Recenzje

Recenzja #981 Miasta marzeń

Stwórz prawdziwe Miasta marzeń! Zaprojektuj nową dzielnicę i jak najlepiej spełnij oczekiwania rady miasta. Pomyśl o budynkach użyteczności publicznej, terenach zielonych oraz jeziorach, przy których będą mogli zrelaksować się mieszkańcy… Czy to Twój projekt osiągnie sukces?

Autorzy gry Miasta marzeń: Steve Finn, Phil Walker-Harding

Wydawnictwo: Nasza Księgarnia

Liczba graczy: 2-4

Czas gry: 30-40 minut

Wiek: 10+


Gra została przekazana mi bezzwrotnie w ramach recenzji od wydawnictwa Nasza Księgarnia. Nie miało to wpływu na kształt mojej opinii/niniejszej recenzji.

Współpraca reklamowa z Ceneo.pl


Kiedy zobaczyłam informację o wydaniu nowej gry przez duet: Steve Finn oraz Phil Walker-Harding, od razu wiedziałam, że to coś dla mnie! Ten pierwszy tworzy ciekawe gry m.in. o przyrodzie (Niezłe ziółka, Pachnący Ogród), a drugi to już prawdziwa legenda w świecie planszówek, szczególnie jeśli chodzi o różnorodne gry kafelkowe (Park Niedźwiedzi, Kakao). Kiedy dotarły do mnie Miasta marzeń, z chęcią przystąpiłam do ogrywania tego tytułu. Czy gra spełniła moje oczekiwania? Zapraszam do recenzji!

Miasta marzeń zajmują średniej wielkości pudełko, które zostało po brzegi wypełnione zawartością! Elementów jest naprawdę sporo i są dość ciężkie, gra więc swoje waży… Ilustracje są szczegółowe, a wykonanie stoi na bardzo wysokim poziomie. W pudełku znajdziemy ciekawie „wyciętą” planszę, ze specjalnym miejscem na płytkę miasta (do wyboru mamy aż 4 dwustronne płytki), która została podzielona na 4 strefy (celów, dzielnic, atrakcji i budynków). W pierwszej chwili plansza wydała mi się nieco nieczytelna przez wszechobecne, rysunkowe „domki”, ale po chwili już się do niej przyzwyczaiłam. Kolejnym elementem gry są 32 fragmenty dzielnic, czyli kafelki, z których będziemy tworzyć naszą dzielnicę. Kafelki są grube i dość duże, dzięki czemu bez problemu można nimi manipulować.

Dość niecodziennym wyposażeniem gry są kolorowe budynki (po 25 budynków w 4 kolorach). Możemy ustawiać je jedne na drugich, tworząc wieżowce (maksymalnie składające się z 4 „domków”). Tworzą one efekt 3D, a gra dzięki nim pięknie prezentuje się na stole. Dodatkowo w pudełku znajdziemy również żetony atrakcji, 32 robotników, znaczniki punktów i celów, 32 karty celów, śliczną gwiazdkę pierwszego gracza, karty pomocy, jasną instrukcję oraz płócienny woreczek do przechowywania i losowania budynków.

Zasady gry w Miasta marzeń nie są skomplikowane i opierają się na dwóch, dobrze znanych w grach planszowych mechanikach. Mamy tutaj układanie kafelków (tile placement) oraz wysyłanie naszych robotników po określone zasoby (worker placement). W swoich turach umieszczamy ich na interesujących nas polach na planszy, a następnie dodajemy do swoich dzielnic: płytki, budynki, atrakcje oraz oczywiście karty celów, które zapewnią nam punkty na koniec rozgrywki. Punkty możemy zdobywać również za: 3 wymagania rady miasta (z płytki umieszczonej przy planszy), za pomniki oraz za różne atrakcje znajdujące się w parkach i na jeziorach. Gra kończy się, kiedy wszyscy gracze stworzą swoje dzielnice wielkości 3×3, czyli po 8 turach. Wygra gracz z największą liczbą punktów.


Miasta marzeń okazały się niezwykle przyjemną grą rodzinną, w którą możemy zagrać z początkującymi graczami oraz z dziećmi. Mamy tutaj jasne zasady, które umożliwiają jednak sporo kombinowania. Naszym zadaniem jest stworzenie dzielnicy, która jak najlepiej będzie współgrać z kartami celów, a przy okazji spełni cele ogólne, wskazane na płytce miasta. Gra jest sałatką punktową, w której musimy wykazać się logicznym myśleniem… Niektóre karty celów się powtarzają, więc przy odrobinie szczęścia (i sprytu!), za niektóre obiekty będziemy punktować więcej niż raz. Co ciekawe, niektóre pola na planszy umożliwiają dobranie elementów dzielnicy „w ciemno”. Od gracza zależy, czy podejmie ryzyko dobrania takich obiektów… Gra przypomina mi kilka gier, które miałam okazję poznać, w tym Neopolis, czy Miasto w Chmurach od Phil’a Walker-Harding’a. W nich również tworzymy trójwymiarowe miasta, ale mamy mniej zaawansowany system dobierania nowych elementów.

Jeśli chodzi o skalowanie, to w różnych składach miałam zdecydowanie inne wrażenia z rozgrywki. Najlepiej grało mi się w pełnym, 4-osobowym składzie, gdyż na planszy było wtedy dość ciasno i rozgrywała się prawdziwa bitwa o najlepsze elementy (i o pierwszeństwo, które zapewnia dobranie dwóch losowych budynków z woreczka). We 3 osoby, było nieco luźniej i zawsze na planszy zostawały „niechciane” obiekty. We dwie osoby natomiast każdy miał do dyspozycji aż 8 pracowników, a gra skracała się do 4 rund (chyba, że graliśmy w wariant, w którym tworzyliśmy większe dzielnice). Martwię się trochę o regrywalność Miast marzeń, gdyż właściwie za każdym razem wykonywaliśmy to samo. Oczywiście zmieniają się karty celów, ale przydałaby się ich nieco większa różnorodność (może układy konkretnych budynków obok siebie?). Niektóre karty były również bardziej wartościowe od innych. To, co najbardziej spodobało mi się w grze to lekkość zasad i przyjemność z tworzenia swojego miniaturowego miasta pełnego budynków. Miło się obserwowało jak z jednej płytki, tworzyła się cała metropolia. Aż chciało się zaśpiewać „Tu na razie jest ściernisko….”


Podsumowując, Miasta marzeń to interesująca gra-układanka, w której tworzymy dzielnice ze wszystkimi niezbędnymi budynkami i krajobrazami. Podczas rozgrywki spełniamy kilka celów, które na koniec gry przyniosą nam punkty za to, co udało nam się zaprojektować. Gra jest bardzo ładnie wykonana i pełna dobrej jakości elementów. Świetnie sprawdzi się jako prezent oraz jako pozycja rodzinna. Polecamy!


  • proste zasady rozgrywki,
  • różne odczucia w różnych składach,
  • przyjemna układanka,
  • sprawdzi się jako prezent,
  • gotowy projekt pięknie prezentuje się na stole,
  • bardzo ładnie wykonane elementy.
  • przydałaby się większa różnorodność kart celów.

Przydatne linki:

Link do strony wydawnictwa

Więcej o grze na Planszeo

Jeśli doceniasz naszą pracę i zaangażowanie albo po prostu podoba Ci się nasz portal i to, co robimy, to możesz nas wesprzeć niewielką kwotą – za co bardzo dziękujemy!!!

Postaw mi kawę na buycoffee.to

Jeśli chcesz być na bieżąco i podoba Ci się nasz serwis, to zachęcamy do obserwowania nas na facebooku.

Natalia Jagiełło

Od dziecka bardzo lubiłam grać w gry planszowe. Grałam z rodzicami i przyjaciółmi, w domu i szkole. Moje pierwsze gry, do których do dzisiaj mam spory sentyment to: Rummikub i Kaleidos. Z wiekiem gry poszły na jakiś czas w odstawkę, ale pasja wróciła z wielką mocą, kiedy zostałam mamą. Anastazja i Zojka pomogły mi na nowo odkryć miłość do gier planszowych, a nasza kolekcja stale się powiększa. Bardzo lubimy grać w gry familijne i edukacyjne, nasze ulubione pozycje to Pędzące Żółwie, Śpiące Królewny i Kakao. Bardzo lubię wykorzystywać gry w edukacji domowej córek, uczę je czytać i liczyć właśnie dzięki grom, które zabieramy ze sobą dosłownie wszędzie. Wieczorami lubię pograć z mężem i znajomymi w bardziej skomplikowane tytuły, takie jak na przykład Azul czy Brzdęk.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *