Recenzja #331 Europe Divided
Zmagania dwóch największych mocarstw nie skończyły się wraz z upadkiem muru berlińskiego. Po roku 1990 zmagania Rosji z Zachodem przybrały inny charakter. Właśnie ten temat potraktowano jako dobry materiał na planszówkę. Czy słusznie? O tym przekonacie się niebawem!
Informacje o grze
Autor gry: Chris Marling, David Thompson
Ilustracje: Bartek Jędrzejewski
Wydawnictwo: Phalanx
Liczba graczy: 2
Czas gry: 60-75 minut
Wiek: 12+
Mechaniki w grze: Area Majority / Influence, Deck, Bag, and Pool Building, Hand Management
Przegląd elementów gry
Temat braci planszówkowej raczej nie jest obcy. Większość z nas słyszała, a część być może miała przyjemność wypróbowania „Zimnej Wojny”. Sam stoczyłem jedynie jeden pojedynek przeciwko USA, więc nie będę kusił się o porównania do tego klasyka.
Zacznijmy od strony wizualnej, która jest tak samo ciekawa, jak minimalistyczna. Nie uświadczycie tu powalających ilustracji, które ustąpiły miejsca prostocie i czytelności. Największą dozę artyzmu stanowić będzie tu okładka pudełka, która bardzo mi się spodobała. Wrażenie robi zaś pomysł na planszę. Przedstawia ona mapę Europy wraz z Kaukazem. Zaskakująca jest jednak perspektywa, która zdecydowanie odbiega od znanego nam płaskiego modelu mapy. Z tego też względu kształty granic tak znajomych nam państw będą wydawać się całkiem obce. Efekt okazuje się bardzo miły dla oka i co ważniejsze czytelny w trakcie rozgrywki.
Karty, stanowiące najważniejsze ogniwo tej układanki, są bardzo proste i przedstawiają obszar państwa, bądź regionu, którego dotyczą. Umieszczono na nich liczne symbole przedstawiające dostępne akcje, a niekiedy również całkiem sporo tekstu, opisującego ich efekty. Mimo to wszystko jest bardzo przejrzyste.
Nieco większy format od pozostałych mają karty wydarzeń, które jednak przez większość czasu wylegują się na stole, dzięki czemu duży rozmiar ułatwia ich odczytywanie.
W pudełku znajdziecie również pokaźną liczbę kostek K6, którymi nie będziecie rzucać ani razu! To bardzo przyjemny element, a o tym, jak go wykorzystacie, usłyszycie już niebawem. Czekają na Was jeszcze żetony monet oraz jednostek wojskowych i to by było w zasadzie na tyle. Zawartość nie jest może bardzo okazała ilościowo, jednak jakość pozostaje nienaganna, do czego wydawnictwo Phalanx zdążyło nas już przyzwyczaić.
Zasady gry
Choć Europe Divided nie należy do najprostszych gier, to nie zasady będą stanowić o jej trudności. Instrukcja powinna mile Was zaskoczyć! Po pierwsze nie jest zbyt długa, więc jej lektury nie będziecie musieli dzielić na kilka podejść. Po drugie jest napisana naprawdę przystępnie, a dość liczne przykłady pomogą zrozumieć sens gry. Jedyne czego żałowałem to, że dwie lub trzy mniejsze zasady (których nie ma wcale wiele), nie zostały choćby wytłuszczone w tekście. W efekcie szukając ich kilkukrotnie, musiałem przewertować kilka stron w gorączkowych poszukiwaniach, ale do rzeczy!
Gracze rozpoczną partię z podstawową talią (7 kart Rosji i 13 Europy), z której w każdej rudzie na rękę trafią cztery. Po lewej stronie posiadają one symbole akcji, które będą dostępne po jej wybraniu przez gracza. Na początku rundy zawodnicy wybierają 2 karty, z których później skorzystają. O tym, kto pierwszy wprowadzi w życie swój plan, zdecyduje siła inicjatywy.
Określa się ją poprzez dodanie wartości znajdujących się w lewym dolnym rogu kart. Większa suma rozpoczyna, remisy wygrywa zaś gracz Europejski. Gdy nadejdzie Wasza kolej, będziecie musieli wybrać tylko jeden z symboli znajdujących się na karcie, z których skorzystacie. Pewnie już się domyślacie, że każda runda pozwoli Wam więc wykonać 2 akcje. Gra trwać będzie 20 rund, a więc łatwo policzyć, że cała partia składać się będzie z 40 posunięć. Mogę Wam zdradzić, że to bardzo niewiele!
Celem gry będzie walka o wpływy w państwach spornych, leżących pomiędzy Europą Zachodnią a Rosją. Nic więc dziwnego, że dwie z możliwości to umieszczanie bądź powiększanie swoich wpływów w regionach. Są one symbolizowane przez wspomniane wyżej kostki. Wejście do kraju z sześcianem o wartości 1 kosztuje nas dwie monety. Późniejsze zwiększanie swojej obecności jest już darmowe, a tempo wzrostu zależy od siły akcji na karcie.
Kolejną możliwością i ważnym aspektem jest rekrutacja i przemieszczanie wojsk. Każda ze stron rozpoczyna z początkowymi oddziałami na swoim terenie. Nie jesteśmy więc zmuszeni do wykładania gotówki na rekrutację już od samego początku. Przemieszczanie oddziałów może jednak również wymagać od nas nakładów finansowych, gdyż poruszenie się dalej niż na sąsiednie pole, kosztuje 1 monetę za każdy dodatkowy region.
Armia nie pozwoli Wam przejąć pola za pomocą siły. Może jednak uniemożliwić przeciwnikowi rozbudowę swoich wpływów do maksymalnej wartości 6 (każda kostka o tej wartości na planszy daje posiadaczowi jeden punkt zwycięstwa podczas punktowania w połowie i na koniec gry), pozwala nam również zdegradować kostkę z sześcioma oczkami do pięciu, kosztem śmierci naszych wojaków. Natomiast w sytuacji, w której na jednym polu spotkają się dwie wrogie jednostki, niszczą się wzajemnie. Im więcej będziecie grać, tym częściej będziecie wykorzystywać taktyczne możliwości poczynań militarnych!
Jak już zauważyliście, wiele rzeczy w Europe Divided kosztuje. Jedną z akcji będzie więc proste pobranie gotówki z banku. Czasami z bólem serca poświęcamy działanie na bogacenie, jednak ten świat opiera się na pieniądzach.
Część z kart będzie miała również pewne akcje specjalne opisane na nich, których nie będę w tym momencie przybliżał, a które w odpowiednich warunkach okażą się niezmiernie silne, choć nie tak jak karty atutów. To dodatkowa talia z akcjami specjalnymi, z których w każdej połowie gry gracze dysponują dwoma kartami. Jeśli ich nie wykorzystają, będą one warte po jednym punkcie zwycięstwa. Kluczem do zwycięstwa są oczywiście punkty!
W połowie gry i na jej końcu (gra, jak wspomniałem, trwa 20 rund) nastąpi faza punktowania. W niej otrzymamy po jednym punkcie za pozostałe karty atutów. Taką samą nagrodę da nam każda kostka wpływu, na której będziemy mieli maksymalny wynik. Dodatkowo gra opiera się na systemie punktowania za karty wydarzeń. Zawsze widzimy obecne i przyszłe zdarzenie, dzięki czemu naszym planem możemy wybiec nieco w przyszłość. Połowa kart punktuje dla Rosji, druga część dla Europy. Poza rozpoczęciem gry to gracze decydują, które wydarzenia wejdą do gry (wybierają z 3 na ręku). Po 20 rundzie osoba z większą liczbą punktów wygrywa.
Recenzja
Europe Divided to gra, która wzbudziła we mnie wiele emocji, niekiedy sprzecznych ze sobą. Zacznijmy jednak od konkretów.
Po pierwsze, losowość. Jest jej tutaj bardzo mało i ogranicza się do dociągu kart na rękę. Biorąc pod uwagę, że każda z nich ma nam do zaoferowania bogaty wybór akcji, najczęściej ten problem nie będzie nam doskwierał.
Po drugie, dynamika. Wszystko dzieje się naprawdę sprawnie, szczególnie gdy oswoimy się z regułami. Wybieramy dwie karty, porównujemy inicjatywę, każdy rozpatruje swoje akcje i powtarzamy od początku. Sam czas gry też nikogo nie przytłoczy, ponieważ partia z reguły zajmuje około godzinki. Częściowo kluczem do tego sukcesu jest implementacja mechaniki wydarzeń.
Przez większość partii mamy przed sobą dwa cele, do których dążymy. To one przyniosą nam punkty i to na nich się skupiamy. Nie będziemy więc tworzyć zawiłej strategii na kolejne 20 posunięć, którą zburzy nam jeden szalonych ruch rywala. Będę tutaj musiał jednak nieco ponarzekać, gdyż karty wydarzeń dobieramy ze wspólnej puli. Zdarza się więc tak, że na ręce nie mamy nic, co mogłoby dać nam w przyszłości punkty. Czasami więc rozpatrywać będziemy wydarzenia z historii tylko jednej ze stron, co odbierało nieco uroku potyczce. Osobiście jestem zwolennikiem podziału i dobierania ze swoich talii.
Nie jest jednak tak źle, bo nawet brak naszych wydarzeń nad planszą, nie powoduje obniżenia naszego zaangażowania w potyczkę. Wspominałem, że mamy przed sobą dwa punktujące wydarzenia. To nie do końca prawda, ponieważ tak samo ważne będzie przeszkadzanie przeciwnikowi. Pod tym względem odczuwam tutaj niesamowitą równowagę. Gra ocieka negatywną interakcją, będącą czymś tak naturalnym, że aż zupełnie nieprzeszkadzającą komuś nieprzepadającemu za nią w takiej ilości. Szczególnie podczas bezpośrednich pojedynków z żoną, których z przyczyn oczywistych stoczyłem najwięcej.
Europe Divided nie przytłoczy Was też zasadami. Nie ma ich aż tak wiele, a drobniejszych reguł, o których musimy pamiętać, jest ledwie kilka. Z tego też względu gra powinna sprawdzić się w mniej doświadczonym zespole, choć na pewno nie jest to pozycja na początek. Mimo swojej prostoty nie jest to łatwy tytuł!
Bardzo udanie wprowadzona asymetria podnosi stopień trudności. Każdą ze stron gra się inaczej. Talia Rosji jest mała, a akcje na niej z reguły nieco słabsze niż te, które znajdziemy u konkurentów. Jednak obieg jest szybszy i lepsze karty częściej do nas wrócą. Europa ma mocniejszy start z uwagi na rozpoczęcie z 8 monetami (Rosja jedynie z dwoma), jednak 13 kart w talii przewija się przez rękę powoli.
Do tego gracz europejski doznaje swoistego rozdwojenia jaźni, gdyż reprezentuje zarówno Unię Europejską, jak i NATO. Ich kostki wpływu nie są tożsame, a wydarzenia wymagają konkretnego rodzaju wpływu, w konkretnych miejscach. Dlatego też początkowe rozszerzanie siły jednej z frakcji, może nie dawać zbyt wiele w przyszłości. Tego problemu nie ma Rosja, która jednak dużo częściej zmaga się z problemami finansowymi.
Autorzy wprowadzili również do gry ciekawy sposób budowania talii, choć może ciekawsze są jego skutki. Otóż gdy gracz osiągnie wpływ na poziomie 5 lub 6 w państwie spornym dobiera swoją wersję karty danego regionu i dokłada do stosu kart odrzuconych. W ten sposób nasz zbiór się powiększa. Wbrew pozorom to nie do końca dobra informacja. Nowe karty to nie zawsze potężne narzędzia, a rozdmuchanie talii w grze, w której zagrywamy 40 kart, nie musi być najlepszym pomysłem. Paradoksalnie im silniejsi staniemy się na planszy, tym słabsza może okazać się nasza ręka. Należy więc prowadzić swoją politykę rozważnie.
Na koniec kwestia, która często jest języczkiem uwagi, czyli regrywalność. Po pierwszych dwóch partiach powiedziałbym, że jest słabo, monotonnie i nie zagracie w to więcej niż kilka razy. Jednak bardziej niż przy innych pozycjach, zachęcałbym do odrobiny cierpliwości. Chwile zajęło nam zrozumienie, w jaki sposób używać siły militarnej, kiedy i jak najskuteczniej poprzeszkadzać rywalowi, a poznanie kart wydarzeń spotęgowało naszą świadomość.
Teraz od pierwszych ruchów robi się ciekawie i od początku czujemy, że każdy ruch, każda decyzja ma znaczenie. W każdej partii kilka wydarzeń wyląduje w pudełku, kilka kart atutów nie trafi do naszej ręki. Zapewniono nam więc pewną zmienność potrzebną do zniwelowania poczucia odtwórczości, a przy tym nie zaakcentowano wyraźniej losowości. O atrakcyjność kolejnych potyczek nie powinniście się więc martwić.
Podsumowanie
Europe Divided to gra, która może nie zachwycić Was od pierwszego wejrzenia. Nie jest może najpiękniejsza, a swoje możliwości pokazuje po krótkim rozruchu. Poświęcając dla niej jednak trzy wieczory, powinniście dostrzec bardzo dobrze działającą grę dwuosobową, angażującą taktycznie Wasze szare komórki.
Na pewno stoczycie wiele zażartych starć, starając się nie dać dojść do głosu towarzyszowi Putinowi, lub poskromić kapitalistyczne zapędy Zachodu. To, jaką wybierzecie drogę do osiągnięcia celu, zależeć będzie przede wszystkim od Was, w znikomym stopniu zaś od kaprysów losu. Na pewno nie jest to gra dla każdego, aczkolwiek jeśli zaciekawił Was przedstawiony opis, warto sprawdzić, co w trawie piszczy!
Mocne strony:
- solidne wykonanie,
- dynamiczna rozgrywka,
- stosunkowo proste zasady,
- świetna asymetria,
- czas rozgrywki nie zabija,
- głębia rozgrywki,
- ogrom negatywnej interakcji,
- niemal brak losowości.
Słabe strony:
- brak rozdziału kart wydarzeń,
- graficznie nie powala.
Przydatne linki:
Profil gry w serwisie Board Game Geek