Recenzja #107 Pocket Imperium
Pocket Imperium to mała gra o wielkich możliwościach! Lubisz gry 4x, ale masz zbyt mało czasu? Pocket Imperium jest rozwiązaniem tego problemu, zbuduj własne imperium w kieszonkowej wersji.
Informacje o grze
Autor gry: David J. Mortimer
Ilustracje: Todd Sanders (polska okładka: Mariusz Gandzel)
Wydawnictwo: Games Factory
Liczba graczy: 2-4
Czas gry: 30 – 45 minut
Wiek: 12+
Mechaniki w grze: Action/Movement Programming, Area Control/Area Influence, Modular Board Simultaneous, Action Selection
Zarys fabularny/krótki opis z pudełka
„Wojenna zawierucha objęła całe Imperium! Kosmiczne cywilizacje, rywalizując o uzyskanie przewagi, wysyłają w galaktyczną przestrzeń floty statków kosmicznych. Ich celem jest zdobycie kontroli nad najzamożniejszymi systemami. Tylko jednej rasie uda się wyjść zwycięsko z walki o Ekspansję, Eksplorację, Eksploatację i Eksterminację„
Przegląd elementów gry
Pocket Imperium to gra nie za dużych rozmiarów o bardzo błyskotliwym tytule, sugerującym stworzenie ogromnego Imperium w mini wersji. Pocket Imperium zapowiadana jest jako gra 4x z krótszym czasem rozgrywki, jednakże nie gorsza niż znacznie większe tytuły. W rzeczywistości nasze kieszonkowe Imperium mieści się w wygodnym pudełku, którego okładka od razu sugeruje, że będziemy toczyli bój w kosmosie.
W niewielkim, wręcz kieszonkowym pudełku znajdziemy zaskakująco dużo elementów, jak na tego typu grę, co robi bardzo pozytywne wrażenie już po jej otwarciu. Otrzymujemy 52 kolorowe żetony statków, różniących się kolorem i kształtem, który każdemu przypomina coś innego: żółte kojarzą się z imperialnymi niszczycielami z gwiezdnych wojen, czerwone od razu nasuwają skojarzenia do gry komputerowej Faster Than Light, natomiast zielone zostały wyjęte prosto z Asteroids. Rozróżnienie statków nie tylko kolorystycznie, ale również kształtem jest ciekawym rozwiązaniem. Statki wykonane zostały dość solidne z tektury i nawet podczas częstych rozgrywek nie powinny ulec zniszczeniu.
Mamy już czym latać, ale jeszcze trzeba mieć gdzie: w środku znajdziemy również 7 dwustronnych kafelków, przedstawiających sektory naszej galaktyki, pozwalających zagrać w dwa tryby gry: podstawowy oraz zaawansowany. Centralny sektor Tri-Prime/Quad-Prime będzie świadkiem największych batalii. Na pozostałych kafelkach znajdują się jedynie mniejsze planety. Grafika nie jest tutaj niczym unikalnym, ale przynajmniej po rozłożeniu gry, widzimy, że mamy przed sobą jakiś skrawek kosmosu.
Do wydawania rozkazów oraz planowania naszej przewrotnej strategii, będą służyły karty. Każdy gracz będzie miał do dyspozycji po 3 z nich, pozwalające wykonywać następujące akcje: Eksploracja, Ekspansja i Eksterminacja. Karty zawierają kolejność wykonania akcji w danej turze, ich liczba w zależności od użytych kart oraz graficzne przypomnienie jak je wykonać. Zarówno rewersy, jak i awersy wykonane zostały w bardzo prosty i mało klimatyczny sposób. Do gry dołączono także karty pomocy, które pomagają w podliczaniu dostępnych dla nas zasobów.
Jak na skromnej wielkości pudełko, elementów jest jak widzicie całkiem dużo, a trzeba wspomnieć jeszcze o żetonach Punktów Zwycięstwa (PZ) oraz wskaźniku pierwszego gracza. Niestety wskaźnik gracza zlewa się z PZ i nie wyróżnia się na stole, ponieważ jest w tym samym kolorze i rozmiarze, a jedyną różnicą jest inny bardzo mały obrazek.
Instrukcja przedstawiona została na 12 stronach również niezbyt dużej książeczki. W bardzo czytelny i prosty sposób opisuje przebieg rozgrywki, a dzięki temu, iż na kolorowo zostały wyróżnione kolejne jej etapy, szybko można się odnaleźć w tekście. Wsparciem są tutaj przedstawione graficznie przykłady, dzięki którym nawet początkujący gracze nie będą mieli z nią najmniejszych problemów. Dodatkowe zasady przy rozgrywce dwuosobowej zostały wyróżnione szarym tłem, przez co nie przegapimy istotnych zmian.
Rozgrywka
Jeżeli znacie gry takie jak Twilight Imperium, Eclipse albo Starcraft, to od razu poczujecie się jak w domu. Pocket Imperium, to kieszonkowa wersja zazwyczaj rozbudowanych gier typu 4X (eXpanding, eXploring, eXterminating, eXploiting), ale nie ustępuje jakością rozgrywki większym koleżankom. Liczy się tutaj nie tylko największa flota i szeroka ekspansja, ale również moment i kolejność wydawania rozkazów naszemu imperium. Każdy z graczy ma 3 karty: Eksploracja, Ekspansja i Eksterminacja, które pozwalają odpowiednio na: poruszanie się flotami, budowanie nowych flot oraz inwazję na planety przeciwnika. Każda runda, składa się z 3 faz:
1) Planowania: gdzie gracze wybierają w tajemnicy kolejność w jakiej będą wykonywać rozkazy.
2) Ekspansja, Eksploracja i Eksterminacja: gdzie ujawniamy po kolei karty i wykonujemy akcje przedstawione na nich.
3) Eksploatacja: gdzie musimy zapewnić (albo i nie) utrzymanie swoim statkom, oraz otrzymujemy punkty za kontrolowane terytoria.
Rozkazy wpływają na całą galaktykę, a zasoby są ograniczone, więc im więcej graczy próbuje je wykonać w tym samym czasie, tym mniej efektywne się one stają. Międzygwiezdne drogi stają się bardziej zatłoczone, gdy kilku graczy eksploruje przestrzeń kosmiczną, a zasoby naturalne szybko się kończą, gdy każdy chce powiększyć swoją armadę. Jest to świetna mechanika, która wymaga przemyślenia jakiegokolwiek posunięcia, by ubiec innych i samemu robić najbardziej efektywne akcje.
Na początku gry otrzymujemy dwa statki, które umieszczamy w dowolnym małym systemie gwiezdnym. Nie należy jednak przywiązywać się do systemu macierzystego, gdyż zapewne szybko będziemy go opuszczać, w poszukiwaniu bardziej lukratywnych planet. W zależności od tego, ilu graczy odsłoni ten sam rozkaz, możemy wykonać go raz, dwa, lub trzy razy: wybudować jeden, dwa, lub trzy statki, poruszyć od jednej do trzech flot, bądź zaatakować do trzech systemów gwiezdnych przeciwników. Zmyślny taktyk będzie nie tylko planował rozkazy w taki sposób, by samemu zgarnąć jak największe profity, ale będzie również blokował przeciwnika: jeżeli spodziewamy się że będzie on budował nowe statki, by obronić się przed inwazją, możemy w tym samym czasie zaplanować ten sam rozkaz, by osłabić jego produkcję, a tym samym powiększyć naszą szansę na udany atak.
Na koniec każdej rundy (których rozgrywamy 6 lub 8, zależnie od liczby graczy) każde imperium wybiera jeden sektor (płytkę galaktyki) by podliczyć punkty – niezależnie od tego, kto kontroluje systemy w tym sektorze. Pozwala to na uskutecznianie agresywnych strategii, by najeżdżać sektory, z których spodziewamy się, że przeciwnik wyciągnie najwięcej punktów. Takie sprytne ‘podpinanie się’ pod punktowanie zaważy na ostatecznym wyniku, gdyż nawet pojedynczy punkt może zdecydować o zwycięstwie. Wszystkie moje rozgrywki kończyły się porównywalnymi wynikami i nawet jeżeli jeden gracz dominował przez całą grę, nie mógł być pewien zwycięstwa, bo jeden urwany punkcik tutaj, drugi tam, pozwalały innym nadgonić, a utrzymanie dużego imperium nie jest wcale takie łatwe.
Podsumowanie
Pocket Imperium wzbudził moje zainteresowanie tym, że jest znacznie szybszą i łatwiejszą wersją gry Twilight Imperium, którą miałam okazję zagrać aż… 1 raz. Ogrom zasad oraz strasznie wydłużający się czas gry (rozgrywka zajmuje około 6 godzin przy czym i tak często trwa znacznie dłużej) skutecznie zniechęciły mnie do tego tytułu. Pomimo całej mojej miłości do różnorodnych gier planszowych zarówno lżejszych jak i trudniejszych, Twilight Imperium zdecydowanie nie jest grą, po którą sięgnę kolejny raz. Gdy tylko usłyszałam od znajomych, że Pocket Imperium to taki mały Twilight, postanowiłam przyjrzeć się temu z bliska, bo przecież nie mogło być już gorzej.
Zacznijmy od klimatu. W instrukcji został zawarty krótki wstęp, mówiący o wojennej zawierusze, zdobywaniu kontroli nad terenami oraz o dominacji jednej rasy. Według mnie na tym kończy się otoczka fabularna. To, że każdy gracz otrzymuje inny kształt statku, nie sugeruje jeszcze, że prowadzi jakąś unikalną rasę. Zgodzę się z faktem, że każdy stara się przejąć kontrolę oraz konieczna będzie walka, ale w zasadzie mogła by to być gra w klimacie fantasy albo II wojny światowej, czyli o wszystkim. Klimat, poza faktem, że statki kosmiczne latają w kosmosie od jednej planety do drugiej, jest tutaj słabo odczuwalny.
Lepiej wypada wykonanie gry, ponieważ wszystko, co znajdziemy w pudełku jest wysokiej jakości. Każdy element stworzony został z grubej tektury, co zapobiega szybkiemu zniszczeniu. Cieszy również fakt, iż w tak małym pudełku znajduje się aż tyle rzeczy. Kolejny plus to rozróżnienie statków graczy nie tylko kolorami, ale również ich kształtem. Dzięki temu drobnemu elementowi gra staje się według mnie bardziej interesująca. Niestety kartonowe stateczki lubią ześlizgiwać się z siebie, gdy ustawimy je jeden na drugim, co jest nieuniknione, przy budowie większych flot i może nam się zdarzyć, że w trakcie eksploracji i przesuwania floty po galaktyce, stosy statków po prostu się rozsypią. W wersji angielskojęzycznej statki wykonane zostały z drewna, co według mnie sprawdza się znacznie lepiej, jednak wpływa na podwyższenie ceny.
Sam pomysł rozgrywki jest bardzo ciekawy. Gra oferuje dwa warianty: podstawowy i zaawansowany. Sektory, mimo że podobne do siebie, dają nam przy każdej rozgrywce inne rozmieszczenie planet, więc każdorazowo mamy inną mapę galaktyki. To z kolei pozytywnie wpływa na zwiększenie regrywalności tytułu. Za każdym razem nasze imperium będzie wyglądało inaczej, a dodatkowe warianty rozłożenia mapy, gwarantują wiele godzin świetnej rozgrywki. Czas oczekiwania na swoją turę praktycznie tutaj nie istnieje, dzięki ciekawej mechanice wykładania kart. To właśnie ona sprawia, że kolejność wykonywania akcji w grze nie jest oczywista od początku tury.
Jeśli chodzi o skalowalność to gra dobrze sprawdza się w każdym wariancie osobowym, jednak najciekawsza rozgrywka zaczyna się dopiero wtedy, gdy przy stole zasiądzie komplet graczy. Mało miejsca w galaktyce zmusza nas do przemyślenia każdej możliwości dwa razy, ponieważ jeden mały błąd może nas kosztować mnóstwo punktów. Wariant dla 2 graczy jest nieco inny niż ten na 3-4. Otrzymujemy wtedy 6, a nie 3 karty rozkazów i wymaga to od nas zupełnie innego planowania, co diametralnie zmienia wymaganą do zwycięstwa taktykę.
Gra jest prosta i szybka, idealna dla fanów dużych gier 4X, którzy mają problem ze znalezieniem czasu oraz ekipy, by rozegrać całodniową batalię. Rozgrywka nie przekracza godziny, a zasady można wytłumaczyć w 10 minut. Dobrze, że zostały one napisane w tak przejrzysty i zrozumiały sposób, bo dzięki temu chętniej zasiadłam do Pocket Imperium.
Zdecydowanie Pocket Imperium jest bardzo ciekawą propozycją wśród gier o tematyce kosmicznej. Pomimo małych mankamentów jak słabo wyczuwalny klimat oraz zsuwające się z siebie statki, muszę przyznać, że grało mi się bardzo przyjemnie. Dzięki temu, że czas rozgrywki nie jest przesadzony, gra może być zarówno przerywnikiem pomiędzy większymi tytułami, jak i ciekawym wyzwaniem, gdy mamy dosłownie chwilę. To mała gra o wielkich możliwościach!
Zalety:
- małe pudełko, idealne na podróż,
- duża liczba elementów,
- duża regrywalność,
- świetnie wykonane elementy gry,
- dobrze i czytelnie napisana instrukcja,
- ciekawy pomysł.
Wady:
- żeton pierwszego gracza zlewa się z żetonami punktacji,
- statki ześlizgują się z siebie, gdy ustawiamy je w stosy,
- przy rozgrywce czteroosobowej, potrafi się zrobić tłoczno na małej planszy.
Przydatne linki:
Link do strony wydawnictwa
Profil gry w serwisie Board Game Geek
Dziękujemy wydawnictwu Games Factory za przekazanie gry do recenzji
Wygląda naprawdę ciekawie. Małe rozmiary to duży plus – będzie można zawsze mieć ją przy sobie 😉
Zdecydowanie tak! Bardzo kompaktowa gra z bardzo ciekawą rozgrywką 😉