Recenzje

Recenzja #303 Włościanie

Minimalistyczna w swojej oprawie gra debiutującego autora, która odniosła duży sukces na platformie Kickstarter, trafia wreszcie na polski rynek dzięki wydawnictwu IUVI Games. Wcielisz się tutaj w założyciela średniowiecznej osady, zatrudnisz wielu wyspecjalizowanych pracowników i pozwolisz, by życie po wielkiej zarazie ponownie rozkwitło.


Informacje o grze

Autor gry: Haakon Gaarder

Ilustracje: Haakon Gaarder

Wydawnictwo: IUVI Games

Liczba graczy: 1-5

Czas gry: 30-60 minut

Wiek:10+

Mechaniki w grze: Card Drafting, Set Collection


Jesteś założycielem średniowiecznej osady, powstającej w latach tuż po wielkiej zarazie. Śmiertelne żniwo zabrało tak wielu ludzi, że ci, którzy przetrwali, muszą zmierzyć się z niezliczonymi problemami. Wielu z tych, którzy pomagali zaspokajać podstawowe potrzeby wioski – zdobywać pożywienie, budować domy czy szyć ubrania – odeszło na zawsze. Rzemieślnikom brakuje surowców, kupcy stracili klientów, a wielu musiało porzucić ukochane gospodarstwa i warsztaty, by uciec przed zarazą.

Na drogach roi się od uciekinierów-wędrowców, którzy pragną rozpocząć nowe życie. Przybywają do ciebie, licząc, że będą mogli osiedlić się i pracować na twojej ziemi. Twoje gospodarstwo rolne wydaje się idealnym zalążkiem nowej osady, która w przyszłości wykarmi wielu potrzebujących.

Musisz jednak wykazać się mądrością i zdolnościami przewidywania i zdecydować, komu udzielisz schronienia, bo w tych trudnych czasach nikt nie narzeka na nadmiar jedzenia czy surowców. Wędrowcy posiadają cenne i nierzadko wyjątkowe umiejętności, ale w swojej pracy muszą polegać na przedstawicielach innych rzemiosł, którzy dostarczą im materiałów i narzędzi. Jeśli zdołasz zgromadzić osadników, którzy będą pracować na wspólny zysk, a także zadbasz o zapasy pożywienia i materiały do budowy nowych domów, twoja osada rozkwitnie.

Gier z mechaniką budowania stołu i tak zwanego draftu jest już do wyboru od groma. Wymieniając je, można by zacząć od ciepło przyjętych polskich Osadników: Narodziny Imperium, znanych i lubianych 7 Cudów Świata, a kończąc na bardzo popularnej w ostatnich latach Terraformacji Marsa. A zatem czy jest coś, co powinno nas skłonić do zakupu kolejnej gry z tej kategorii? Powodów jest przynajmniej kilka.

Włościanie to gra z bogatą zawartością, którą stanowią w zdecydowanej większości karty osadników. Co więcej, nasze wydanie jest wypełnione kilkoma różniącymi się od siebie dodatkami urozmaicającymi rozgrywkę, które zostały odblokowane podczas trwającej kampanii na Kickstarterze. Podstawowe pytanie, na które postaram się odpowiedzieć w tej recenzji to, co sprawiło, że gra spodobała się tak wielu graczom? Odpowiedź znajdziecie za chwilę. Przyjemnej lektury.


Przegląd elementów gry

W środku nieco mniejszego od standardowych „kwadratów” pudełka znajdziecie instrukcję, która przeprowadzi Was przez niuanse związane z grą. Niestety w trakcie jej lektury możemy odnieść wrażenie, że w naszych rękach trzymamy grę o zdecydowanie większym poziomie trudności, niż jest faktycznie. Dlatego też uważam, że przewodnik do gry powinien zostać nieco zredagowany, gdyż może zniechęcać. Włościanie to taka popularna ostatnio „rodzinna gra z plusem” – za trudna dla początkujących i za mało skomplikowana dla zaawansowanych graczy.

