie?

Wbrew tego, co niektórzy twierdzą, Bloodborne może pochwalić się świetnym klimatem. Każdy, kto grał w grę na PlayStation wie, że ten tytuł to głównie czerń, gdzie pojawiają się niebieskie, zielone lub fioletowe refleksy. Co prawda znanego z ekranu mroku prawdopodobnie na planszówkę przenieść się nie da. Choćby dlatego, że w pierwszej kolejności twórca musiał zadbać o czytelność. Mimo, że zadanie nie było proste, w mojej ocenie pierwotny zamysł został zachowany i nie zaburzono tutaj równowagi.

Chłodny i mroczny klimat Yharnam wspiera również masa wyjątkowych figurek od firmy Cool Mini Or Not, które aż proszą się o to, by je pomalować. Miniatury dokręcają śrubę do granic możliwości, co w znaczącym stopniu wpływa na odczucia płynące z rozgrywki. W szczególności wtedy, gdy dojdzie do pojedynku. System walki nie pozostawia po sobie wiele do życzenia. Losowy rzut kością zależny od szczęścia zastąpiono dwunastoma kartami, które będziemy mogli w każdej chwili wymieniać, ulepszając naszą szczupłą talię.

Zasiadając do scenariusza po raz pierwszy, będziemy czuli się jakbyśmy czytali dobrą książkę. Przygoda potrafi pochłonąć do reszty, a ukończony scenariusz pozostawia pełen niedosyt, przez co często podczas wspólnych sesji kontynuowaliśmy dochodzenie. Zwłaszcza, że Bloodborne mechanicznie satysfakcjonuje. W szczególności, gdy stale ulepszamy nasze postaci, wymieniając karty i dostosowując talię do naszego stylu gry. Do tego system walki i decyzje, jaki cios wyprowadzić, kolejność ataków uzależniona od prędkości – jest moc.

My, gracze, mamy swoje standardy i wymagania

Co prawda nie wszyscy, ale wiele osób lubi umieszczać karty w koszulkach. Jest to idealna opcja, by w jakiś sposób zabezpieczyć grę przed czynnikami zewnętrznymi. Tutaj mamy ciekawą sytuację, ponieważ wypraska nie ma przewidzianej przestrzeni na zabezpieczone karty. Z kolei wyrzucenie organizera także nie wchodzi w grę, ponieważ służy to w pewnym sensie do zapisu stanu kampanii. Uważam, że na dzień dzisiejszy powinno być to pewnego rodzaju standardem.

Nie byłbym sobą, gdybym trochę nie ponarzekał. Wierzcie mi jednak, mam swoje powody. Wypraska zawiodła oczekiwania i moim zdaniem nie do końca spełnia swoją funkcję. To jednak nie jedyne przewinienie, które przykuło moją uwagę. Kompletnie nie rozumiem, dlaczego producenci planszówek nie przywiązują większej wagi do planszetek graczy. Fenomen cienkich tekturek, niczym kartka z bloku technicznego sprawiają wrażenie newralgicznego punktu. W szczególności, gdy z czegoś korzysta się wyjątkowo często.

W przypadku Bloodborne’a musimy powiedzieć sobie także coś na temat regrywalności. Niestety jest to gra scenariuszowa. Jeżeli zatem planujemy męczyć ten tytuł długi czas, w pewnym momencie do naszych przygód wkradnie się poczucie powtarzalności. Da się odnieść wrażenie, że to już było. Wiemy również, co nastąpi w takim, czy innym zadaniu. Co prawda nikt nie uczy się gry na pamięć, ale po kilku powtórkach będziemy mieć przebłyski pamięci oraz możemy kojarzyć, co zaraz się może zdarzyć.

Powyższy problem zdaje się rozwiązywać rozszerzenie Lochy Kielicha, które oferuje graczom nowy sposób doświadczenia Bloodborne’a. W tym dodatku, zamiast standardowej rozgrywki opartej na scenariuszach i kampanii, skupiamy się na walce i zabijaniu wrogów. Lochy Kielicha umożliwiają także grę w trybie Tropiciel kontra Tropiciel, co pozwala nam rywalizować między sobą. To jednak temat na nieco inną okazję.

Za co polubiłem Bloodborne’a!

Mimo paru wad, bardzo lubię ten tytuł. Osobiście uważam, że ta gra klimatem ocieka, a mechanika jest przystępna i łatwo przyswajalna, ale jednocześnie przemyślana, niebanalna. Brak tu ordynarnej, niewdzięcznej losowości, na którą nie mamy żadnego wpływu. System walki to wisienka na torcie. W niewielkim stopniu możemy przewidzieć, jaki atak może wykonać wróg. Podczas potyczek będziemy robić uniki, a w chwili pojawienia się Bossa, obszar gry zostanie zamknięty żetonami mgły.

Ten neogotyk wylewa się nie tylko z kafli, ale także z figurek. Eric M. Lang odrobił pracę domową i podszedł do tematu profesjonalnie, szanując tym samym fanów serii, jednocześnie pamiętając, że jest to w dalszym ciągu gra bez prądu. To wspaniała fuzja dwóch różnych światów, która pochłonęła mnie totalnie. W Bloodborne’a grałem wiele razy, a projekt w mojej kolekcji gości od dłuższego czasu. Choć Yharnam zwiedziłem, można by rzec, wzdłuż i wszerz, wciąż lubię zagłębiać się w ten mroczny świat.


Podsumowanie gry Bloodborne

Bloodborne: Gra planszowa to wyjątkowy projekt, który z czystym sumieniem mogę polecić. Uważam, że jest to świetny przedstawiciel dungeon crawlerów. Z pozoru gra może sprawiać wrażenie skomplikowanej, zbyt złożonej, a zasady mogą przytłaczać. Ostatecznie jednak Bloodborne jest grą z łatwo przyswajalną mechaniką. To doskonały wybór zarówno dla początkujących, jak i osób, które z grami planszowymi mają do czynienia nieco dłużej. Projekt ten nie przytłoczy nikogo skomplikowanymi zasadami, a jednocześnie nie jest trywialny i banalny, przez co przeprawa przez kolejne scenariusze da poczucie sporej satysfakcji.


Mocne Strony:

  • świetnie wykonane figurki,
  • losowość, nad którą mamy dużą kontrolę,
  • klimat,
  • gra dopracowana mechanicznie,
  • mnóstwo możliwości strategicznych,
  • asymetryczni tropiciele,
  • emocjonujące potyczki,
  • oprawa graficzna cieszy oko.

Słabe Strony:

  • wypraska jest mało funkcjonalna,
  • niestety scenariusze szybko się wyczerpują,
  • kafle miasta mogłyby być nieco bardziej zróżnicowane,
  • cienkie planszetki.

Przydatne linki:

Grę najtaniej kupisz tutaj

Link do strony wydawnictwa

Profil gry w serwisie Board Game Geek


Jeśli chcesz być na bieżąco i podoba Ci się nasz serwis, to zachęcamy do obserwowania nas na facebooku.


Łukasz Małek

Na ogół pogodny i twardo stąpający po ziemi człowiek, który lubi od czasu do czasu pobujać w obłokach. Nie pogardzi Tiramisu lub partią w grę planszową oraz dobrą premierą kinową. W wolnym czasie warto szukać go w kuchni, gdzie w towarzystwie swojej ukochanej pisze rozmaite kulinarne rozdziały. Choć lubi jeść, ciężko trawi spóźnialstwo, ale gdy tylko odpali mu się tryb działaj - niejednokrotnie traci poczucie czasu, dopóki nie uzna, że uzyskał zadowalające rezultaty.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *