Recenzje

Recenzja #375 Yggdrasil: Kroniki

Macie z przyjaciółmi dość biegania po mapie, w celu wynalezienia szczepionki na szybko rozprzestrzeniające się choroby? Zamiast tego wolelibyście chwycić miecz, zaopatrzyć się w epickie artefakty i ruszyć na spotkanie z najstraszniejszymi stworzeniami mitologii nordyckiej? Yggdrasil: Kroniki to świat, który czeka na Waszą pomoc!


Informacje o grze Yggdrasil: Kroniki

Autor gry: Cedric Lefebvre

Ilustracje: Maeva da Silva, Christine Deschamps

Wydawnictwo: Czacha Games

Liczba graczy: 1-5

Czas gry: 90 minut

Wiek: 14+

Mechaniki w grze: Cooperative Game, Map Deformation, Scenario / Mission / Campaign Game, Three Dimensional Movement, Turn Order: Auction, Variable Player Powers


Yggdrasil, kosmiczny jesion, na którym wspiera się 9 Światów, jest zagrożony. Rozpoczyna się Ragnarök, ostatnia bitwa zapowiadana już u zarania dziejów. Ty, potężny nordycki bóg, ścierać się będziesz z nieustającymi atakami Sił Zła. Twoim jedynym celem jest udaremnienie im zniszczenia drzewa Yggdrasil.

Moje pierwsze spotkanie z Yggdrasil: Kroniki odbyło się na zeszłorocznym festiwalu Spiel des Jahre w Essen. Jako fan Everdella nie mogłem przeoczyć tego dwa razy większego drzewa stojącego przy tylu pozajmowanych stolikach. Przyznam szczerze, że nie słyszałem wcześniej o tej reedycji gry z 2011 roku. W przypadku takich produkcji zawsze obawiam się, że rozgrywka wygląda tak jak włączenie na komputerze ulubionej gry z dawnych czasów. Być może była kiedyś fajna, ale teraz mamy trochę większe oczekiwania. Jak było tym razem? Czy, jak to powszechnie mówią, Czacha Games zbiera do swojej kolekcji naprawdę dobre tytuły?


Przegląd elementów i zasady gry Yggdrasil: Kroniki

Trudno rozpocząć ten rozdział od czegoś innego, jak zachwyt nad wspaniałą planszą! Nie dość, że drzewo jest ogromne, to w dodatku ma ruchomą platformę i wiele urozmaiceń wpływających na komfort rozgrywki np. podajniki na karty czy specjalne miejsca, w które będzie można „wpasować” meeple. Niewątpliwie wspaniałe urozmaicenie rozgrywki. Drzewo ma jednak jedną cechę, która dla niektórych będzie plusem a dla innych minusem. Jeśli siedzimy z jednej strony stołu, to nie do końca widzimy, co się dzieje po drugiej stronie planszy. Ten element może niektórych frustrować. Reszcie doda smaczku prawdziwego co-opa – musimy liczyć na pomoc innych graczy, w końcu nie zawsze na wszystko mamy sami wpływ.

Po tak dobrym pierwszym wrażeniu zastanawiacie się pewnie, jak jest w przypadku pozostałych komponentów? Otóż meeple mają kształty ognistych gigantów, bezimiennych, elfów i Jotunów. Na każdego z nich znajdzie się specjalne miejsce na planszy lub nawet na tekturowych figurkach wrogów. Jest to bardzo pomysłowy zabieg, który sprawia wrażenie, że wszystko zostało dopięte na ostatni guzik. Jak na porządną reedycję przystało.

Tektura zamiast plastiku

Oprócz dobrej jakości kart, akceptowalnej jakości planszetek postaci (miło by było, gdyby to były jednak trochę grubsze tekturki), otrzymujemy również 13 figur wrogów oraz bogów. I tutaj zachwyt się urywa, ponieważ są tekturowe… Wielka szkoda, że nie było opcji nabycia ich w wersji plastikowej lub chociażby akrylowej. Natomiast stosunek ceny gry do jakości i liczby komponentów jest okropnie dobry. Dla wielu osób Yggdrasil: Kroniki będzie największym pudłem w kolekcji.

Podczas rozgrywki, każdy z graczy wciela się w jednego z nordyckich bogów. W wariancie zaawansowanym różnią się oni od siebie umiejętnościami, co jest fajnym akcentem, ale nie wpływa na grę w taki sposób, że możemy wybrać jeden zwycięski skład. Naszym celem jest obrona mitycznego drzewa, które łączy ze sobą światy – „Yggdrasil”. Naprzeciw naszym bohaterom staną „źli” bogowie i potwory. Początkowo może być nam ciężko przyzwyczaić się do czytania tych wszystkich skandynawskich nazw, ale po dwóch godzinach rozgrywki będziemy się czuć prawie jak rodowici Norwegowie.

Jeśli chodzi o zasady, to nie są skomplikowane. Gra ma niski poziom wejścia i śmiem zaryzykować stwierdzeniem, że nawet w niektórych domach przyjmie się jako gra rodzinna. Każda runda rozpoczyna się od ustalenia kolejności graczy. W tym celu uczestnicy zabawy dociągają wierzchnią kartę z talii swojej postaci i wykładają ją na Koło Wrogów, nie patrząc na jej awers. Gracze ustalają, który z nich aktywować się będzie w jakiej kolejności. Ma to o tyle znaczenie, że na kartach są oznaczenia, który wróg wykonuje akcję. W dalszej części rozgrywki jesteśmy w stanie dzięki temu przekalkulować, kto powinien pójść na pierwszy ogień. Początkowo może się wydawać, że to nie ma aż takiego znaczenia, ale uwierzcie, że wygrać można tylko wtedy, kiedy uwzględnimy ten element w naszych kalkulacjach.

Pora na dokonanie wyboru

Następnie, po tym jak już wiemy kto po kim będzie wykonywał akcje, mamy do wyboru:

  1. Przesunięcie się na dowolny obszar drzewa (tylko w poziomie lub pionie).
  2. Wykonanie akcji pola, na którym się znaleźliśmy lub stoczenie walki , jeżeli oprócz nas znajduje się tam przeciwnik. Oznacza to, że przeciwnicy będą blokować nam wykonywanie akcji swoją obecnością.

A jak wygląda walka?

Akcje drzewa pozwalają nam przygotować się lepiej do walki z coraz silniejszymi wrogami, naprawianie zdegradowanych obszarów drzewa lub unieszkodliwianie przeciwników. W takich momentach często mechanika walki potrafi zepsuć całą, dobrze przygotowaną grę. W tym wypadku jest jednak inaczej. Walka opiera się na „ryzyku”, które może być modyfikowane na trzy różne sposoby. Na standardowe rzuty kośćmi wpływ ma:

  1. Liczba kości, które gracz zebrał podczas wykonywania akcji Yggdrasil’a.
  2. Elfy (należących do gracza), które zamieniają poszczególne symbole na kości w sukces.
  3. Liczba odrzuconych bohaterów, którzy należą do puli wszystkich graczy, ale za to dają automatyczny sukces.

Powyższa mechanika daje wiele frajdy. Szczególnie kiedy gracze muszą wybierać, komu bardziej przyda się bohater ze wspólnej puli, a kto powinien skorzystać ze swoich zasobów. Jeśli natomiast wybieramy tylko między tym, co na naszej planszetce, to trzeba podjąć decyzję czy zależy nam na pozbyciu się ważnych elfów, czy możemy odpuścić i liczyć na to, że przy następnym rzucie na ryzyko pójdzie nam lepiej?

Gra może skończyć się na wiele sposobów. Gracze wygrają, kiedy postać jednego z bogów osiągnie określony poziom w dzienniku misji. Natomiast w przypadku naszych wrogów, każdy ma inny sposób na wygraną. Są one bardzo podobne, ale nie identyczne. Z reguły muszą „wyjść” poza planszę, przechodząc ją od dołu do góry. Byłoby łatwo, gdyby nie to, że w tym czasie rosną w siłę oraz są wśród nich tacy, którzy koncentrują się tylko i wyłącznie na pokrzyżowaniu naszych planów.


Recenzja

Ygdrassil: Kroniki to co-op z krwi i kości. Składa się na to wiele czynników. Nie obawiajcie się, że gra się szybko znudzi. Kampania nie jest legacy, w związku z tym można wracać wielokrotnie do ulubionych scenariuszy i naprawdę ciężko, żeby odegrać je dwa razy w ten sam sposób. Jeżeli nie macie ochoty na rozgrywanie misji, możecie po prostu zawsze wybrać normalny lub trudny tryb rozgrywki i rozpocząć przygodę w sam raz na jeden wieczór. Na regrywalność bardzo wpływa tu również losowość. Nie jest toksyczna, czyli taka, która sprawia, że zamiast grać w 4 osoby, moglibyśmy grać solo i rzucać kością za pozostałych graczy. Mamy wpływ praktycznie na wszystko, co się dzieje na planszy. Możemy starać się prognozować możliwość wystąpienia zdarzeń praktycznie na każdym obszarze stołu.

