Recenzje

Recenzja #261 U-Boot

Kapitan powiedział – „Pamiętajcie! Przepływamy sektor dobrze strzeżony przez brytyjskie lotnictwo. Jeżeli tylko usłyszycie nadlatujące samoloty…” W tym momencie tę z pozoru spokojną chwilę zakłócił zbliżający się ryk silników. Niczym rozwścieczona bestia na niebie pojawił się punkt, który zbliżał się z niesamowitą prędkością. Co robić? Jaki jest Twój rozkaz Kapitanie?


Informacje o grze

Autorzy gry: Iron Wolf Studio Artur Salwarowski i Bartosz Pluta

Ilustracje: Chris Clor, Marcin Krawczyk, Jan Różański, Michał Sztuka, Dawid Wiącek

Wydawnictwo: Phalanx

Liczba graczy: 2-4

Czas gry: 60+

Wiek: 14+

Mechaniki w grze: Action Points, Kooperacja, Symulator, Worker Placement


Ocean wzywa, a załoga czeka na Twoje rozkazy. Czy zdołasz poprowadzić elitę Kriegsmarine do boju? Tylko od Ciebie zależy, czy będziesz przebiegłym myśliwym, czy przerażoną zwierzyną, gdy zanurzysz się we wzburzonych wodach największego konfliktu w historii!

Gra planszowa U-boot to tytuł, obok którego nie można przejść obojętnie. Pierwsze spotkanie z okrętem podwodnym wywołuje przeróżne reakcje. Jedni gracze odejdą zachwyceni, ponieważ otoczka fabularna gry będzie dla nich strzałem w dziesiątkę. Inni natomiast mogą pomyśleć, że tematyka jest im zupełnie obca. Kolejni natomiast stwierdzą, że planszówka i aplikacja to złe połączenie. Trzeba przyznać, iż na rynku jest mało gier, które sprawiają wrażenie tak mocno ograniczonych pod kątem grupy docelowej. Jak jest naprawdę? Czy U-boot jest grą dla każdego? Mamy nadzieję, że po przeczytaniu recenzji rozwiejemy Wasze wszelkie wątpliwości.


Przegląd elementów gry

Gdy po raz pierwszy zobaczyliśmy U-boota, oczarował nas swoim niesamowitym wyglądem. Duży model okrętu podwodnego pośrodku stołu to świetna podstawa do stworzenia niesamowitego klimatu. Podczas gry to właśnie dzięki niemu możemy odnieść wrażenie, że jesteśmy gdzieś w środku. Jako kapitan, pierwszy oficer, nawigator i starszy mechanik dyskutujemy o tym, czym ma zająć się każdy z naszych czterech podwładnych. Jeżeli kojarzycie z filmów wojennych sceny, gdzie sztab pochyla się nad stołem pełnym miniatur, robi poważne miny i planuje kolejne ruchy – tutaj będziecie mieli okazję to przeżyć.

W pudełku znajdziemy panele graczy, które pomogą nam w odgrywaniu konkretnych ról:

  • Kapitan posiada na nim tor rozkazów, morale oraz kilka talii kart związanych z podnoszeniem „samopoczucia” załogi.
  • Pierwszy Oficer dysponuje żetonami leków oraz kartami wydarzeń.
  • U nawigatora znajdziemy mapę taktyczną, narzędzia służące do określania pozycji okrętu oraz… kuchnię.
  • Starszy mechanik będzie na nim poruszał wskaźnik głębokości i aktualnej prędkości naszego okrętu. Swoje miejsce mają tu również skrzynki z narzędziami.
Znaczniki usterek

Oprócz tego panele posiadają część, która pozwala nam monitorować stan naszej wykwalifikowanej załogi i oznaczać postępujące zmiany wachty.

Jak już wspominaliśmy – każdy z graczy sprawuje na pokładzie ważną funkcję, a jego obecność reprezentowana jest przez 4 figurki odpowiadające poszczególnym umiejętnościom. Zostały one wykonane bardzo starannie, ale najlepsze jest to, że każda z nich wykonuje inną czynność symbolizowaną dodatkowo różnorodnym kształtem podstawki. Dzięki temu nie będziemy kontrolować armii klonów stojącej na mostku. Jest to bardzo fajny zabieg, który pozwala na taktyczne rozmieszczenie naszej załogi.

Część załogi podczas rozwiązywania problemu w maszynowni

Elementy gry najlepiej podzielić w odniesieniu do dostępnych ról. I tak oprócz planszetek oraz panelów wachty kapitan otrzymuje kartki wyrwane z notatnika, czyli klimatycznie wykonane karty związane z morale załogi. Dzięki nim może po ciężkim „polowaniu” na wrogie handlowce, rozdać drużynie piwo lub wysłać kogoś na odpoczynek. Oprócz tego otrzymuje on również 3 talie kart, z których będzie automatycznie dociągał wydarzenia w momencie, kiedy morale będzie się obniżać. Kolejnym, małym, aczkolwiek zapewniającym wiele imersji dodatkiem, jest dziennik kapitana, w którym będzie mógł notować wszystko, co będzie uważał za stosowne. A uwierzcie – w U-boocie przepływ informacji jest najważniejszy.

Planszetka Kapitana

Jeśli chodzi o pierwszego oficera, to dysponuje on kartami wydarzeń, żetonami leków oraz kartami obrażeń. Otrzymuje on również arkusz kodów enigmy oraz arkusz identyfikacyjny, który posłuży do rozpoznawania okrętów na horyzoncie. Funkcja oficera jest bardzo ważna, ale więcej o tym znajdziecie w kolejnym rozdziale.

Karty wydarzeń oraz lekarstwa Pierwszego Oficera

Bez dobrego nawigatora nigdzie nie dopłyniemy. O ile w wielu grach nawigację moglibyśmy sprowadzić do pociągnięcia karty, czy postawienia w którymś miejscu znacznika gracza, w U-boocie nawigatorowi przydają się prawdziwe umiejętności żeglarskie. Do swojej dyspozycji otrzymuje mapy strategiczne, dysk torpedowy, kątomierz, linijkę, znaczniki okrętów, które będzie wystawiał na mapie taktycznej oraz żetony jedzenia. Jest tego dość dużo, dlatego spojrzenie osoby, która gra po raz pierwszy i chciałaby zostać akurat nawigatorem – bezcenne. Wszystkie elementy są bardzo dobrej jakości, aczkolwiek może przesadzono odrobinę ze skalą plastikowych modeli. Mogłyby być odrobinę większe, ale w razie, gdyby komuś to przeszkadzało, można je zastąpić tekturowymi żetonami, które również znajdziemy w pudełku.

Planszetka Nawigatora

Kolejną ważną osobą na okręcie jest ktoś, kto trzyma się trochę z tyłu (a raczej pod spodem), ale gdyby jego zabrakło, cały zespół miałby poważne kłopoty. Mechanik, bo o nim mowa, posiada do swojej dyspozycji żetony usterek, zagrożeń, zalanej sekcji, sprzętu oraz znaczniki skrzynek z narzędziami. Gdy nadejdą najtrudniejsze chwile, to na jego ramionach spocznie walka o przetrwanie, gdyż jak tylko okręt zacznie przeciekać, musi on w określonym czasie ułożyć trudną układankę techniczną.

Karty Starszego Mechanika

W elementach gry nie może oczywiście zabraknąć silnika całej rozgrywki – aplikacji U-boot. Została ona wykonana naprawdę bardzo dobrze. Nie są to może wyżyny graficzne, jak w aktualnych pecetowych produkcjach, ale z pewnością wystarczy, aby nasza załoga mogła chociaż na chwilę zerknąć na otwarte morze, w celu zobaczenia wrogich okrętów – emocji na pewno nie zabraknie.

Panel Pierwszego Oficera wraz z uruchomioną aplikacją

Instrukcja gry pozytywnie zaskakuje. Znajdziemy w niej 50 stron zasad napisanych w na tyle przystępny sposób, że nawet jeżeli nie zapamiętamy czegoś, to jesteśmy w stanie bardzo szybko to odnaleźć podczas rozgrywki. Jest okraszona licznymi przykładami, które rozwiewają wszelkie wątpliwości. Oczywiście najlepiej by było, gdyby każdy z graczy przeczytał przed grą część, która dotyczy sprawowanej przez niego funkcji, ale dobrze przygotowany kapitan powinien znać wszystkie stanowiska i podpowiadać załodze w wymagających sytuacjach.

Niestety najnowsza wersja instrukcji nie ma swojego polskiego odpowiednika, a wprowadza kilka zmian i dodatkowych opcji, których nie znajdziemy w podstawowej grze. Dodaje również więcej przykładów, dzięki czemu możemy zweryfikować czy graliśmy poprawnie.

Kiedy przeczytamy instrukcję, jesteśmy w stanie grać, ale nie zapominajmy, że to symulator i na zasadach się nie kończy. Dlatego w pudełku możemy znaleźć jeszcze jedną, obszerną, 30- stronicową książkę dotyczącą taktyki bojowej. Jeśli myślicie, że później „coś się najwyżej wymyśli” to obawiamy się, że możecie dość szybko skończyć grę. Po napotkaniu wrogiego okrętu nie ma czasu na zerkanie do poradnika taktycznego. Tym bardziej, kiedy okaże się, że płyniemy centralnie na siebie.


Zasady gry

U-boot jest asymetryczną grą kooperacyjną. Każdy z graczy wykonuje zupełnie inne akcje, które łączy jedno – okręt podwodny i wspólna wola przetrwania.

Dysk torpedowy oraz część mapy taktycznej

Przed rozpoczęciem gry ustawiamy w aplikacji misję, którą będziemy rozgrywać. Może to być zarówno pojedyncza misja, jak i łączona lub kampania. Zanim przeczytamy scenariusz, wybieramy poziom trudności równoznaczny z poziomem realizmu rozgrywki. Musimy jeszcze decydować, kto będzie odgrywał jaką rolę. Do wyboru mamy kapitana, pierwszego oficera, nawigatora i starszego mechanika. Poszczególne postaci możemy przydzielić, kierując się podpowiedziami z instrukcji. I tak na przykład nawigator jest dobry „dla graczy o dobrej orientacji przestrzennej (lub z doświadczeniem żeglarskim)” itd. Stanowiska charakteryzują się następującymi zadaniami:

  • Kapitan jest tutaj oczywiście kluczową postacią. To on powinien znać grę w 100%. Zarówno pod kątem zasad, jak i taktyki wojennej. Można powiedzieć, że jest on mistrzem gry, na którym spoczywa największa odpowiedzialność. U-boot świetnie to oddaje. W tej roli zdamy sobie sprawę z tego, że podejmując błędne decyzje, inni gracze mogą zacząć tracić do nas zaufanie. Warto wspomnieć, że jedynie przy pomocy rozkazu, który może wydać kapitan, gracze mają możliwość przesuwania swoich figurek po okręcie. Ponadto, za każdą akcję podejmowaną przez graczy kapitan musi „płacić” przesuwając znacznik na torze rozkazów.
  • Pierwszy oficer, czyli prawa ręka kapitana, to ktoś, kto będzie głównie obsługiwał aplikację i pilnował, aby każdy z graczy (łącznie z kapitanem) nie pomijał zasad lub nie popełniał błędów. W przypadku gry czasu rzeczywistego ma to duże znaczenie. Dodatkowo zajmie się on przydzielaniem lekarstw i opatrunków dla pozostałych. Duet kapitana z pierwszym oficerem to bardzo ciekawe, a czasami nawet wybuchowe połączenie.
  • Nawigator – Wyobraźcie sobie, tą przestrzeń. Otwarte morze i brak radaru, który pozwoliłby Wam w łatwy sposób określić Waszą lokalizację. To wszystko należy właśnie do obowiązków na tym stanowisku. Dodajcie jeszcze do tego, że błąd w obliczeniach może sprawić, że wpłyniemy na zaminowane sektory lub wynurzymy się prosto na celowniku wrogiego okrętu. W międzyczasie nawigator będzie również dbał o pełne brzuchy załogi, przygotowując dla niej posiłki – układając w odpowiedni sposób żetony w kuchni.
  • Starszy mechanik to ostatnie stanowisko, które wymaga obsadzenia. Jest to ten rodzaj specjalisty, który z papierosem w ustach oznajmia „Panie kierowniku, nie damy rady naprawić tego tak szybko. Potrzebujemy wsparcia… bez silników daleko nie popłyniemy.” Dla osoby grającej mechanikiem gra jest najbardziej skomplikowana pod kątem rozmieszczania ludzi. Ciekawym rozwiązaniem jest tutaj również to, że przed rozgrywką umieszcza on narzędzia w różnych częściach łodzi, a później umiejętnie wykorzystuje swoje zdolności logistyczne do przemieszczania skrzynek tak, żeby pomagały podczas przeglądów i awarii.
U-boot od kuchni

Zasady U-Boota trudno jest przedstawić w taki sposób, żeby napisać o wszystkim bez pominięcia ważnych i ciekawych elementów, dlatego postaramy się przybliżyć je na krótkim przykładzie prosto z gry:

  1. Kapitan rozmawia z załogą o przebiegu misji. Prosi nawigatora o wyznaczenie kursu oraz o ustawienie 4 obserwatorów na mostku. Informuje, że będziemy płynąć całą naprzód. Prosi również oficera o konsultację aktualnych usterek i rozmieszczenie ludzi z mechanikiem. Następnie przestawia swój znacznik rozkazów i ogłasza mobilizację.
  2. W tym momencie każdy z graczy przenosi swoje figurki. Najlepiej jest to zrobić w taki sposób, aby przed kolejnym rozkazem niepotrzebna była następna mobilizacja. Czyli na przykład mechanik rozmieszcza swoich pracowników tak, żeby zająć się aktualnymi przeglądami, ale też, żeby w razie czegoś mieć możliwość szybkiego zanurzenia okrętu. Oficer w tym momencie upewnia się, że załoga zajęła odpowiednie stanowiska.
  3. Po mobilizacji każdy z graczy ogłasza swoją gotowość. Na rozkaz kapitana uczestnicy oznaczają odpowiednim żetonem aktywację swoich figurek, a oficer wprowadza te dane do aplikacji. Jeżeli załoga jest wyszkolona do obsługi danego sprzętu, kładzie jeden żeton aktywacji, jeżeli nie – dwa.
  4. Następnie, kiedy nasz okręt wypływa na pełne morze, jesteśmy w stanie przyspieszyć czas w aplikacji w taki sposób, żeby zwalniał, kiedy dzieje się coś ważnego. Najlepsza zabawa zaczyna się jednak w momencie, gdy oficer ogłasza, że wykryto zagrożenie. Krótka kalkulacja – my widzimy ich, to znaczy, że jak czegoś szybko nie zrobimy – oni zobaczą nas. Na decyzję często jest bardzo mało czasu. W szczególności, kiedy napotykamy wrogie lotnictwo.
Narzędzia nawigatora

I to właściwie tyle, jeśli chodzi o główny trzon rozgrywki. Zastanawiacie się pewnie, co tak naprawdę musi robić nawigator i mechanik, ponieważ opis wygląda trochę tak, jakby grał tylko kapitan, a reszta wykonywała jego rozkazy. U-boot to jednak nie symulator gracza alfa i żaden z członków załogi nie powinien się nudzić. Nikt tak naprawdę nie wchodzi w szczegóły pracy wymienionych funkcji. W związku z tym są oni fachowcami, którzy muszą w pewnym momencie się odezwać i powiedzieć „Tego nie można przecież tak zrobić!”. W momencie, kiedy wykonamy misję, gra się kończy, a nasze działania są oceniane. W zależności od naszej skuteczności powiodło nam się lub odnieśliśmy porażkę.

Worek do losowania żetonów załogi

Przed pierwszą rozgrywką warto odwiedzić stronę internetową U-boota i pobrać z niej pliki Technical reference i Tactical data. W tych dokumentach znajdziemy zapisy, które znacznie ułatwią nam rozgrywkę. Będziemy mogli dzięki temu mieć wpływ na więcej elementów, jak chociażby określenie naszej procentowej szansy na trafienie torpedami, w zależności od kąta ustawienia okrętu przeciwnika czy czasy poszczególnych napraw.

Link do plików na stronie twórców gry


Recenzja

Każda partia w U-boota wyglądała u nas zupełnie inaczej. Pomijając dosłowne wtopy, czyli np. sytuację, kiedy utopiliśmy wszystkich obserwatorów, ponieważ kapitan wydał zbyt szybko rozkaz zanurzenia – losowych wydarzeń było zdecydowanie więcej. Błędy w nawigacji czy niespodziewane wykrycia kontaktu w innych miejscach niż w poprzedniej rozgrywce – wszystko to niewątpliwie składa się na bardzo dużą regrywalność tytułu.

Karty morale

Jeśli chodzi o wykonanie gry, jest dokładnie tak, jak widać na pierwszy rzut oka. Właściwie trudno wyobrazić sobie, co by mogło być tutaj lepiej zrobione. Okręt z plastikowymi elementami w postaci dział, figurki oraz bardzo dobrze wykonane karty – czego chcieć więcej? Może jedynie spolszczenia najnowszej wersji instrukcji oraz informacji, że naprawdę warto zajrzeć na stronę twórców gry przed pierwszą rozgrywką. Unikniecie wtedy wielu pomyłek, na które trafiliśmy na początku naszych wypraw.

Dokumenty potrzebne Pierwszemu Oficerowi

Nie wyobrażamy sobie grać w ten tytuł solo. Owszem jest taka możliwość, ale na pewno trzeba wtedy używać funkcji zatrzymywania gry w aplikacji, co psuje fajny feeling z rozgrywki. Dlatego najlepiej będzie się sprawdzać przy pełnym 4- osobowym składzie, aczkolwiek rozgrywka dla dwóch czy trzech graczy jest możliwa – trzeba wtedy jednak mieć oczy dookoła głowy.

Rzeczywisty czas rozgrywki sprawia, że nie będziemy się nudzić w oczekiwaniu na swoją kolej. W momentach, kiedy akcje dotyczą innych graczy, wszyscy muszą być w pogotowiu. Dynamika jest tutaj podkręcana jak w dobrym filmie sensacyjnym. Początkowe wyciszenie, podczas którego wykonujemy podstawowe przeglądy okrętu, słońce, spokojne morze – wszystko po to, żeby w jednej chwili nad stołem zapanował chaos. Cała załoga próbuje wtedy myśleć racjonalnie, bo czy na pewno pamiętaliśmy o wszystkich okolicznościach? Czy zauważyliśmy wszystkie wrogie okręty?

Karty obrażeń

U-boot nie jest tytułem, który rozłożymy na stole w poniedziałkowy wieczór, bo w coś byśmy zagrali. Czas rozgrywki według informacji na pudełku wynosi 60+ minut. Ile dokładnie? Trudno powiedzieć. Wpływ na to ma wiele czynników, jak chociażby doświadczenie załogi. Początkowe misje potrafią się dłużyć, lub kończyć przed czasem ze względu na nieumiejętne poruszanie się okrętem. Ale czy właśnie nie o to chodzi w symulatorach?

Karty Kapitana

Nie znamy gry, która miałaby aż tak dobrze rozbudowany klimat. Zadbano tutaj o każdy szczegół, a najciekawsze jest to, że nawet jako osoby, które wcześniej o U-bootach nie wiedziały praktycznie nic, odnaleźliśmy się w tym klimacie i w zasadach panujących podczas bitew morskich. Instrukcja tłumaczy każdy aspekt, z którym mamy do czynienia podczas misji, a jest ich ogrom. Znaczenie ma, chociażby to, pod jakim kątem działał sonar, którym można było namierzyć okręty podwodne.

Czymś, o co na pewno martwi się wiele osób, jest próg wejścia tej groźnie wyglądającej gry. Owszem, nie jest on niski, ale wystarczy, że właściciel pozna bardzo dobrze tytuł. Z jego pomocą nawet załoga szczurów lądowych może wyszkolić się na tyle dobrze, żeby ostatecznie stać się postrachem oceanów.

Żetony leków

Losowość w U-boocie jest odczuwalna najbardziej w dobieraniu kart wydarzeń, obrażeń czy morale. Tutaj naprawdę możemy mieć ogromnego pecha albo wielkie szczęście. Czasem wystarczy jeden przelot wrogiego samolotu, żeby pozbawić nas członka załogi. Nie ma się jednak czemu dziwić, ponieważ gra stawia na rzeczywistość – nigdy nie wiemy, kiedy życie nas zaskoczy.

Podsumowanie

Zwykle w grach kooperacyjnych dążymy do wspólnego celu – każdy zna role innych graczy, ewentualnie jest czas, żeby porozmawiać i ustalić „co robimy?”. W U-boocie jest inaczej. Każdy z graczy jest specjalistą w swoim wąskim obszarze i owszem – płyniemy w tym samym kierunku, ale kiedy kapitan wydaje rozkaz, zdarza się, że musimy postawić na swoim albo zaufać mu i zrobić coś, czego byśmy normalnie nie chcieli. Podczas akcji nie ma czasu na długie dyskusje i planowanie. Czasami mamy nawet niecałą minutę na podjęcie decyzji i wcielenie jej w życie.

Uwielbiamy w tej grze niespotykany dotąd poziom rozwijania umiejętności. Podczas pierwszej rozgrywki nawigatorowi może być trudno odnaleźć pozycję naszego okrętu na mapie, ale już po kilku grach staje się prawdziwym wilkiem morskim i używanie sekstansu może okazać się praktycznie zbędne. Starszy mechanik nie musi znać się na taktyce wojennej, a kapitan może nie mieć pojęcia, co się wyczynia w maszynowni. Liczy się to, że gracz umiejętnie zajmuje się swoimi sprawami i potrafi używać argumentów podczas rozmowy z innymi.

Na każdym kroku czuć, że gra została opracowana przez osoby, które mają ogromną wiedzę na temat okrętów podwodnych. Całe szczęście twórcy zdają sobie z tego sprawę i prowadzą odbiorców za rękę przez trudne określenia czy zarys historyczny. Każdy szczur lądowy po kilkunastu minutach rozgrywki będzie już wiedział, co się dzieje na stole. Jest to zdecydowanie tytuł, który jak tylko znajdziemy więcej czasu, będzie lądował na naszym stole. Niespotykany klimat i świetne dopracowanie pod każdym względem z pewnością nie raz Was zaskoczy!


Mocne strony:

  • Jeżeli ktoś lubi symulatory nie będzie zawiedziony,
  • Klimat polowania rodem z komputerowej serii Silent Hunter,
  • Każdy z graczy czuje, że jest kimś ważnym na pokładzie,
  • Ogromny realizm,
  • Losowość wydarzeń,
  • Duża regrywalność,
  • Asymetryczność postaci,
  • Świetne wykonanie,
  • Bardzo dobrze napisana instrukcja.

Słabe strony:

  • Brak najnowszej instrukcji w polskiej wersji językowej,
  • Brak danych technicznych okrętu (do pobrania ze strony internetowej),
  • Losowość wydarzeń.

Przydatne linki:

Grę najtaniej kupisz tutaj

Link do strony wydawnictwa

Profil gry w serwisie Board Game Geek


Jeśli chcesz być na bieżąco i podoba Ci się nasz serwis, to zachęcamy do obserwowania nas na facebooku.


Grę do recenzji przekazało wydawnictwo Phalanx. Bardzo dziękujemy!

Phalanx

Katarzyna Dzierżęga

Gry planszowe są naszą pasją. Zapytasz co u nas słychać? – Gry planszowe. Jak tam w Poznaniu? – Gry planszowe. Co robicie w Sylwestra? – you-know-what! Każde z nas zaczęło osobno. Kasia od Talizmana, Adrian od… Monopoly Deal. I to w dużej mierze właśnie gry nas połączyły. Jesteśmy zdecydowanie freak-ami. Na naszej drodze szybko zaczęły pojawiać się coraz to cięższe euro i ameritrashe. Im bardziej nietypowo – tym lepiej. Staramy się grać jak najczęściej, co chwilę odnajdując pozycje godne naszej uwagi. Szukamy tych, które urzekną nas na długie godziny. Nie znaczy to jednak, że odmawiamy sobie krótkich i lekkich gier. W naszej kolekcji mamy już ponad 300 tytułów. Chcielibyśmy wskazać kilka konkretnych, tych ulubionych, ale może zamiast tego podzielimy się z Wami tym, co jest na naszej półce:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *