Recenzja #491 Mur Hadriana
Długi na 117 km, wysoki na 5 m – mur Hadriana utrudniał przemieszczanie się między północną a południową częścią Brytanii. Robi wrażenie, prawda? Jednak budowanie muru to nie najczęstszy temat przewodni planszówek. Czy Bobby Hill sprostał wyzwaniu i dał nam tytuł, który spełni nasze oczekiwania? Sprawdźcie sami, czy ta mózgożerna wykreślanka mogła się udać!
Informacje o grze Mur Hadriana
Autor gry Mur Hadriana: Bobby Hill
Wydawnictwo: Portal Games
Liczba graczy: 1-6
Czas gry: 30-60 minut
Wiek: 12+
Uwielbiam wykreślanki, dlatego z niecierpliwością czekałem na swój egzemplarz Muru Hadriana. Do tej pory pierwsze miejsce zajmowało u mnie nieśmiertelne i niezbyt piękne „Rzuć na tacę”. Propozycja od Portalu została jednak przygotowana z wiele większym rozmachem. Ciężkie pudło, bloczki rodem z Excela – trzeba przyznać, że jest w tym wszystkim rozmach godny gry planszowej o Imperium Rzymskim! Zdobywanie i obrót zasobami oraz najeźdzcy, którzy z każdą rundą są coraz silniejsi. Czy uda się Wam zdobyć sławę i przychylność dyplomatów, aby stać się najabardziej szanowanym generałem?
Recenzja Mur Hadriana
Pierwsze wrażenie z najnowszej wykreślanki od Portal Games przypomina zderzenie z prawdziwym murem. Małe pudełko, po którym nie spodziewacie się takiej wagi. Dodatkowo okazuje się, że w środku jest talia kart, meple, kilka planszetek i bloczki, które posłużą w tym przypadku za planszę. Nie jest tego zbyt wiele, lecz wszystko zostało okraszone na tyle przyjemnymi dla oka grafikami, że nie można się do niczego przyczepić. Do momentu, kiedy oglądacie elementy, jest naprawdę fajnie. Jednak kiedy ktoś przed Wami już położy „planszę” – możecie się przerazić. Jest tego pełno. Liczne miejsca na wykreślanie, przeróżne ikony, plusy, okręgi czy symbole. Generalnie zapowiada się dużo myślenia. Jednak po 15 minutach tłumaczenia zasad wątpliwości powoli się kończą, a po pierwszej turze dołączacie do grona osób, które uważają, że ta gra ma proste zasady. Zasady które dobrze poznane, pozwolą na zgłębienie ogromu możliwości, jakie daje rozgrywka w Mur Hadriana.
Zasady w dwie minuty
Gra składa się z 6 rund (lat). Każdy z graczy będzie w tym czasie budował swoją część muru oraz jej zaplecze po to, żeby zbierać punkty i okryć się chwałą Rzymu. Runda składa natomiast się z 3 faz:
- Przygotowanie roku – W tej fazie dobieramy surowce zgodnie ze swoją własną produkcją, te przedstawione na dobranej karcie losu oraz jednej z karty naszego decku, którą zdecydowaliśmy się położyć obok planszetek.
- Faza akcji – Tutaj zaczyna się dosłownie jazda bez trzymanki. Każdy działa na swojej własnej planszetce. Zasada jest prosta – do wykonania akcji potrzebne są konkretne kolory mepli czy surowce. Za wykonanie akcji dostajemy różne bonusy tj. inne meple, awans na torze punktacji lub wystawiamy żołnierzy do kohort. Im lepiej zaplanujecie swoje ruchy, tym więcej zrobicie w turze i być może… wygracie!
- Koniec roku – Dobranie kart losu i rozpatrzenie ataków plemion na nasz mur.
I tyle! Jak pewnie słusznie się domyślacie – downtime w Murze Hadriana praktycznie nie istnieje. Akcje są płynne i nie ma czasu na planowanie nie wiadomo jak długofalowych strategii. Jest to niewątpliwy plus, który ciągnie za sobą kilka minusów. Mianowicie w grze nie istnieje praktycznie żadna interakcja. Owszem, jest akcja, które pozwala skorzystać z karty przeciwnika za surowce, ale to to jednorazowy przypadek. Mi osobiście to nie przeszkadza, bo satysfakcja z wykonywanych akcji i budowania własnego silniczka jest tak ogromna, że wystarczy jedna partyjka, aby inni gracze chcieli ten tytuł w swojej kolekcji.
Mur Hadriana przyszłością wykreślanek?
Klimat gry jak na eurosuchara przystało jest głównie na ilustracjach. Oprócz nich w oczy rzuca się jeszcze logika, która sprawia, że akcje nie są aż tak puste, jakby się mogło wydawać. Tj. przykładowo szkolimy gladiatorów i faktycznie sprawiamy naszymi akcjami, że stają się lepsi albo budujemy mur i ulepszamy tym samym swoją obronę. Nie jest to aż tak abstrakcyjne jak na początku wspomniane „Rzuć na tacę”.
Jeśli chodzi o porównanie do innych wykreślanek to pierwszy raz mam styczność z grą tego typu, która jest również w moim odczuciu pełnoprawnym euro. Takim, na który możemy się zgadać ze znajomymi a nie takim, który będzie rozgrzewką przed czymś większym. Mam nadzieję, że to oznacza renesans tego gatunku i z cichą nadzieją czekam na więcej takich pozycji.
W Murze Hadriana trudno mówić o skalowaniu. Nie o to przecież chodzi w pasjansie. Obecność innych graczy oczywiście nie przeszkadza. Sprawia, że zerkamy często na swoje plansze i przeżywamy, że ktoś się rozbudował już o wiele lepiej od nas, albo że to właśnie wszyscy zostają w tyle. Jest to smaczek, ale to czy gramy w większą liczbę osób, czy w pojedynkę, sprawia niewielką różnicę. Chyba że spojrzymy na to ze strony rywalizacji, która jak wiemy w grach euro ma duże znaczenie. Bo przecież chodzi o to, aby to właśnie nasze decyzje i ich następstwa okazały się te lepsze i gwarantujące wygraną. Czyż nie?
Coś, co pięknie się udało tutaj zrobić to wyważenie rozgrywki. Na początku myślałem, że gra cierpi na syndrom – gimnastykowania się tylko po to, żeby na końcu rozgrywki od przeciwników dzieliło nas tylko kilka punktów. Kolejne partie sprowadziły mnie na ziemię w momencie, kiedy jeden z graczy miał dwukrotnie więcej punktów. Są lokacje, które pozwalają nam aktywować fajne combosy, ale też nie zawsze jest okazja, żeby pójść akurat tą drogą. Znalezie tych idealnych rozwiązań i wyszukanie swojej drogi do zwycięstwa bywa trudne!
Przyjemny pasjans i co dalej?
Zagadkowa jest dla mnie regrywalność tytułu. Wydaje się, że opcji jest wiele i na pewno pierwsze 20 partii nie przyniesie znużenia. Nie udało nam się jeszcze odnaleźć idealnego schematu czy strategii, która gwarantować będzie zawsze kosmiczną liczbę punktów na koniec. Czy takie rozwiązania istnieją? Trudno powiedzieć. Z pewnością spora liczba kart i różne poziomy trudności rozgrywki powodują, że minie sporo czasu zanim pojawi się schemat powtarzalności.
Losowość w Murze Hadriana pojawia się w kilku miejscach. Są nawet „minigry”, które zakładają dociąganie kart z losowym numerem, który może nam zapewnić punkty. Przede wszystkim, największa losowość pojawia się w momencie dobierania kart z oznaczeniem, która część muru jest atakowana. Nie mamy na to wpływu i może się zdarzyć, że zabezpieczymy się wszędzie tylko nie po tej stronie, z której przyjdzie natarcie. No cóż – nie wszystko da się zaplanować. Z drugiej strony takie mechanizmy powodują, że nigdy nie możemy być pewni swojej sytuacji, a nasze akcje powinny być jak najbardziej wyważone. Jeśli całkowicie olejemy obronę, to szybko zakopiemy się w ujemnych punktach, ale jeśli skupimy się tylko na niej od początku gry, to później może być ciężko nadgonić innych graczy.
Mur Hadriana – Podsumowanie
Mur Hadriana przenosi nas na zupełnie nowy etap wykreślanek. Podczas rozgrywki nie czujemy się, jakby to był kolejny filer na 20 minut. Czujemy jakbyśmy grali w bardzo przyjemne euro. Cały czas coś się dzieje i rozgrywka potrafi być bardzo odprężająca. Myślę, że nawet jeśli nie jesteście przekonani do tego typu gier, to i tak warto dać jej szansę. Przyznam że ja sam nie mogłem się oderwać od tej gry przez pierwsze dni. Zdecydowanie ma w sobie coś uzależniającego. Możliwości łączenia wielu akcji i satysfakcja z wygranej są tutaj niesamowite. Mur Hadriana jest tak wciągający i tak bardzo zabawny, że zawsze jestem gotowy na kolejną partie. Jestem więc przekonany, że będziecie czuli się podobnie. Sam Hadrian by tego lepiej nie wymyślił!
Mocne Strony:
- szybkie przygotowanie rozgrywki,
- świetna i prosta mechanika,
- uzależnia,
- piękne ilustracje,
- syndrom kolejnej partii,
Słabe Strony:
- losowość przy ataku Piktów,
- początkowo może przerazić, ale tylko początkowo!
Przydatne linki:
Profil gry w serwisie Board Game Geek