Recenzje

Recenzja #656 Challengers: Drużyna marzeń

Marzyłeś kiedyś, aby wziąć udział w prawdziwym turnieju? Strzelać z łuku niczym Robin Hood albo walczyć na arenie swoimi pokemonami? Teraz dzięki grze Challengers: Drużyna marzeń jest to możliwe! Skompletuj swoją talię, weź udział w niesamowitych pojedynkach i zostań prawdziwym mistrzem!


Informacje o grze

Autor gry Challengers: Drużyna marzeń: Johannes Krenner, Markus Slawitscheck

Wydawnictwo: Rebel

Liczba graczy: 1-8

Czas gry: 45 minut

Wiek: 8+


Gra została przekazana mi bezzwrotnie w ramach recenzji od wydawnictwa Rebel. Wydawnictwo Rebel nie miało wpływu na kształt mojej opinii/niniejszej recenzji.

Współpraca reklamowa z Ceneo.pl




Urocze kaczuszki i wilkołaki, czyli o tym, co kryje się w pudełku…

Challengers: Drużyna marzeń to gra, która zwróciła moją uwagę już od pierwszego spojrzenia na okładkę! Te wszystkie niesamowite postaci i stworzenia w jedynym miejscu… to musi być coś szalonego! Po otwarciu pudełka było jednak jeszcze lepiej! Przede wszystkim 4 śliczne maty (uwielbiam gry z matami!), bardzo praktyczny insert, który mieści wszystkie elementy gry, mnóstwo żetonów oraz karty…

I to całe mnóstwo kart (336)! W grę może zagrać maksymalnie 8 osób, mamy więc ich talie początkowe (każda składa się z 6 kart), talię miasta, zamku, studia filmowego, wesołego miasteczka, nawiedzonego miasta, kosmosu i wraku statku. Dodatkowo pomyślano również o graczach, którzy wolą grać w pojedynkę i do gry dołączono talię robota (będzie on również pełni rolę dodatkowego gracza przy nieparzystej liczbie grających).

Karty są świetnie zilustrowane i bardzo przyjemnie się je ogląda. W grze znajdziemy 75 postaci, większość z nich posiada różne ciekawe umiejętności. Mamy tutaj zarówno ludzi, jak i zwierzęta, potwory, smoki, a nawet zabawki, czy odkurzacze! Tworzenie talii z takich bohaterów to naprawdę sama przyjemność.

W opakowaniu znajdziemy również dokładną instrukcję i przykładową rozgrywkę. Muszę przyznać, że w pierwszej chwili instrukcja mnie trochę przytłoczyła (w to mają grać 8-latki?) ale skusiłam się na obejrzenie filmiku i Wam również gorąco to polecam. Zasady gry są naprawdę banalnie proste, ale najlepiej zobaczyć na własne oczy przykładową grę.


Czas na pojedynek, czyli jak grać w Challengers: Drużyna marzeń!

W zależności od liczby graczy dobieramy odpowiednie karty turnieju oraz maty. Przy grze 2-osobowej wystarczy nam mata zielona, ale im więcej uczestników turnieju, tym potrzebnych jest więcej terenów na mecze. W najbardziej licznym wariancie będziemy używać 4 mat, a wszyscy gracze będą co pojedynek zmieniać miejsca, warto mieć więc trochę przestrzeni, aby gracze mogli swobodnie wędrować przy stołach.

Na matach będziemy mieć ułożone trofea, które będą stanowiły nagrody w poszczególnych potyczkach. Na ich odwrocie są punkty, które do końca 6 meczu pozostaną tajemnicą. Kto okaże się najbardziej podziwiany przez kibiców? Podczas rozgrywki gracze będą tworzyć swoje talie (przed każdym meczem będą dobierać nowe karty), a następnie będą wystawiać do pojedynku swoje drużyny. Kiedy któremuś z graczy uda się przejąć flagę wygrywa bitwę! Po 6 potyczkach zostanie rozegrana bitwa finałowa pomiędzy dwójką najlepszych zawodników.


Recenzja, czyli przejmuję flagę

Challengers: Drużyna marzeń to bardzo dobra turniejowa gra karciana, przy której stół dosłownie „żyje”. Każdy z graczy tworzy swoją wyjątkową świtę, a co mecz robi się małe zamieszanie, bo wszyscy szurają krzesłami i zmieniają swoje miejsca, aby stanąć do następnego pojedynku. Niesamowite jest to, że w grę może się bawić zarówno 8-osób, jak i pojedynczy gracz! Oczywiście im więcej osób tym weselej, ale nic nie stoi na przeszkodzie, by zagrać w mniejszym gronie – gra skaluje się tak samo dobrze!

Poszczególne pojedynki są zwykle niesamowicie dynamiczne i szybkie. Na początku gracze czytają zdolności kart, ale umiejętności postaci można bardzo szybko zapamiętać. Sprytne zagrywanie kart pozwala na manipulację talią i ławką rezerwową na której układane są „pokonane” karty, przeglądanie ich, podmienianie kart lub nawet ich eliminację lub regenerację. Podczas gry często słychać emocjonalne komentarze (A masz! Mój Pluszowy Miś pokonał Twojego Złoczyńcę!) a sama rozgrywka jest wyjątkowo zabawna.

Mamy tutaj sporo interakcji między graczami, cały czas uczestniczymy w bezpośrednich pojedynkach, za pomocą umiejętności naszych kart możemy również wpływać na talię przeciwnika. Czuć tutaj klimat turnieju i myślę, że kibicie oglądający mecze Challengers: Drużyna marzeń by się na pewno nie nudzili! Gra ma naprawdę proste zasady rozgrywki, zagrywanie kart jest intuicyjne i wystarczy właściwie umiejętność czytania i liczenia do 10. Moje dzieci są grą zachwycone i już planują, kogo tu zaproszą na prawdziwy turniej. Dorośli również świetnie się bawili, mogę więc polecić grę każdej grupie wiekowej.


Podsumowanie

Challengers: Drużyna marzeń to gra, która zaskoczyła mnie turniejowym klimatem i zabawną rozgrywką, przynoszącą dużą satysfakcję. To pięknie wykonana, fantastyczna pozycja, która świetnie się skaluje i przy której można bardzo dobrze się bawić! Bardzo polecam, u mnie zajmie stałe miejsce na półce!


Mocne Strony:

  • cudowne wykonanie,
  • zabawne grafiki na kartach,
  • emocjonująca rozgrywka,
  • ponad 300 kart z których można budować unikalne talie graczy,
  • można zagrać nawet w osób, ale 1 również będzie się dobrze bawić,
  • dla każdego wieku.

Słabe Strony:

  • na początku może wydawać się trudna do zrozumienia, ale nie zrażajcie się, to naprawdę nieskomplikowana gra!

Przydatne linki:

Grę najtaniej kupisz tutaj

Link do strony wydawnictwa

Profil gry w serwisie Board Game Geek


Jeśli chcesz być na bieżąco i podoba Ci się nasz serwis, to zachęcamy do obserwowania nas na facebooku.


Natalia Jagiełło

Od dziecka bardzo lubiłam grać w gry planszowe. Grałam z rodzicami i przyjaciółmi, w domu i szkole. Moje pierwsze gry, do których do dzisiaj mam spory sentyment to: Rummikub i Kaleidos. Z wiekiem gry poszły na jakiś czas w odstawkę, ale pasja wróciła z wielką mocą, kiedy zostałam mamą. Anastazja i Zojka pomogły mi na nowo odkryć miłość do gier planszowych, a nasza kolekcja stale się powiększa. Bardzo lubimy grać w gry familijne i edukacyjne, nasze ulubione pozycje to Pędzące Żółwie, Śpiące Królewny i Kakao. Bardzo lubię wykorzystywać gry w edukacji domowej córek, uczę je czytać i liczyć właśnie dzięki grom, które zabieramy ze sobą dosłownie wszędzie. Wieczorami lubię pograć z mężem i znajomymi w bardziej skomplikowane tytuły, takie jak na przykład Azul czy Brzdęk.

One thought on “Recenzja #656 Challengers: Drużyna marzeń

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *