Recenzja #829 Upadek Imperium
Upadek Imperium wznosi negatywną interakcję na wyższy poziom. Tu nie gramy na złość innym, a licytujemy o to, by nie brać płonącego ziemniaka, który potrafi spalić drogę, farmę, a nawet całe miasto.
Informacje o grze Upadek Imperium
Autor gry Upadek Imperium: John D. Clair
Wydawnictwo: Lucky Duck Games
Liczba graczy: 2-4
Czas gry: 60-120 minut
Wiek: 10+
Gra została przekazana mi bezzwrotnie w ramach recenzji od wydawnictwa Lucky Duck Games. Wydawnictwo Lucky Duck Games nie miało wpływu na kształt mojej opinii/niniejszej recenzji.
Współpraca reklamowa z Ceneo.pl
Gra Upadek Imperium autorstwa Johna D. Claira to gra z odwróconą licytacją, w której każdy z uczestników zawalczy o to, aby jego cywilizacyjna spuścizna nie stała się pożywieniem dla ognia. Brzmi niewinnie, ale wierzcie mi, nad stołem niejednokrotnie będą podejmowane trudne decyzje, w szczególności, gdy na szali wyląduje sporo surowców. Te bowiem mogą być potrzebne później. Ta produkcja to świetny balans ryzyka z chłodną kalkulacją, co nam się opłaca.
Przegląd elementów Upadek Imperium
Pudełko gry Upadek Imperium ma tę samą wielkość, co Kaskadia. Wewnątrz znajdziecie podłużną planszę składaną na trzy, na której ciągnie się bieg konkretnych zdarzeń. Będą to katastrofy, faza ekonomii oraz przemysłu, a także konflikty. Plansza jest dwustronna, a każda z nich jest dedykowana do gry dwuosobowej lub trzy i czteroosobowej. Pudełko skrywa dwie talie, jedna to wąskie i podłużne karty odpowiadające za kataklizmy. Z kolei druga dedykowana jest konfliktom. Ponadto producent zadbał o to, aby gracze w prosty sposób mogli oznaczać zagrożenia. Kiedy któraś z jedenastu prowincji będzie miała spłonąć, fakt ten oznaczać będziemy drewnianym meeplem w kształcie ognia. Podczas gry licytujemy się kartonowymi zasobami, a mamy ich łącznie cztery.
Zarys Rozgrywki w Upadek Imperium
Cała rozgrywka odbędzie się na przestrzeni kilkunastu tur, które określa plansza. Ciąg zdarzeń zawsze będzie taki sam, plansza nie jest modularna, niewiele się tutaj zmienia, zatem po kilkunastu rozgrywkach już wiemy, kiedy i czego się spodziewać. Jedyną zmienną będzie tutaj układ początkowy kafelków oraz dociąg kart. Zanim rozpoczniemy walkę o przetrwanie naszej cywilizacji, osoba, która jako ostatnia rozpalała ognisko, musi ułożyć swoje kafelki przed sobą w sposób losowy. Następnie w tej samej sekwencji swoje kafelki układa reszta graczy.
Wszyscy zaczynamy ze startową pulą surowców, które będziemy wykorzystywać do licytacji. Kiedy tylko klepsydra zatrzyma się na polu kataklizmu, rozpoczyna się kluczowa faza rozgrywki. Dociągamy w ciemno kartę z talii upadków. Karta określa, który kafelek spłonie, a także jakich surowców użyjemy do licytacji. Opiera się bowiem na tym cały rdzeń rozgrywki. Nie chcesz płacić prowincji? Zapłać. Nie możesz? Zniszcz jedną z lokacji, odwracając ją na drugą stronę. Zgarniasz przy tym surowce, które wylądowały na szali, a przy tym kartę, która może stać się ulepszeniem dla pozostałych kafelków.
Zastanawiacie się zatem, czemu mielibyśmy nie chcieć niszczyć naszych prowincji? Otóż dlatego, że każda z nich ma inną wartość punktową. Co prawda da się je naprawić podczas fazy przemysłu, jednak ta nie odbywa się zbyt często, a czasem sama naprawa potrafi być bardzo kosztowna. Zwłaszcza w przypadku kafelka miasta, które potrafi pochłonąć nawet 10 młotków. Co gorsze, zniszczone lokacje to nie tylko brak punktów na koniec gry, lecz także brak możliwości korzystania z ich umiejętności, które mogą aktywować się właśnie podczas faz ekonomii, konfliktu czy przemysłu.
Gra kończy się, gdy klepsydra pokona cały tor przepełniony klęskami i konfliktami. Prawdopodobnie jest to moment, kiedy wszystkim spada kamień z serca, bowiem przychodzi czas weryfikacji naszych poczynań. Będziemy punktować teraz za nasze imperia, albo przynajmniej za to, co z nich zostało.
Recenzja Upadek Imperium
Upadek Imperium to świetna gra, którą cechuje duża regrywalność i relatywnie proste zasady. Choć gra sprawia wrażenie statycznej, rozgrywki będą się nieco różnić. Wszystko dzięki losowemu rozłożeniu kafelków oraz dociągu kart. Czasem będziemy musieli spalić farmę i nie będzie to aż tak bolesne. Gorzej, gdy waży się los kafelków wysoko punktujących. Wtedy ciężej odpuścić, a licytacja potrafi być zacięta. Im więcej surowców do zgarnięcia, tym bardziej boli, gdy musimy dorzucić kolejny żeton i być jednocześnie świadomym, że następny gracz na bank to zgarnie.
Ogromnym plusem jest to, że gra jest bardzo dynamiczna. Podczas licytacji nie ma zbyt długiego czasu oczekiwania, zaś fazy ekonomii i przemysłu odbywają się symultanicznie, przez co cała rozgrywka nie jest nużąca. Tak naprawdę cały czas jesteśmy zaangażowani we wspólną zabawę, praktycznie bez przerwy coś się dzieje.
Mechanika odwróconej licytacji sprawdza się tu zaskakująco dobrze. Upadek Imperium to gra, która wznosi negatywną interakcję na wyższy poziom, dokuczając wszystkim po równo. Tu nie ściągamy klęski na innych graczy, a desperacko się przed nią bronimy. Nierzadko do ostatniego worka zboża lub ostatniej monety. Stwierdzenie, że ta gra nas po prostu nie lubi, jest tu jak najbardziej trafne, ale nie jest to wbrew pozorom wadą, a wręcz zaletą, ponieważ wspólnej rozgrywce zawsze towarzyszyły emocje oraz zaangażowanie.
Niestety karty mają dość nietypowy kształt, przez co możemy mieć problem z zakoszulkowaniem ich. Wkładanie ulepszeń pod kolejne kafle bywa czasem uporczywe, stąd obawa, że te mogą szybko się zużyć. Byłoby dobrze, gdyby ktoś zaprojektował specjalistyczne planszetki. W szczególności, że podczas gry liczenie poszczególnych kafelków również irytuje. Nie jest to aż tak uciążliwe, lecz muszę o tym wspomnieć z poczucia obowiązku, jaki na mnie spoczął. Co prawda są to detale, jednak, jeżeli w sieci pojawi się coś, co może rozgrywkę ułatwić, z pewnością sięgnę po to rozwiązanie.
Podsumowanie
Upadek Imperium to gra, do której będę z przyjemnością wracał. Lekkie zasady i mnóstwo możliwości. To małe pudełeczko jest ciasno wypchane zawartością. Zdaje się nawet, że z tych kilku zasad wyciągnięto dużo więcej ponad normę. Ogromne brawa dla twórcy tej produkcji, ten tytuł to prawdziwa gratka dla sympatyków kalkulacji, a także wariant dla osób, które przerażają gry ze zbyt skomplikowanymi zasadami. Produkcja Johna D. Claira nie szufladkuje graczy na mniej lub bardziej zaawansowanych, a przy tym wszystkim potrafi dokuczać po równo.
Mocne Strony:
- Bardzo interesująca mechanika,
- Staranne, estetyczne wykonanie,
- Bardzo ładna grafika,
- Duża regrywalność,
- Tytuł dobrze się skaluje,
- Świetny fabryczny insert.
Słabe Strony:
- Karty mają nietypowy kształt,
- Wsuwanie ulepszeń pod kafelki bywa uciążliwe.
Przydatne linki:
Profil gry w serwisie Board Game Geek