Jeśli jednak przebrniecie ten etap, to od teraz powinno być już z górki. Włościanie to tak naprawdę w większości karty z minimalistycznymi ilustracjami najróżniejszych średniowiecznych profesji. Znajdziemy tu takie zawody jak drwala, cieślę, mleczarkę, jak również mniej popularne, z którymi spotkałem się po raz pierwszy: konwisarka, bednarz, truflarz, czy też flisak. Charakter edukacyjny? Jak najbardziej. Karty zostały wzmocnione i po kilku rozgrywkach nie widać na nich większych śladów użytkowania.

Pozostałą część stanowią tekturowe monety w siedmiu nominałach, tekturowe przekładki do segregowania kart oraz dodatkowe trójwymiarowe znaczniki pierwszego gracza i usprawnień. Całość jest wykonana pierwszorzędnie. Żałuję tylko, że wspomnianych przed chwilą tekturowych przekładek nie umieszczamy np. w specjalnie wyciętych otworach. Znacząco ułatwiłoby to segregację całości. W instrukcji nie znajdziemy również informacji, jak posegregować karty, których jest naprawdę sporo. Dopiero po jakimś czasie zauważyłem, że na odwrocie tekturowych przekładek jest informacja, jaka karta należy do jakiej kategorii.


Zasady gry

Jak już wspomniałem, Włościanie to dość prosta gra, która pozwala nam jednak na spore możliwości kombinowania dzięki specjalnej mechanice łańcuchów produkcji. Chociaż w tym przypadku możemy mówić o łańcuchach pracowniczych, gdyż aby cieśla znalazł zajęcie w naszej osadzie, musimy najpierw zatrudnić drwala – ktoś przecież musi zająć się wycinką drzew, aby ktoś mógł pozyskane drewno obrobić w swoim warsztacie.

Drwal to osadnik podstawowy i może on dostarczać drewno maksymalnie dwóm fachowcom. Ta sama zasada dotyczy zarówno górnika, jak i kosiarza (symbol dwóch kart w górnym prawym rogu karty). Jak już mogliście zauważyć na powyższym zdjęciu, cieślę, czy też skrzyniarza umieścimy na karcie drwala, zakrywając go. W ten sposób umiejętności poprzedniej karty z łańcucha przestają działać. To tyle o samym łańcuchu produkcyjnym, czas przyjrzeć się rozgrywce.

Składa się ona z kilku rund i trwa do wyczerpania wszystkich kart na tak zwanej „Drodze”. Droga to miejsce, gdzie napotkamy poszukujących pracy osadników. W pierwszej Fazie dobierania będziemy ich werbować na przemian z innymi graczami. Możemy dobrać na rękę jednego z sześciu odkrytych wędrowców lub zaryzykować i wziąć w ciemno jedną kartę z zakrytych stosów, sugerując się jedynie dziedzinami, do których należą. Liczba dobieranych kart zależy od symboli pożywienia na wcześniej zagranych do naszej osady kartach. Standardowo jest to dwa + 1 za taki symbol, ale nie więcej niż 5.

Następnym etapem rundy będzie Faza budowania, w której będziemy zatrudniać pozyskanych osadników. Tutaj również będziemy sugerowali się narzuconym z góry limitem 2 plus 1 za każdy symbol domku na zagranych wcześniej kartach, max 5. Zatrudniając nowego fachowca, musimy zwrócić uwagę, czy mamy pracownika z poprzedniej linii łańcucha. Dopiero wtedy może on rozpocząć pracę w naszej osadzie.

Drugą istotną kwestią jest symbol kłódki pojawiający się na niektórych kartach. Aby zagrać taką kartę, musimy posiadać pracownika, który nam ją odblokuje. Dzięki temu fachowiec odblokowujący zarabia niezbędne do zwycięstwa monety. Gdy akurat posiada ją w swojej osadzie inny gracz, to te dwie monety zarabia jego pracownik. Trzecia sytuacja następuje wtedy, gdy nikt nie posiada odpowiedniego pracownika, wtedy, zagrywając taką kartę, musimy wpłacić dwie monety do banku.

Punktami zwycięstwa są tutaj zdobyte złocisze, a pozyskiwać je będziemy na kilka różnych sposobów. Główny z nich to moment pierwszego i drugiego targowiska. Odbywają się one zaraz na początku rozgrywki (około drugiej rundy) i na jej końcu. W przypadku pierwszego z nich otrzymamy monety za widniejące symbole złociszy i wyłożone monety na zagranych kartach osadników (oczywiście tylko tych z samej góry łańcucha pracowniczego).

Drugie targowisko to ta sama zasada plus możliwość zdobycia monet za najróżniejsze warunki, widniejące na kartach ze srebrnikami. Np. handlarka koni pozwoli nam uzyskać 3 złocisze za każde dwa symbole siana w naszej osadzie. I w tym przypadku będą liczyć się wszystkie symbole, również te na zakrytych kartach. Wygrywa osoba, której rezerwa monet jest największa. Oczywiście to bardzo ogólne spojrzenie na rozgrywkę i aby w pełni cieszyć się rozgrywką we Włościan musicie zapoznać się z pełnymi zasadami omówionymi w instrukcji.


Recenzja

Minimalistyczna oprawa graficzna Włościan może się jednym podobać, a innym nie, taki jej urok. Ja od początku byłem nią zauroczony, a jeszcze bardziej zachwyciła mnie czytelność gry, która w tym przypadku jest niezwykle istotna. Już w trakcie pierwszej rozgrywki jesteśmy w stanie nauczyć się zastosowanej tutaj symboliki, a to pozwala na bardzo szybką orientację w aktualnej sytuacji na stole. Podczas gry nie możemy skupiać się tylko na własnej osadzie, ale musimy mieć na oku również osady naszych przeciwników, zwłaszcza podczas fazy dobierania nowych kart. Przecież nie chcemy dopuścić, by nasz oponent zdobył kartę, na którą tak długo polował i za którą odbierze mnóstwo niezbędnych do zwycięstwa monet.

Na tym głównie we Włościanach polega negatywna interakcja między graczami. Oczywiście zdarzają się karty, które są bezpośrednio związane z tym aspektem, ale nie ma ich wiele i są zawartością dodatków, a nie podstawowej wersji gry. Interakcja może polegać tutaj również na budowaniu w naszej osadzie kart z symbolem breloka, które odblokowują inne karty z kłódką. W ten sposób będziemy czerpać punkty od innych graczy.

Dzięki losowości, która jest nieodzownym elementem niemal wszystkich gier karcianych, otrzymujemy grę ze sporą regrywalnością, w której musimy dostosowywać się do aktualnej sytuacji na „drodze”. Na aspekt regrywalności pozytywnie wpływają również minidodatki. Możemy grać tylko z użyciem pojedynczego, jak również łączyć wszystkie i cieszyć się bardziej rozbudowaną rozgrywką. Jeden z nich rozszerza rozgrywkę o dodatkową fazę „Usprawnień”. Gracze od teraz konkurują ze sobą w trzech dziedzinach, a gra nabiera jeszcze większej głębi. Pozostałe dodatki to karty, a w tym nowe możliwości.

Losowość we Włościanach może odgrywać pierwsze skrzypce, gdyż jak już mówiłem, gra polega na budowaniu łańcuchów składających się nawet z czterech kart. A co jeśli zabraknie nam jakiegoś elementu łańcucha? A no właśnie. Dlatego też warto dywersyfikować swoją strategię, planując zdobyć punkty z przynajmniej kilku źródeł. A możliwości jest tutaj od groma i to podoba mi się we Włościanach najbardziej. Każda partia to nowe pomysły na zdobywanie punktów i jest to bardzo satysfakcjonujące.

Ważnym aspektem jest również skupienie się, zwłaszcza w początkowej fazie gry, na pozyskaniu kart z symbolami żywności i budowniczego, które pozwolą nam na pozyskiwanie i zatrudnianie większej liczby fachowców w naszej osadzie. Nic nie stoi jednak na przeszkodzie, by obrać inną drogę i od początku skupiać się tylko na punktach.

We Włościanach spodobał mi się również klimat rozbudowy naszej średniowiecznej osady. Jak już wcześniej wspomniałem, zastosowane tutaj łańcuchy mają logiczny sens. Dzięki temu gra nabiera również charakter edukacyjny. Podczas partii poznałem kilka zawodów, o których nie miałem zielonego pojęcia.

Odpowiadając na zadane na początku tej recenzji pytanie, czy potrzeba nam kolejnej gry z mechaniką draftu i budowania stołu, odpowiadam tak, ale tylko wtedy, gdy mają one własny pomysł na siebie i nie są kalką innych gier znajdujących się już na rynku. Włościanie to oryginalna produkcja, która posiada kilka ciekawych rozwiązań i to dzięki temu gra zostaje w naszej kolekcji. Intuicyjne zasady z kilkoma wyjątkami, których trzeba się nauczyć na pamięć, sprawiają, że grę tłumaczy się innym dość szybko.

O skalowaniu ciężko jest mi się wypowiedzieć, gdyż grałem tylko w dwuosobowym składzie oraz solo. Gra w pojedynkę spodobała mi się na tyle, że chętnie będę wracał do tego trybu rozgrywki, gdy tylko nie będę miał nikogo obok siebie i najdzie mnie ochota na partyjkę we Włościan. Tryb ten jest wymagający, a zwycięstwo dostarcza sporej satysfakcji. Dla większej liczby osób przygotowano dodatkowe karty z kolejnych dwóch kategorii, dlatego też wydaje mi się, że i w pełnym składzie rozgrywka będzie ciekawa, zwłaszcza że tury graczy są dynamiczne i nie ma w nich większych przestojów.

Podsumowanie

Włościanie to pozytywne zaskoczenie i takiej gry brakowało w mojej prywatnej kolekcji. Każda kolejna partia dostarczała mi sporej satysfakcji. Zwłaszcza gdy do podstawowej wersji gry dorzuciłem kilka mini dodatków zwiększających głębie rozgrywki. Cieszę się, że polskie wydanie zostało o nie wzbogacone.

We Włościanach lubię tworzyć łańcuchy pracownicze, lubię ten moment (mechanika „push your luck”), gdy na moją rękę trafi karta, na którą tak długo polowałem, lubię też podbierać karty przeciwnikom, niwecząc ich plan i wymyślać nowe sposoby na zdobycie punktów. Włościanie to również bardzo dobry stosunek ceny do zawartości. Nie rekomendowałbym jednak tego tytułu osobom początkującym, gdyż mogą się oni zniechęcić podczas lektury instrukcji. Włościanie to przyjemna, nieprzepalająca zwojów, oryginalna pozycja, ze znanymi i lubianymi mechanikami. Ten debiut uważam za udany. Warto ją mieć w swojej kolekcji. Polecam!


Mocne strony:

  • minimalistyczna oprawa graficzna…
  • …która pozytywnie wpływa na przejrzystość gry,
  • pakiet dodatków w podstawowym pudełku,
  • edukacyjny charakter,
  • świetne wykonanie,
  • proste zasady,
  • ciekawe połączenie kilku znanych i lubianych mechanik,
  • zaskakująco dobry tryb solo,
  • spora regrywalność,
  • możliwość dostosowania poziomu negatywnej interakcji,
  • bardzo dobry stosunek ceny do zawartości.

Słabe strony:

  • instrukcja mogłaby być lepsza,
  • luźno latające tekturowe przekładki do segregacji kart.

Przydatne linki:

Grę najtaniej kupisz tutaj

Link do strony wydawnictwa

Profil gry w serwisie Board Game Geek


Jeśli chcesz być na bieżąco i podoba Ci się nasz serwis, to zachęcamy do obserwowania nas na facebooku.


Grę do recenzji przekazało wydawnictwo IUVI Games. Bardzo dziękujemy!

Adrian Gieparda

Drzemiąca we mnie pasja i chęć dzielenia się swoją opinią na temat gier, a także szerzenia tego hobby była tak silna, że stworzyłem własny serwis, który nazwałem Diceland. W nowoczesne gry planszowe gram już od ponad 12 lat, a takie tytuły jak Agricola, Troyes, Terraformacja Marsa, czy też Projekt Gaja są dla mnie grami niemalże doskonałymi. Obecnie jestem wielkim fanem wszelkich gier euro, gdzie zdecydowano się użyć mechanikę kości w unikatowy/niecodzienny sposób. Nie odmówię również partii w ciekawe rodzinne tytuły, które pozwalają miło spędzić czas w gronie najbliższych i oderwać się od zgiełku codziennej rutyny.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *