Recenzje

Recenzja #157 Brass: Lancashire

Czasami potrzeba bardzo niewiele, aby coś dobrego stało się jeszcze lepsze. Stary Brass odstraszał swoim wyglądem, dlatego ekipa Roxley Games wysłała go do chirurga plastycznego i troszkę popracowała nad szczegółami. Teraz absolutnie nikt nie będzie mógł przejść obok niego obojętnie!

Informacje o grze

Autor gry: Martin Wallace Ilustracje: Lina Cossette, Peter Dennis, David Forest, Eckhard Freytag, Damien Mammoliti Wydawnictwo: Roxley Liczba graczy: 2-4 Czas gry: 60-120 minut Wiek: 14+ Mechaniki w grze: Hand Management, Route/Network Building

Przegląd elementów gry

Wszyscy, którzy widzieli choćby zdjęcia poprzedniej edycji tej świetnej gry ekonomicznej na pewno nie mają wątpliwości, że lifting był jej wręcz niezbędny. Zadanie to wykonało wydawnictwo Roxley Games i to ze świetnym skutkiem, ale po kolei.

Gra została zapakowana w bardzo eleganckie pudełko, w którym znajdziemy sporo komponentów. Ich jakość nie budzi najmniejszych zastrzeżeń. Tektura jest gruba, karty dość sztywne, kostki wykonane z drewna, a pokerowe żetony to świetny pomysł, pasujący jak ulał. Ogólne wrażenie jest bardzo solidne, choć planszówkowi pedanci pokuszą się pewnie o zakoszulkowanie kart. Co konkretnie znajdziecie w pudle Brass-a?

Po pierwsze instrukcję. Napisaną dość prostym angielskim, bardzo dobrze podzieloną na poszczególne sekcje, co ułatwia przyswojenie reguł. Zawiera ona również krótkie przedstawienie najważniejszych postaci rewolucji przemysłowej w Anglii i kilka objaśnień, dlaczego coś działa tak, a nie inaczej, w związku z osadzeniem gry w tym temacie. Przyznam, że to miły zabieg, który pozwala poczuć nieco klimatu. Autorzy nie zostawili także nowych graczy samych sobie. Na ostatniej stronie zamieścili kilka rad dla początkujących. Obok znajdziecie wspomnienie niektórych zmian względem pierwowzoru oraz zasady gry na alternatywnej planszy dla rozgrywek dwuosobowych, stworzonym przez fanów oryginału.

Plansza przedstawia fragment Wysp Brytyjskich, na którym zaznaczono ośrodki przemysłowe, podzielone na pięć różnokolorowych sekcji. Między poszczególnymi miastami odnajdziecie kanały bądź tory, które po ich zabudowaniu będą tworzyły sieć transportową. Na jednej stronie planszy możemy toczyć boje w składzie 2-4 osobowym, druga zaś dedykowana jest bezpośrednim pojedynkom. Od strony graficznej element ten prezentuje się znakomicie! Nie traci przy tym na czytelności.

Równie ważne będą plansze graczy. To tam „zarządzać” będziemy swoim biznesem. Znajdziemy na nich miejsce dla żetonów przemysłu w swoim kolorze. Będą to: porty, stocznie, przędzalnie, huty i kopalnie węgla. Obok położycie żetony połączeń w tym samym kolorze. W pierwszej erze skorzystacie ze strony przedstawiającej barkę na kanale, w drugiej lokomotywę na torowisku. Zarówno plansza, jak i opisane żetony prezentują się świetnie. Zresztą sami zobaczcie!

W skład zestawu gracza wejdą jeszcze drewniane znaczniki punktów zwycięstwa oraz przychodu, a także żeton kolejności z podobizną jednej z opisanych w instrukcji postaci.

Brass to również karty. Rewersy zdobi prosty złoty symbol na czarnym tle. Nic wyszukanego, ale bardzo ładnie komponuje się z całością. Na awersach odnajdziemy ilustracje miast, jeśli w nasze ręce trafią karty lokacji lub obrazy przedstawiające konkretny rodzaj przedsiębiorstwa na kartach przemysłu. Dla ułatwienia nazwy miast zostały oznaczone tłem w kolorze sekcji, w której się znajdują.

Tworzenie imperium będzie wymagało wykorzystania różnych surowców. Jak wiadomo, nie ma nic za darmo, więc jednym z nich są funty. Zastosowane żetony pokerowe spełniają się w ich roli wyśmienicie. Węgiel i żelazo nie robią już takiego wrażenia, ale proste drewniane kostki spełniają swoją rolę.

Na koniec należy wspomnieć o bardzo poręcznej wyprasce, w której wszystko ma swoje miejsce. Nie unikniemy woreczków strunowych do spakowania drobniejszych elementów, jednak dzięki odpowiedniemu rozplanowaniu przestrzeni wszystko łatwo jest posegregować.

Rozgrywka

Duża część zasad w obu wersjach Brass-a jest do siebie podobna. Tym razem pozwolę więc sobie na lekkie uproszczenie i po zarysie rozgrywki naświetlę Wam tych kilka różnic.

Tak więc stajemy na czele własnego przedsiębiorstwa, które chce się dorobić w okresie rewolucji przemysłowej w Anglii. Nasze środki będziemy musieli mądrze inwestować w wybrane gałęzie przemysłu oraz rozwój infrastruktury transportowej, niezbędnej do sprawnego funkcjonowania gospodarki.

Gra podzielona została na dwie ery: kanałów i kolei, w których to każdy z graczy rozegra 8-10 tur, w zależności od liczby graczy. W swojej turze wykonamy dwie akcje, wykorzystując do tego celu karty zgromadzone na ręce. Każdy ruch wymagać będzie poświecenia jednej karty. W większości przypadków jej rodzaj nie będzie miał znaczenia. Wyjątkiem jest tutaj akcja budowy, w której zagrana przez nas karta zdecyduje gdzie powstanie nasza nowa placówka.

Oprócz budowania będziemy mogli stworzyć nowe połączenia, sprzedać bawełnę, zaciągnąć pożyczkę bądź też zainwestować w rozwój naszego biznesu, aby odblokować coraz bardziej zaawansowane budynki. Na koniec każdej z er podliczymy punkty. Otrzymamy je za wykorzystane (odwrócone na drugą stronę) budynki oraz żetony połączenia znajdujące się na planszy. Po punktowaniu na koniec ery kolei gra dobiega końca, a gracz z największą liczbą punktów zostaje zwycięzcą.

Ten mocno skrótowy opis powinien wam pokazać, na czym mniej więcej polega rozgrywka w Brass: Lancashire. Jeśli chcielibyście dowiedzieć się nieco więcej o zasadach zapraszam do recenzji Brass: Birmingham.

Teraz słów kilka o różnicach. Już na samym początku będzie nieco inaczej, gdyż zamiast 17 funtów otrzymamy 30. Dzięki temu, zanim weźmiemy pierwszą pożyczkę powinno udać nam się zrobić nieco więcej niż w Brass: Birmingham. Również przygotowanie talii jest nieco inne. Przygotowano dla nas specjalną wkładkę, która z jednej strony przypomni nam, że w erze kanałów nie dobieramy dwóch ostatnich kart, z drugiej zaś zwróci naszą uwagę na zbliżający się koniec talii w erze kolei. To ważne z uwagi na fakt, że gdy stos dobierania się skończy, nie będziemy mieli już możliwości zadłużania się.

Troszkę mniej istotną zmianą w akcji pożyczki jest pozostawienie wyboru graczom. Tym razem sami możemy zadecydować, ile funtów pobierzemy (10/20/30), obniżając się na torze dochodu o odpowiednią liczbę pól (1/2/3).

W Lancashire mamy również mniejszy wybór różnego rodzaju przemysłu. Z towarów, które będzie trzeba sprzedać pozostała nam jedynie bawełna, zaś zestaw surowców uszczuplił się o piwo. Tym razem jesteśmy jednak bardziej zaangażowani w przemysł morski, budować będziemy więc porty i stocznie.

W związku z powyższym zmianie uległa też akcja sprzedaży. Ponownie, aby wykorzystać nasze przędzalnie, musimy być połączeni z centrum handlu. To może być nadrukowane na mapie lub też zostać na nią dołożone w postaci portu. Do pozbycia się naszych wyrobów nie będzie oczywiście wymagane piwo, które w tej wersji jest nieobecne. W samej akcji będziemy mieli natomiast dwie możliwości. Sprzedaż poprzez port bądź wysłanie naszych towarów na dalekie rynki.

W pierwszym wariancie musimy obrócić jeden żeton symbolizujący nabrzeże, dla każdej z wykorzystywanych przędzalni. Nie ma znaczenia czy będą one należały do nas, czy do przeciwnika. Druga możliwość wymaga dostępu do lokacji, w której znajdować się będzie symbol podwójnych strzałek. Daje nam to możliwość odkrycia wierzchniego żetonu dalekich rynków, który określi, o ile pól w dół przesunie się znacznik o tej samej nazwie. Jeśli nie osiągnął on pola X, oznacza to, że udało nam się sprzedać bawełnę z przędzalni, a nasz przychód wzrośnie dodatkowo o wartość wskazaną na torze dalekich rynków.

Żetony dalekich rynków

Zapewne zauważacie już pewien mankament tego rozwiązania. Wartości na żetonach są różne od 1 do nawet 4. Może się więc zdarzyć, że wykonując akcję, nie uda nam się sfinalizować transakcji, a więc nasza przędzalnia nie przyniesie nam dochodu. Jest to więc ryzyko, którego musimy być świadomi, zakładając chęć skorzystania z tej formy sprzedaży.

Ostatnią drobną zmianą jest możliwość zagrania dwóch kart jako jednej akcji (wykonamy więc tylko jedną akcję w turze). Dzięki takiemu posunięcie możemy wznieść nowy budynek gdziekolwiek chcemy. Jest to więc nieco bardziej kosztowne niż zdobycie dwóch uniwersalnych kart w Brass: Birmingham.

Podsumowanie

Jak mogliście już wywnioskować, różnic nie jest zbyt wiele. Są one jednak na tyle istotne, że odczucia z gry są nieco odmienne między obiema wersjami. Niezmienne jest perfekcyjne wykonanie, które w tę klasyczną grę tchnęło nowe życie. Niby to tylko powierzchowna zmiana, ale nie oszukujmy się, większość z nas jest wzrokowcami.

Rozgrywka jest dość dynamiczna, mimo pokaźnej liczby możliwości, jaką daje nam gra. Nadal musimy solidnie zastanowić się nad swoimi poczynaniami i przestoje będą obecne w grze. Nie są one jednak przesadnie długie, a więc i mniej uciążliwe dla całego grona. Szczególnie że w czasie oczekiwania na swój ruch będziemy bacznie obserwować poczynania innych i dostosowywać do nich swoją strategię.

Wszystko dlatego, że poziom interakcji jest naprawdę wysoki. Wspólny rynek surowców, możliwość wykorzystywania cudzych portów do akcji sprzedaży oraz wspólnie budowana sieć transportowa sprawiają, że w grze musimy się liczyć z tym, co robią inni. Nie będzie to kolejny pasjans, a raczej próba ugrania jak najwięcej dla siebie, w ciągle zmieniającej się sytuacji.

Regrywalność, podobnie jak w młodszym bracie, stoi na dobrym poziomie. Głównie z uwagi na losowy dociąg kart oraz wspomnianą zależność od poczynań innych. Jeżeli otrzymamy odpowiednie karty na rękę, to możemy wypracować sobie pewne schematyczne otwarcia, aczkolwiek im dalej w las, tym więcej zmiennych i raczej nie przeżyjecie déjà vu.

Oryginalnie Brass był grą, do której mogliśmy zasiąść w minimalnie 3-osobowym składzie. Wydawnictwo Roxley wprowadziło w tym aspekcie zmiany, umożliwiając rozgrywki w Lancashire również dwóm osobom. Zastosowano tutaj to samo rozwiązanie co w Birmingham, czyli uszczuplenie talii kart o cześć odpowiadającą niektórym rejonom mapy. Tym razem jednak na odwrocie planszy znajdziemy także pole gry dedykowane pod rozgrywki 2-osobowe. Jest to rozwiązanie wymyślone przez fanów gry.

Sprowadza się ono do zmniejszenia liczby lokacji oraz innego złożenia talii. Oba te rozwiązania są dobre i będzie to kwestią indywidualną, co uznamy za lepsze. Dedykowana plansza zmusza nas do tworzenia ścisku na planszy, podczas gdy granie na pełnej mapie daje nam pewne furtki i możliwość ucieczki w trudniej dostępne obszary. Bez względu na Wasz wybór, będziecie usatysfakcjonowani pojedynkiem z tylko jednym przeciwnikiem.

Zasady ponownie uznałbym za nieprzesadnie skomplikowane, dające się logicznie wytłumaczyć w kilkanaście minut. Trudność gry jest jednak duża, a ilość zależności może przytłoczyć mniej doświadczonych. Jeśli zdarzyło Wam się zagrać w jakieś mniej zaawansowane gry ekonomiczne, to nie macie się czego obawiać. Szczególnie że instrukcja napisana jest w bardzo przemyślany sposób, ułatwiający zrozumienie panujących zasad. Nie powinniście się również bać języka obcego, gdyż nie jest on mocno skomplikowany, a przy tym obecny jedynie w zbiorze reguł i kartach pomocy.

Jeśli chodzi o rozgrywkę samą w sobie, to jest ona bardzo satysfakcjonująca. Co ważne, z każdą partią jest coraz lepiej. Lepsze poznanie reguł i mechanizmów generuje płynniejszą rozgrywkę. Będziemy też mogli sprawdzić inny pomysł na strategię i starać się wykręcać coraz lepsze wyniki. Duża rywalizacja dostarcza niezbędnych emocji przy stole i nie pozwala siedzieć przy nim obojętnie.

A jak wygląda bezpośrednie starcie tych dwóch tytanów? Dla mnie minimalnie na punkty zwycięża pretendent. Przede wszystkim daje nam więcej możliwości. Wprowadzenie dwóch dodatkowych towarów na sprzedaż oraz nowy zasób niezbędny do przeprowadzania transakcji handlowych stworzył kilka nowych dróg, którymi możemy zdecydować się pójść. Dla mnie im więcej wyborów tym lepiej.

Pod tym względem Lancashire jest bardziej ukierunkowany. Budujemy przędzalnie i porty albo też liczymy, że uda nam się sprzedać coś na dalekich rynkach. Silniejszy nacisk kładzie się więc na trafne decyzje w odpowiednim czasie i swoisty wyścig o to, żeby zrobić coś/zająć przed innymi. Może się okazać, że ktoś zabuduje lokacje, w których mieliśmy rozkręcać swój przemysł i w jednej chwili staniemy pod ścianą. Być może nawet nasze gapiostwo będzie kosztować nas kolosalnie dużo.

Nasuwa to kolejny wniosek, czyli większy ścisk i bardziej wymagającą rywalizację. Myślę, że pierwowzór wybacza mniej błędów, dając nam niewiele miejsca na alternatywy. Rozgrywka może przez to wydawać się ostrzejsza i bardziej wymagająca. Birmingham daje nam możliwość choć częściowego wykaraskania się z sytuacji i podreperowania punktowego konta. Oba te systemy wymagają myślenia na najwyższych obrotach, jednak w nieco inny sposób.

Wykonanie, tematyka/klimat, regrywalność i skalowalność to absolutny remis. Co więc przechyliło dla mnie szale minimalnie na korzyść Birmingham? Losowość! W obu grach jest jej naprawdę niewiele, aczkolwiek Lancashire zawiera w sobie mechanizm sprzedaży na dalekich rynkach, który niepotrzebnie zwiększa jej poziom. Jego młodszy brat został tego pozbawiony, dzięki czemu gra minimalnie zyskała. Grając w remake oryginału, element ten nadal kłuje mnie lekko w oczy. Choć wraz z kolejnymi partiami przyzwyczaiłem się do tego i nauczyłem sobie z tym radzić.

„Brass: Lancashire” jest więc niesamowitą pozycją dla wszystkich, którzy lubią trudne strategie ekonomiczne. To świetny przykład, że tego typu gra może generować naprawdę duże pokłady interakcji i emocji przy planszy. Dzięki nieco mniejszej liczbie zależności, może okazać się lepszym wyborem dla graczy o mniejszym doświadczeniu. Powinien zyskać też w oczach graczy zwracających szczególną uwagę na płynność gry.

Ciekawy jest fakt, że obie części nie wykluczają się wzajemnie – to czy w Waszej kolekcji znajdzie się miejsce dla obu pięknych pudełek, zależy przede wszystkim od indywidualnych preferencji. Ja pomimo lekkiego faworyzowania Birmingham, nigdy nie odmówię partii w Lancashire, co więcej niekiedy sam mogę zaproponować grę właśnie w ten tytuł. Na ten moment obie pozycje świetnie czują się na regale i co jakiś czas będą ściągane z półki. Warto przynajmniej wypróbować każdą z nich, jeśli tylko będziecie mieli taką możliwość!


Plusy?
  • wymagająca rozgrywka,
  • dużo interakcji,
  • piękne wykonanie,
  • dobra w każdym składzie,
  • regrywalność,
  • nieprzesadnie skomplikowane reguły,
Minusy?
  • odrobinę większa losowość niż w Brass:Birmingham.

Przydatne linki:

Link do strony wydawnictwa

Profil gry w serwisie Board Game Geek


Jeśli chcesz być na bieżąco i podoba ci się Diceland, to koniecznie polub nas na Facebooku.

Diceland

Dziękujemy wydawnictwu Roxley za przekazanie gry do recenzji

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *