Recenzja #931 Smoki z głębin
Czy uda Ci się obronić Morskie Królestwa przed atakami podstępnych piratów? Zatapiaj statki, wykonuj misje i spraw, aby to Twoje Smoki z głębin zyskały wieczny szacunek i chwałę… Przedstawiamy nowość od wydawnictwa Muduko, czyli grę, która charakteryzuje się prostymi zasadami, a zarazem prawdziwą głębią rozgrywki!
Informacje o grze Smoki z głębin
Autorzy gry Smoki z głębin: Yaniv Kahana, Simone Luciani, Pini Shekhter
Wydawnictwo: Muduko
Liczba graczy: 2-5
Czas gry: 40 minut
Wiek: 8+
Gra została przekazana mi bezzwrotnie w ramach recenzji od wydawnictwa Muduko. Nie miało to wpływu na kształt mojej opinii/niniejszej recenzji.
Współpraca reklamowa z Ceneo.pl
Smoki z głębin to jedna z największych premier wydawnictwa Muduko w tym roku. Gra duża, pełna kolorowych elementów i ze znanym nazwiskiem na okładce, które może przyciągnąć do siebie nieco bardziej zaawansowanych graczy. Oczywiście mam tu na myśli Simone Luciani, współautora takich hitów jak Tzolk’in, Barrage czy Wyprawa Darwina. Tym razem Luciani częstuje nas nieco lżejszą, ale nadal wymagającą mechaniką i zaprasza do zabawy graczy familijnych. Czy gra sprawdza się w rodzinnych rozgrywkach? Zapraszamy do recenzji!
Smoki z głębin
Smoki z głębin zajmują dość duże i ciężkie opakowanie. Gra prezentuje się bardzo ładnie, okładka jest klimatyczna, a nieliczne ilustracje, które zobaczymy w grze, są czytelne, a ich znaczenie jest łatwe do zapamiętania. Największe wrażenie robią oczywiście drewniane znaczniki smoków morskich. Jest ich ponad 200, a pełny komplet umożliwia rozgrywkę aż 5 graczom! Smoki będziemy tworzyć sami, oznacza to zatem, że gracze będą mieć co prawda taką samą liczbę smoków, ale będą one różniły się kształtami i długością ciała. Podczas gry każdy „kawałek” smoka ma znaczenie, gdyż w każdym z czterech królestw na planszy będziemy starali się zdobyć przewagę naszego plemienia.
Gotowe smoki prezentują się bardzo ładnie, a obserwowanie, jak plansza się nimi zapełnia, sprawia sporo frajdy. Niestety podczas rozgrywki w mniejszym gronie nie możemy wybierać ulubionych kolorów znaczników, gdyż te dobieramy w zależności od liczby graczy. Spowodowane jest to oczywiście zmniejszeniem liczby znaczników w kolejnych kolorach, których i tak jest mnóstwo.
Smoki na planszę możemy wykładać jedynie zgodnie z posiadanymi kartami wzorów. Kojarzy mi się to z wieloma grami „tetrisopodobnymi”, w których dopasowujemy różnokształtne elementy, na przykład z grą Patchwork. Tutaj jednak nie mamy gotowego kafelka w ręce, musimy nieco wysilić nasz mózg, żeby wyobrazić sobie ułożony kształt na planszy. Gracze z wyobraźnią przestrzenną, poczują się tutaj jak ryba (smok?) w wodzie. Dodatkowo należy pamiętać o kilku zasadach dokładania znaczników, chociażby o takich, jak to, że nasze dwa smoki nie mogą się „dotykać”, a każdy kolejny dokładany stwór musi przylegać do jakiegoś innego smoka (przeciwnika) bądź do centralnej wyspy. Często zdarza się, że aby dołożyć wybrany kształt musimy uiścić opłatę za wir bądź prąd wodny, do których może wpaść nasz smok. Dlaczego płacimy złotem wirowi albo prądom morskim nie mam pojęcia…. Powiedzmy, że to opłata dla Posejdona.
Warto wspomnieć, że plansza składa się z kilku dwustronnych „puzzli”, które dokładamy losowo. Statki pirackie również układamy sami, dzięki czemu każda rozgrywka wygląda inaczej, a my za każdym razem musimy kombinować, jak podtopić najcenniejsze okręty.
Czy gra wciąga niczym wir morski?
Smoki z głębin to gra, na którą składa się kilka mechanik, a te razem tworzą zgrabną całość. Statki pirackie zbieramy, aby za nie spełniać specjalne cele (które przyniosą nam na koniec spory przypływ punktów). Co ciekawe, mamy tutaj specjalną talię rafy koralowej, która jest wyjątkowo pożądana przez graczy. Dzięki niej możemy otrzymać bardzo mocne karty, jokery, dodatkowe znaczniki złota, czy karty przewagi w Królestwach. I to właśnie o tę przewagę toczy się zacięty bój, gdyż dobrze umieszczone smoki mogą zapewnić najwięcej punktów podczas rozgrywki. Plansza została podzielona na cztery Królestwa, będziemy więc podliczać „głowy” w każdym z nich. Jeśli remisujemy, podliczamy znaczniki ciał. Szczęśliwy zwycięzca otrzyma 3 punkty za każdy widoczny (niezakryty znacznikiem) wir. Zwykle wirów jest sporo, gdyż podczas rozgrywki gracze ich unikają, aby nie musieć wypłacać się z cennego złota. Jest więc o co walczyć!
Smoki z głębin to gra, w której mamy całkiem sporo możliwości kombinowania. Jest ciekawie, jest kolorowo, nie jest zbyt trudno i zbyt długo… Gra nam się zdecydowanie spodobała, jest to taki następny poziom, do którego możemy przystąpić po ograniu prostszych gier. Nie jest to raczej planszówka „na start”, ale jako kolejny stopień wtajemniczenia jak najbardziej! Dzieciakom i dorosłym podobają się kolorowe figurki smoków i „przepychanki” na planszy. Gra wymaga nieco czasu, aby ją przygotować, a jeszcze więcej czasu, żeby te wszystkie znaczniki pochować. Ale zdecydowanie warto!
Podsumowanie
Podsumowując, uważam, że Smoki z głębin to warta uwagi pozycja dla nieco już ogranych graczy oraz dla rodzin uwielbiających strategiczną rozgrywkę. Nie mamy tutaj negatywnej interakcji, ale mamy sporo główkowania przy dokładaniu naszych smoków. Gra jest bardzo ładnie wykonana, świetnie prezentuje się na stole, więc myślę, że wspaniale sprawdzi się jako prezent. Polecamy!
Mocne Strony:
- bardzo ładne wykonanie,
- ciekawa mechanika,
- możliwość zdobywania punktów na różne sposoby,
- mała losowość,
- ćwiczy logiczne myślenie,
- rozwija wyobraźnię przestrzenną,
- niezbyt długi czas rozgrywki.
Słabe Strony:
- wymaga nieco czasu na przygotowanie rozgrywki.