Wykonanie gry jest wspaniałe. Ogromne drzewo z przesuwaną częścią robi wrażenie na każdym, nawet nie na fanach planszówek. Nie ma takiej drugiej gry! Do tego piękne, drewniane i klimatyczne pionki symbolizujące potwory, elfy czy herosów. Świetne jest w tym wypadku to, że twórcy mogli równie dobrze stwierdzić, że pionki wystarczy przenosić z pola na pole. Tutaj jest więcej. Są specjalnie wycięte kształty, na które przestawiamy na różne ciekawe sposoby potwory czy gigantów. Wielka szkoda, że nasze postaci oraz bogowie nie zostały wykonane inaczej. Z chęcią dokupilibyśmy do tej gry plastikowe, drewniane czy ostatnio coraz bardziej popularne akrylowe figurki, ale ich po prostu nie ma. W związku z tym musimy się nacieszyć tekturowymi. Całe szczęście to jest jedyne zastrzeżenie, jeśli chodzi o wykonanie.

Yggdrasil: Kroniki zachwycają grafiką!

Yggdrasil: Kroniki testowaliśmy w różnych konfiguracjach. Na dwie osoby działa tak samo dobrze, jak na 3, 4 czy więcej. Możemy jednak mieć problem, kiedy do stołu usiądziemy z graczem, który lubi się rządzić i prowadzić wszystkich zgodnie ze swoim, „najlepszym” planem. W grze jest miejsce na syndrom gracza alfa, więc jeżeli ktoś ma takie zapędy – bądźcie ostrożni.

Jak to bywa w kooperacjach, tutaj również nie będziemy się nudzić w oczekiwaniu na swoją kolej. Musimy konsultować decyzje z resztą naszej epickiej drużyny, inaczej kilka małych błędów może znacząco przyspieszyć naszą podróż do Valhalli (a w grze przypominam – nie o to chodzi, żeby tam się znaleźć).

Yggdrasil: Kroniki przypomina mi trochę zboostowaną wersję Pandemica. Każdy z graczy nie znaczy tutaj zbyt wiele osobno, ale uzupełnianie się w dążeniu do konkretnych celów przez np. osłabienie jednego z bogów lub naprawę drzewa, daje nam ogromną satysfakcję. Jednostka ma tu większe znaczenie niż w Pandemicu (możemy zdobyć ekwipunek, dzięki któremu drużyna będzie nas wybierała do załatwiania brudnej roboty), ale drużynowo jesteśmy w stanie również współpracować na wielu płaszczyznach.

Czy Yggdrasil: Kroniki to gra klimatyczna?

Ostatnią rzeczą, o której wspomnę, jest klimat gry. Patrząc na to wielkie drzewo na stole, mamy równie wysokie wymagania. I tutaj można natknąć się na mały zgrzyt, bo o ile mechanika gry jest fantastyczna, to nad stołem nie rozmawiamy o klimatycznych pojedynkach czy heroicznych akcjach, tylko o tym, czy np. bardziej nam się opłaca wziąć teraz jakiś dobry przedmiot, przesunąć boga lub zebrać dodatkowe kości na przerzuty. Kalkulacja błędu. Umówmy się – nie jest to oznajmianie pozostałym graczom „dobra! to ja tam biegnę!” jak w przypadku gier ameri, ale być może czepiam się, bo gra mnie wciągnęła od początku do końca i jest to obowiązkowy co-op w mojej kolekcji.

Podsumowanie

Jeżeli jesteście fanami gier kooperacyjnych w typie Pandemica, to nie ma nad czym myśleć – W Ygdrassil: Kroniki będziecie czuć się jak ryba w wodzie. Nie ważne czy jesteście zaawansowanymi graczami, czy Wasza przygoda z grami planszowymi dopiero się zaczyna. Na każdym poziomie „wtajemniczenia” będziecie mieć przyjemność z rozgrywki. Choć strona wizualna gry stawia poprzeczkę wysoko, to rozgrywka stoi na równie dobrym poziomie. Polecamy zaopatrzyć się, póki jest dostępna!


Mocne strony:

  • mechanika walki,
  • przystępność zasad w stosunku do miodności gameplay’u,
  • ograniczenie losowości,
  • ciekawy wybór możliwych akcji,
  • sprawdzi się zarówno dla nowicjuszy, jak i dla zaawansowanych graczy,
  • kości, kosteczki, meple w różnych kształtach,
  • drzewo 3D – dla jednych plus, dla innych minus.

Słabe strony:

  • tekturowe „figurki” postaci,
  • jakość planszetek graczy,
  • nie ogranicza syndromu „gracza alfa”,
  • drzewo 3D – dla jednych plus, dla innych minus.

Przydatne linki:

Link do strony wydawnictwa

Profil gry w serwisie Board Game Geek


Jeśli chcesz być na bieżąco i podoba Ci się nasz serwis, to zachęcamy do obserwowania nas na facebooku.


Grę do recenzji przekazało wydawnictwo Czacha Games. Bardzo dziękujemy!

Czacha Games

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *