Recenzja #70 Jorvik
„Jorvik” to gra Stefana Felda, w której wcielamy się w wikingów walczących o tytuł jarla. O tym kto go otrzyma, zadecyduje prestiż uczestników, czyli liczba punków, jakie uda im się zebrać podczas gry. Głównym elementem rozgrywki jest licytacja, podczas której będziemy starali się pozyskać jak najlepsze karty.
Informacje o grze
Autor gry: Stefan Feld
Ilustracje: Marc Margielsky
Wydawnictwo: Hobbity
Liczba graczy: 2-5
Czas gry: 45-90 minut
Wiek: 10+
Mechaniki w grze: Auction/Bidding, Worker Placement
Kliknij i zobacz oferty najtańszych sklepów
Wykonanie/elementy gry
Patrząc na pudełko „Jorvik” ujrzymy dumnie stojącą parę wikingów z ich łodzią w tle. Grafika prezentuje się dobrze i zachęca nas do otworzenia pudełka.
Kiedy to zrobimy, naszym oczom ukaże się instrukcja. Przeprowadzi nas ona w przyjemny sposób przez wszystkie fazy rozgrywki, dokładnie tłumacząc każdy aspekt, a w chwilach kryzysu wspomoże przykładami rozwiewającymi ewentualne niejasności. Na ostatnich stronach znajdziemy opisy działań kart oraz ich wykaz z podziałem na pory roku, w których występują.
Następnie z opakowania wyjmiemy nie za dużych rozmiarów planszę, która przedstawia nordycką wioskę. Na niej umieścimy karty o które będziemy się bić, a także towary trafiające na wspólny rynek.
Kolejnym krokiem będzie rozpakowanie pokaźnej liczby kart. Są one wykonane standardowo i na pewno zabezpieczenie ich w ten czy inny sposób zdecydowanie im pomoże. Nieco rozczarowujący jest jednak ich wygląd. Niestety każda karta danego rodzaju przedstawia tą samą grafikę. Różnią się one jedynie symboliką, opisującą ich działanie. W dzisiejszych czasach taki zabieg trochę rozczarowuje.
W następnej kolejności nasz wzrok przykują drewniane kostki towarów, wikingów oraz znaczniki punktacji i pierwszego gracza. Otrzymamy po 4 wikingów w każdym z 5 kolorów oraz 2 brązowych Skandynawów, którzy stanowią bonus jednokrotnego użytku.
Poza 5 znacznikami punktacji i jednym pierwszego gracza otrzymamy także 54 kostki towarów. Po 3 kostki towarów luksusowych: szkła, jedwabiu, złota i po 9 kostek: skór, bawełny, bursztynu, żelaza i smoły.
Ostatnimi elementami w pudełku będą monety, woreczek na towary oraz plansze gracza, które będą dzieliły nasze pole gry na dwie strefy. Pozwolą również przechowywać jeden towar do późniejszego użytku.
Jakość wykonania gry jest na standardowym poziomie. Plansze i żetony monet są odpowiednio grube, drewniane elementy ładnie się prezentują, szczególnie, że nasi wikingowie to nie zwykłe meplee. Być może karty mogłyby być nieco grubsze, jednak i tu nie należy tego postrzegać jako poważny problem. Tym zaś jest grafika. Oczywiście każdy może mieć inne odczucia, jednak do mnie szata graficzna plansz oraz kart nie trafia. Dodatkowo umieszczenie tej samej grafiki na każdej karcie danego rodzaju, wzmacnia nienajlepszy efekt wizualny. Szkoda, bo sama okładka robi dobre wrażenie. Pozostaje też kwestia powietrza w pudełku, którego jest naprawdę sporo. Gdyby nie plansza, wszystko zmieściłoby się w kompaktowym pudełku, co niewątpliwe stanowiłoby atut gry.
Zasady gry
Zasady gry nie należą do najtrudniejszych. Gra będzie trwała jeden rok, podzielony na 4 pory roku. Każdej z nich odpowiada mniejsza talia kart, które po połączeniu dają nam zestaw kart biorących udział w grze. Dodatkowo oznaczone zostały karty, które biorą udział jedynie w trudniejszym wariancie gry – jarl. Właśnie ten wariant opiszę, wskazując na koniec różnice jakie występują pomiędzy oboma poziomami trudności.
W grze występuje kilka rodzajów kart, które omówię pokrótce przed opisaniem przebiegu rundy. Oto one:
- Karty statków – dzięki którym będziemy mogli pozyskać towary przywiezione z wypraw. Na każdym statku może znajdować się od 1-3 towarów. W momencie wyłożenia karty, rodzaje towarów jakie się na niej znajdą losujemy z woreczka.
- Karty kupców – dają nam 1 punkt zwycięstwa oraz pozwalają wymieniać określony towar na monety.
- Karty wyroczni – pozwalają na wymianę określonych towarów na punkty zwycięstwa.
- Karty skaldów – dają nam punkty zwycięstwa na koniec gry za zbieranie określonego rodzaju kart lub monet.
- Karty budynków – mają różne działanie, które daje nam pewne jednorazowe lub stałe usprawnienie. Może to być na przykład magazyn, pozwalający na składowanie do 4 towarów.
- Karty wojowników – dzięki którym będziemy zwiększać swoją siłę, która pozwoli nam wieść wiodącą rolę podczas obrony wioski przed atakiem Piktów.
- Karty atak Piktów – symbolizują próby najazdu na naszą osadę. Gracz, który dzięki swojej sile militarnej przyczynił się do obrony w największym stopniu, zdobywa wskazane na karcie punkty, a najsłabszy gracz traci je.
- Karty uczt – im więcej kart tego rodzaju uda nam się zebrać, tym więcej punktów otrzymamy.
- Karty wypraw – dają nam jednorazowy zastrzyk punktowy podczas trwania gry.
- Karty Lokiego – wprowadzają jeszcze więcej negatywnej interakcji. Pozwalają np. zamienić miejscami dwóch wybranych wikingów lub zebrać „haracz” od współgraczy.
- Karty Obrony – dadzą nam one dodatkowe możliwości podczas ataku Piktów. Będziemy mogli między innymi podwoić siłę swojego najlepszego woja, czy zdobyć dwa razy więcej punktów za wygraną.
Podczas przygotowania gry usuniemy z talii kilka wskazanych w instrukcji kart, w zależności od składu osobowego i wybranego poziomu trudności. Każdy z graczy otrzyma 5 monet, 4 wikingów w swoim kolorze, znacznik punktacji i planszę gracza. Każda runda podzielona jest na 4 fazy:
- Faza dostaw – pierwszy gracz wykłada karty z tali na odpowiadające im miejsca na planszy. W zależności od ilości graczy, będzie to od 6 do 12 kart. Dodatkowo będą one układane w dwóch rzędach. Rząd dolny przedstawia budynki, do których prowadzi ścieżka podzielona na mniejsze pola. Górny rząd przedstawia budynki bez wspomnianej ścieżki. Podział ten ma znaczenie w kolejnych fazach.
- Faza popytu – w tej fazie gracze kolejno będą dokładać po jednym wikingu na wybrane miejsce na planszy, dzięki czemu otrzymają możliwość zakupu wybranej karty. Wysyłając naszych podwładnych po karty z dolnego rzędu, ustawiamy się w kolejce. Gracz który zajmie najwyższe miejsce pod daną kartą, jako pierwszy otrzyma możliwość zakupu karty, jeśli nie – szanse otrzymają kolejni gracze. Wysyłając wikinga do górnego rzędu zarezerwujemy kartę dla siebie, przekładając ją na pierwsze wolne miejsce toru kolejki rezerwacji. Tym samym uniemożliwimy jej zakup innym, nawet jeśli sami nie sfinalizujemy transakcji.
- Faza zakupów – teraz możemy zebrać owoce naszej pracy z poprzedniej rundy, jednak najpierw musimy za nie zapłacić. Wartość każdej karty rośnie wraz z liczbą oczekujących figurek/kart w kolejce – każda z nich podnosi koszt zakupu o jedną monetę. Pierwszy gracz może zakupić kartę, jednak będzie musiał zapłacić najwięcej. Jeśli się nie zdecyduje, zabiera swojego wikinga i kolej przechodzi na następnego gracza w kolumnie. Co ważne będzie on musiał zapłacić o jeden mniej od poprzednika, gdyż jego podwładny został usunięty z kolejki. Podobnie ma się sprawa z torem rezerwacji. Tu płacimy 1 monetę za każdą kartę w kolejce zakupu. Ten, wydawałoby się prosty zabieg dał grze dużo głębi. Każdy z graczy musi się zastanowić, czy chce mieć pierwszeństwo zakupu i ryzykować konieczność zapłacenia małej fortuny, czy jednak lepiej poczekać i liczyć, że poprzednicy nie zdecydują się na zakup? Od razu „zaklepać” sobie upatrzoną kartę, czy jednak wysłać tam jednego z ostatnich pracowników, aby ograniczyć możliwość windowania cen przez współgraczy? A może dołożę gdzieś swojego wikinga tylko po to, aby ktoś musiał ponieść większy koszt zakupu? Taki mechanizm daje sporo możliwości.
- Faza ładunku – jest końcową fazą rundy, w której przeniesiemy zakupione karty do swojej strefy osobistej poniżej planszy gracza. Rozdysponujemy także towary, które zakupiliśmy wraz z kartą statku. Jeżeli jakiś z nich pozostałby niewykorzystany to trafia na rynek wspólnych towarów. Otrzymamy również jedną lub dwie monety, w zależności od tego czy udało nam się zakupić jakąś kartę w danej rundzie, czy też nie.
W standardowy przebieg rundy może niekiedy wkraść się coś nieprzewidzianego, a mianowicie atak Piktów. Jeśli ta karta zostanie dobrana podczas pierwszej fazy rundy, natychmiast ją rozpatrujemy. Gracz z największą siłą obrony otrzymuje dedykowaną liczbę punktów zwycięstwa, najsłabszy uczestnik traci je. Gra toczy się do momentu, gdy podczas fazy dostaw w talii pozostanie tylko karta finałowego ataku Piktów (zawsze będzie znajdowała się na spodzie talii). W tym momencie rozpatrujemy ją i podliczamy punkty.
W prostszym wariancie Karl gramy z okrojoną liczbą kart, w tym bez niektórych ich rodzajów jak karty wyroczni czy Lokiego. Mamy do dyspozycji tylko trzech wikingów, natomiast karty wykładane są tylko do rzędu z torem kolejki dla wikingów. Czas gry nie zmienia się więc znacząco, jednak rozgrywka jest mocno okrojona.
Rozgrywka
Rozgrywka w „Jorvik” jest bardzo dynamiczna, oczywiście jeśli nie trafimy na osobę dogłębnie analizującą sytuację na planszy. W takich przypadkach zalecam stosowanie czasomierzy wszelkiej maści, gdyż w przeciwnym razie stracimy jeden z głównych atutów gry. Naprzemienne wykonywanie tur w połączeniu z krótkimi fazami rozładunku i przygotowania do kolejnej rundy sprawia, że w zasadzie nie musimy czekać na swój kolejny ruch.
Podczas tych krótkich chwil powinniśmy jednak bacznie obserwować poczynania naszych przeciwników i odkryć ich strategię. Będziemy mogli wtedy sabotować ich działania, co jest równie ważne jak nasz własny rozwój. W grze nie mamy do dyspozycji zbyt dużej ilości gotówki, dlatego też bardzo boli każdy wzrost ceny za upatrzoną przez nas kartę. Co więcej, może się okazać, że zostaniemy pozbawieni możliwości zakupu ważnej dla nas karty. Co wtedy? Oczywiście postaramy się odpłacić pięknym za nadobne naszym przeciwnikom. Mechanizm zwiększającego się kosztu karty w zależności od wielkości kolejki, jest całkiem sprytnym rozwiązaniem. Dodatkowo karty Lokiego pozwolą na jeszcze więcej negatywnej interakcji.
W grze mamy kilka możliwości zdobywania punktów, dzięki czemu do zwycięstwa mogą doprowadzić nas różne drogi. Jednym z aspektów, który mnie frustrował, był trud z jakim zdobywa się towary potrzebne do wykonania przedmiotu czy poświęcenia. Jeśli nie uda nam się pozyskać odpowiedniego towaru wraz ze statkiem, ciężko będzie nam otrzymać go w inny sposób, choć jest to oczywiście możliwe. Losowe rozmieszczenie kostek na statkach również może frustrować. Jednak, przy dużej liczbie możliwych sposobów punktowania, nie jest to bardzo uciążliwe. Co istotne, w grze nie zdobędziemy wielkiej liczby punktów, dzięki czemu każdy z nich może być bardzo ważny w końcowym rozrachunku. Na przykład ten, który straciliśmy podczas pierwszego ataku Piktów.
Wrażenia z rozgrywki mogą być bardzo zróżnicowane. Ja na pewno nie zostanę fanem gier licytacyjnych. Mimo swoich zalet, gra dłużyła mi się i w większości partii wyczekiwałem ich końca. Osoby, którym odpowiada ten mechanizm bawiły się całkiem dobrze, doceniając występujące w grze rozwiązania oraz czerpiąc satysfakcje z niweczenia planów przeciwnika.
Podsumowanie
Zanim przejdę do podsumowania w kilku słowach przybliżę wam mój punkt widzenia. Otóż jestem fanem gier Pana Felda. Bardzo lubię „Zamki Burgundii”, uwielbiam „Trajana”. Kolejne dwie pozycje tego autora czekają na półce i wołają „wybierz mnie” za każdym razem kiedy staje na wprost regału z planszówkami. Nie miałem jednak do tej pory zbyt wielu okazji, aby grać w tytuły licytacyjne. Mam na koncie jedną partie w „Cyklady”, gdzie ten mechanizm jest istotny, jednak mimo wszystko nie jest to czysto licytacyjna gra. „Jorvik” zdecydowanie zaliczyłbym do tej grupy. Jest to serce gry, które przyodziano w szaty innych elementów rozgrywki, aczkolwiek nie bardzo bogato.
Wykonanie gry nie zachwyca, ale też nie budzi negatywnych odczuć. To dobrze wykonana gra. Można by się pokusić jedynie o bardziej kompaktowe wydanie. Grafiki są jednak jej minusem. Ich styl nie trafia w mój gust i po prostu mi się nie podoba. Na minus bardziej obiektywny zaliczyłbym małą różnorodność grafik na kartach. Niby nie ma to wpływu na grę, jednak kłuje w oczy. Gdyby kiedyś zdecydowano się na nową edycję, to na pewno należałoby to poprawić. Pisząc o aspektach wizualnych, chce się od razu przejść do klimatu. Tutaj autor niczym nie zaskoczył i raczej nie znajdziemy go podczas rozgrywki. Choć walka o prestiż i zwycięstwo w wyścigu po fotel Jarla ma sens, to podczas gry ciężko jest to poczuć.
Zasady gry są bardzo proste. Wytłumaczenie ich zajmuje dosłownie chwilę. Nieco dłużej potrwa wyjaśnienie działania poszczególnych kart, jednak nadal łączny czas poświęcony na naukę jest niewielki. Szczególnie, że w zasadzie od pierwszych ruchów będziemy w pełni świadomie wykonywać swoje tury. Gra jest naprawdę dynamiczna, jeśli nie zdarzy nam się usiąść do niej z wielkim myślicielem. Biorąc pod uwagę, że liczba kart wchodząca do gry w jednej rundzie może być naprawdę spora, taki gracz może mieć nie lada problem z podjęciem decyzji. Jednak nasze tury wykonywane naprzemiennie oraz krótka faza rozładunku, decydują o jej dynamizmie.
Mechanika licytacji sprawuje się całkiem nieźle i sprawia, że kontrola przeciwników i ewentualne szkodzenie im jest tak samo ważne lub nawet ważniejsze niż szukanie najlepszej okazji dla siebie. Często wysyłamy wikinga tylko po to, aby zwiększyć koszt zakupu danej karty naszemu przeciwnikowi. Nie możemy przecież pozwolić, aby trafiały mu się promocje, szczególnie że o gotówkę w tej grze nie jest łatwo. Może nawet uda nam się wykorzystać jego ubogi skarbiec i uniemożliwić zakup jednej z potrzebnych mu kart, czym rozgrzejemy go do czerwoności.
Sposobów na zdobycie punktów jest całkiem sporo, będziemy więc mogli obmyślać różne strategie, które najczęściej zostaną brutalnie zniszczone przez naszych towarzyszy. Pomimo to, rozgrywka nie wciągnęła mnie. Oczywiście były partie lepsze i gorsze, jednak częściej czułem lekkie znudzenie niż ekscytacje. Jak wcześniej wspomniałem, nie miałem okazji wcześniej zagrać w grę tak mocno opartą o mechanizm licytacji. Mogę teraz stwierdzić z pewnością, że nie jest to rodzaj gier dla mnie. Szczególnie nieudane były partie dwuosobowe. W takim składzie nie warto sięgać po „Jorvik”. Również krótszy i prostszy wariant „Karl” nie jest trafionym pomysłem i radziłbym zagrać od razu w pełną wersję gry, aby poczuć pozytywne aspekty rozgrywki.
Skalowanie gry jest umiarkowanie dobre. Rozgrywkę dwuosobową należałoby raczej wykreślić, jednak w 3-5 osobowym składzie gra działa porównywalnie dobrze. Z lekkim poczuciem, że im większa liczba graczy tym ciekawsza rozgrywka. Na plus zaliczyłbym również niewielką losowość w grze. Jest tak głównie dlatego, że podczas rozgrywki wszystkie karty pojawią się na stole. To jakie uda się pozyskać, zależy tylko od graczy. Jedynie rodzajem towarów przywożonych przez statki kieruje los, co może niekiedy lekko frustrować. Tak więc mimo niewielkiej dozy przypadku jaka wkrada się do gry, każda nasza partia powinna być różna od poprzedniej i to my sami będziemy o tym decydować.
Pomimo swoich zalet „Jorvik” nie jest grą dla mnie. Choć partie bywały różne, to jednak w przeważającej większości czekałem na ich koniec. Nie najładniejsza grafika gry w połączeniu z mechaniką, która mnie nie porwała, dała właśnie taki efekt. Jednak pozycja ta ma też swoje zalety, które docenią szczególnie osoby lubiące gry licytacyjne. Ci, z którymi udało mi się zagrać, doceniali ciekawy mechanizm licytacyjny wprowadzający dużo negatywnej interakcji. Ich odczucia były zdecydowanie bardziej przychylne. Tak więc, jeśli jesteście fanami gier Felda i licytacja to coś dla was, nie powinniście się zastanawiać. W innym przypadku polecam grę najpierw sprawdzić i ocenić czy jej zalety są dla was wystarczające.
Zalety:
- proste zasady,
- dynamiczna rozgrywka,
- dobrze działający mechanizm licytacji,
- dużo interakcji w grze,
- niewielka ilość losowości,
- dobra regrywalność.
Neutralne:
- dużo powietrza w pudełku,
- słabo odczuwalny klimat.
Wady:
- nie najładniejsza grafika,
- zbyt mało różnorodności w grafikach na kartach,
- bardzo słabo wypada w grze dwuosobowej,
- łatwiejszy wariant gry bardziej nudzi niż uczy zasad,
- mało porywająca rozgrywka, jeśli ktoś nie jest fanem gier licytacyjnych.
Przydatne linki:
Grę kupisz najtaniej tutaj – kliknij i sam się przekonaj
Profil gry w serwisie Board Game Geek
Dziękujemy wydawnictwu Hobbity za przekazanie gry do recenzji