Recenzje

Recenzja #233 Camel Up

Drugie, odświeżone wydanie laureata najważniejszej nagrody w świecie planszówek i światowego bestselleru. Mowa oczywiście o grze Camel Up: Przebiegłe Wielbłądy i nagrodzie Spiel des Jahres. Jest to gra o szalonych i nieprzewidywalnych wyścigach tytułowych garbatych zwierząt. Czy to właśnie Tobie uda się obstawić wielkiego zwycięzcę i przegranego?


Informacje o grze

Autor gry: Steffen Bogen

Ilustracje: Chris Quilliams

Wydawnictwo: Lucrum Games

Liczba graczy: 3-8

Czas gry: 30 minut

Wiek: 8+

Mechaniki w grze: Betting and Bluffing, Dice Rolling, Roll/Spin and Move


Zasiądź w loży i kibicuj!

Który wielbłąd jest Twoim faworytem? Który okaże się czarnym wielbłądem wyścigu? Typuj zwycięzców i przegranych. Daj się ponieść atmosferze gonitwy, ale bądź czujny! To przebiegłe wielbłądy i mogą zrobić Cię w konia! Musisz wykazać się świetną intuicją, aby szejk wypłacił Ci bajeczną nagrodę.

Nie miałem okazji zagrać w pierwszą edycję omawianej dziś gry, ale była długo na moim celowniku. Ostatecznie, gdy tylko dowiedziałem się całkiem przypadkiem, że wydawnictwo Lucrum Games postanowiło wydać drugą edycję tego planszówkowego hitu sprzed kilku lat, od razu poczułem, że to jest właśnie ten moment, by poznać przebiegłe, garbate i szalone wielbłądy. Zapoznałem się również z instrukcją pierwszej edycji, także omówię zmiany, jakie zaszły względem pierwowzoru. Zapraszam na recenzję.


Przegląd elementów gry

Elementy gry zostały zamknięte tym razem również w standardowej wielkości kwadratowym pudełku. Odświeżeniu uległa okładka, która w tej edycji podoba mi się zdecydowanie bardziej, aniżeli w poprzedniej. W środku znajdziemy pieczołowicie dopracowaną wypraskę, w której ułożymy wszystkie elementy gry.

Świetna wypraska, w której przechowamy wszystkie elementy

Instrukcja jest zwięzła i czyta się ją bardzo dobrze. Jest tam wiele przykładów i ilustracji wyjaśniające reguły gry, przez co kontakt z nią jest jeszcze przyjemniejszy.

Bardzo dobrze napisana instrukcja

Dawno nie byłem tak zaskoczony, jak w przypadku planszy do Camel Up. Gdy tylko ją rozłożymy, naszym oczom ukazuje się wielka trójwymiarowa palma. Jej obecność dodaje uroku grze i zachwyca każdego.

Trójwymiarowa samorozkładająca się palma, która dodaje uroku grze

Na duże uznanie zasługuje również plastikowa piramida, ze specjalnym mechanizmem uwalniającym kości. Takie rozwiązania zawsze cieszą.

Piramida ze specjalnym mechanizmem uwalniającym kości

Figurki siedmiu wielbłądów są masywne i specjalnie wyprofilowane w taki sposób, aby każdy z nich mógł wskoczyć na innego. Podczas rozgrywki wygląda to przeuroczo.

Masywne wielbłądy w siedmiu kolorach

Jakby tego było mało, monety, którymi będziemy się posługiwać, są plastikowe i bardzo przyjemne w użyciu. Kafelki typowania wykonano z kolei z grubej tektury, przez co znacząco poprawiła się ich trwałość.

Plastikowe monety w dwóch nominałach

Dodatkowo w pudełku znajdziemy: 6 kolorowych kostek, 48 kart, kafelki piramidy, kafelki typowania oraz znacznik gracza rozpoczynającego. Wszystkie elementy są wykonane z niezwykłą starannością, dzięki czemu całość podczas rozgrywki wygląda fantastycznie – aż chce się grać!

Pozostałe elementy gry

Zasady gry

Zasady gry w Camel Up są bajecznie proste. Każdy z nas wybiera jedną z postaci i bierze odpowiadające jej karty oraz kafelek widowni. Grę zaczynamy z trzema monetami. Pierwszy gracz rzuca wszystkimi kośćmi i ustala początkową pozycję wszystkich wielbłądów. Biały i czarny przedstawiciel garbatych są w różnych kręgach nazywane szalonymi i nie bez powodu, gdyż będą podążać w przeciwnym kierunku wyścigu. Ich kuriozalne zachowanie sprawi, że będą przeszkadzać zwykłym wielbłądom w ukończeniu zawodów.

W trakcie swojej tury gracze będą mogli wybrać jedną z 4 dostępnych akcji (5 w przypadku gdy gramy w 6 i więcej osób). Cały wyścig został podzielony na etapy, które kończą się każdorazowo, gdy z piramidy wypadnie piąta kość. Gracz może zdecydować się na pobranie kafelka typowania i obstawić zwycięzcę danego etapu. Im szybciej zdecyduje się na jakiś kolor, tym większa nagroda, ale również większa niepewność. Każdy kolejny kafelek danego koloru jest wart mniej, a niepoprawne wskazanie prowadzącego może kosztować nas minusowe punkty.

Wyścigi nie mogą się odbywać bez udziału publiczności. Dlatego też do naszej dyspozycji oddano specjalne kafelki, które pozwolą nam wpłynąć na pędzące wielbłądy. Kafelek jest dwustronny, dlatego też możemy się zdecydować na wsparcie lub wygwizdanie wielbłądów. Gdy taki zawodnik wyścigu wejdzie na pole z umieszczonym przez nas kafelkiem, wtedy (w zależności od strony, którą położyliśmy na planszy) cofa się lub idzie do przodu o 1 dodatkowe pole.

Warto tutaj zaznaczyć, że wielbłądy mogą na siebie wchodzić i gdy dojdzie do sytuacji, w której będziemy musieli poruszyć tym znajdującym się niżej, to wtedy poruszamy również wszystkimi znajdującymi się nad nim. Tak samo w przypadku gdy staniemy na szalonym wielbłądzie, który pędzi w przeciwnym kierunku. Oto cały urok tego nieprzewidywalnego wyścigu.

Aby poruszyć którymś z wielbłądów, możemy wziąć piramidę do ręki i wcisnąć specjalny przycisk, który zwolni blokadę. Wtedy z jej środka wypadnie jedna z kości i wskaże o ile i jaki wielbłąd ma się teraz poruszyć. W każdej chwili możemy również obstawić wielkiego zwycięzcę i przegranego – za co uzyskamy sporo monet na koniec gry. Śpieszcie się, gdyż stawka jest naprawdę wysoka.

W przypadku 6 i więcej graczy do naszej dyspozycji oddano jeszcze jedną akcję, która pozwala na zawieranie sojuszy. Możemy wtedy wybrać, któregoś z graczy, by móc na końcu etapu zdecydować się na jeden z należących do niego kafelków. Oczywiście punktujecie za niego razem.

Gra dobiega końca od razu, gdy któryś z wielbłądów przekroczy linię mety. Wtedy sprawdzamy typowania zwycięzcy i przegranego, dodajemy za to monety, po czym podliczamy wszystkie, które udało nam się zgromadzić. Ten z graczy, który przez całą grę zgromadził ich najwięcej, zasłużył na zwycięstwo i uznanie.


Recenzja

Camel Up to gra, wobec której trudno przejść z obojętnością. Fantastyczne wykonanie zachwyca każdego. Wszystko zostało tutaj dopięte na ostatni guzik, ale jeśli nadal nie rozumiesz moich zachwytów, to drogi czytelniku cofnij się kilka akapitów w górę, do wykonania i sam oceń, czy mam rację.

Pomijając już aspekt wykonania, przechodzimy do mechaniki, która w tym przypadku urzekła mnie od pierwszej rozgrywki. W zasadzie nie jest ona specjalnie skomplikowana, tutaj bardziej chodzi o zabawę i kupę śmiechu, którą nam dostarcza. Wyścigi kopytno-garbatych są tak nieprzewidywalne, że nie raz będziecie w szoku. Aspekt ten podkreśla wprowadzenie w odświeżonym wydaniu szalonych wielbłądów, które prują pod prąd, nie bacząc na konsekwencje z tego wynikające. Ich działanie nie raz sprawia, że stawka zmieni się nie do poznania. Bardzo lubię obserwować takie sytuacje w Camel Up, a pojawiają się one bardzo często.

Drugą dużą zmianą w stosunku do pierwszego wydania jest wprowadzenie mechaniki sojuszy, którą stosujemy przy większej liczbie graczy. Sprawdza się ona doskonale, ponieważ w tak licznym gronie, dość szybko może zabraknąć kafelków obstawiania i możemy zostać na lodzie, a tak wybieramy sobie właściwego sojusznika i punktujemy z nim razem za jeden w wybranych kafelków.

Mimo dużej losowości i nieprzewidywalności mamy niejako wpływ na pozycję wielbłądów. Możemy przecież używać kafelka publiczności, a dodatkowo, jeśli uda się go umieścić w prawidłowym miejscu, to jeszcze dodatkowo zarobić przy tym kilka funtów egipskich.

W każdej z naszych rozgrywek bawiliśmy się przednio, często rozgrywając jedną partia za drugą. Można powiedzieć, że losowość ma tutaj duży wpływ na regrywalność, ale poniekąd każda kolejna rozgrywka będzie przypominała poprzednią, dlatego też warto odpowiednio dawkować sobie Camel Up. Gra skaluje się bardzo dobrze, spróbowaliśmy zagrać nawet we dwójkę i pomimo braku takiej informacji na pudełku, też grało nam się przyjemnie. Oczywiście najciekawiej robi się od 4 graczy wzwyż, ale nic nie stoi na przeszkodzie, by wyciągnąć ten tytuł na stół przy mniejszej liczbie graczy.

Gra nie nudzi, ponieważ tury graczy są bardzo dynamiczne, a cała sytuacja na planszy co chwilę ulega zmianie. Gra dostarcza sporo pozytywnych emocji i nie trwa za długo. Lekka dawka negatywnej interakcji w postaci podbierania sobie kafelków obstawiania i akcji publiczności może burzyć plany naszych rywali, ale bez przesady. Mnie to bardzo bawiło. Camel Up mechanicznie przypomina mi grę Pędzące Żółwie, ale w tym przypadku pokuszono się o dodanie ciekawego i odczuwalnego klimatu wyścigów i kilku dodatkowych mechanik urozmaicających całość.

Podsumowanie

Jeśli lubicie tego typu gry, gdzie losowość jest dominującym aspektem rozgrywki i chodzi Wam głównie o dobrą zabawę, kupę śmiechu i masę pozytywnych emocji, to Camel Up to idealna propozycja. Sprawdzi się doskonale podczas zabawy z dziećmi, ale również w gronie rodzinnym np. podczas niedzielnego obiadu. Zasady gry są na tyle proste i intuicyjne, że nawet niedoświadczeni gracze poradzą sobie bez problemu. Dla zaawansowanych graczy mogę zaproponować Camel Up bardziej jako filer pomiędzy czymś cięższym albo po długim dniu w pracy. Jak dla mnie Camel Up to świetny tytuł, który ma szanse spodobać się każdemu. Ja nie doszukałem się w nim żadnej wady. Polecam!


Mocne strony:

  • przepiękne i solidne wykonanie,
  • fenomenalna wypraska,
  • palma 3D, która się sama rozkłada oraz piramida na kości,
  • emocjonująca zabawa do ostatnich chwil, nie nudzi ani przez chwilę,
  • proste zasady,
  • uczy oceny prawdopodobieństwa,
  • nawet do 8 graczy,
  • syndrom „zagrajmy jeszcze raz”,
  • nieprzewidywalność i wszechobecna losowość są atutem w tej grze.

Słabe strony:

  • brak!

Przydatne linki:

Grę najtaniej kupisz tutaj

Link do strony wydawnictwa

Profil gry w serwisie Board Game Geek


Jeśli chcesz być na bieżąco i podoba Ci się nasz serwis, to zachęcamy do obserwowania nas na facebooku.


Grę do recenzji przekazało wydawnictwo Lucrum Games. Bardzo dziękujemy!

Lucrum Games

Adrian Gieparda

Drzemiąca we mnie pasja i chęć dzielenia się swoją opinią na temat gier, a także szerzenia tego hobby była tak silna, że stworzyłem własny serwis, który nazwałem Diceland. W nowoczesne gry planszowe gram już od ponad 12 lat, a takie tytuły jak Agricola, Troyes, Terraformacja Marsa, czy też Projekt Gaja są dla mnie grami niemalże doskonałymi. Obecnie jestem wielkim fanem wszelkich gier euro, gdzie zdecydowano się użyć mechanikę kości w unikatowy/niecodzienny sposób. Nie odmówię również partii w ciekawe rodzinne tytuły, które pozwalają miło spędzić czas w gronie najbliższych i oderwać się od zgiełku codziennej rutyny.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *