Recenzja #145 Zamki Caladale
Zamki Caladale to gra, w której staramy się odbudować nasz zamek. Jednak z racji, że jego fragmenty rozpadły się po całej okolicy i wymieszały z elementami innych budowli, nasza odbudowa może przynieść dość nieoczekiwane efekty!
Informacje o grze
Autor gry: David Wilkinson
Ilustracje: Erin Koehler
Wydawnictwo: 2 Pionki
Liczba graczy: 1-4
Czas gry: 30 min
Wiek: 8+
Mechaniki w grze: Modular board, Pattern building, Tile placement
Zarys fabularny/krótki opis z pudełka
„Dawno, dawno temu, Królestwo Caladale było domem dla wielu fantastycznych ras, zamieszkujących przepiękne zamki. Pewnej feralnej nocy lekkomyślny uczeń czarodzieja, pragnąc ujarzmić potęgę wiatru, przywołał magiczną burzę, która zniszczyła zamki i rozrzuciła ich fragmenty po całej krainie. W powstałym chaosie mieszkańcy Caladale będą musieli odnaleźć znajome fragmenty zamków, odbudować swoje domostwa i tym samym przywrócić królestwu dawną chwalę!„
Przegląd elementów gry
Zamki Caladale to gra, która zmieściła się w niewielkim, aczkolwiek bardzo ładnie wyglądającym pudełku. Widać moda na białe fronty zagościła wśród wydawnictw na dobre, ale trzeba przyznać, że gra na półce prezentuje się bardzo elegancko. W środku znajdziemy jedynie kartonowe wstawki, które mają zapobiegać przemieszczaniu się elementów. Wszystko jest tutaj dobrze dopracowane, dzięki czemu nie mamy w pudełku zbędnej przestrzeni, lecz przy przenoszeniu gry w innej pozycji niż pozioma, może zdarzyć się, że część komponentów jednak zmieni swoje pierwotne miejsce. Według mnie nie jest to wadą, ponieważ w żaden sposób nie wydłuża rozłożenia gry.
Jeśli chodzi o zawartość, to głównym elementem gry są tekturowe kafelki zamku, których do dyspozycji mamy aż 80. Do technicznego wykonania się nie przyczepię, ponieważ nie zauważyłam, aby płytki się gdzieś poobdzierały. Jednak jeśli chodzi o grafiki, to już zupełnie inna sprawa. Są one bardzo specyficzne i z tego względu części graczy przypadną do gustu, a innym nie. Przyznam, że mnie one do siebie nie przekonały, w szczególności te, które przedstawiają zamek murowany (biało-czerwone). Obrazki wydają się bardzo chaotyczne i nie pasują do reszty zamku.
Z tekturowych elementów otrzymujemy również 4 pasy trawy, które spełniają funkcję podstawki pod nasz zamek oraz planszę zasobów. Spełnia ona dwie funkcje, ponieważ podczas rozgrywki wykładamy na nią kafle zamku, natomiast po zakończeniu budowy, stanie się torem punktacji. Zostało to bardzo dobrze przemyślane, ponieważ dzięki temu oszczędzamy na stole miejsce, które będzie niezwykle cenne podczas budowania.
Ostatnim elementem są pionki graczy. Każdy z nich przedstawia inną postać: czarodzieja, ucznia czarodzieja, gnoma i wróżki, w którą się „wcielamy” na początku rozgrywki. Pionki te wykorzystamy jedynie na końcu gry podczas liczenia punktów. Trochę szkoda, że nie ma dla nich też innego zastosowania, bo są naprawdę bardzo ciekawie zrobione.
Instrukcja to 10-stronicowa książeczka. Została ona napisana bardzo przejrzyście, a każdy etap gry wyróżnia się na stronie dużym nagłówkiem, którego nie sposób przegapić. Duża liczba obrazkowych przykładów również pomaga zrozumieć zasady gry. Dodatkowym plusem jest możliwość rozegrania partii jednoosobowej, jak i gry swobodnej, które również zostały opisane bardzo czytelnie.
Rozgrywka
Grając w Zamki Caladale, naszym zadaniem będzie odbudowanie zniszczonej siedziby. Na początku gry, każdy z graczy otrzymuje 1 pas trawy, 1 kafelek rusztowania oraz kafelek bramy, który przedstawia kamienny zamek czarodzieja, drzewo wróżek, murowany zamek gnomów oraz kamienny/murowany zamek ucznia czarodzieja. Po wybraniu płytki startowej dostajemy również odpowiedni pionek, przedstawiający naszą postać.
Na środku stołu kładziemy planszę stroną na zasoby do góry i na każdym z pól układamy odkryte płytki zamków (w zależności od liczby graczy jest to 8 lub 9 kafelków). Resztę stawiamy rewersem do góry w stosach obok planszy. To tyle, jeśli chodzi o przygotowanie. Pora na rozgrywkę!
W swojej turze mamy możliwość wykonania tylko jednej akcji, czyli dobrania nowego kafelka z planszy zasobów, albo pociągnięcie go w ciemno z jednego ze stosów. Następnie musimy się zdecydować, co z daną płytką zrobimy. Możemy dołożyć ją od razu do naszego zamku lub zostawić na boku swojego obszaru gry awersem do góry w celu późniejszego wykorzystania. Czasem zdarza się tak, że element wydaje się nam bardzo potrzebny, ale w tej chwili nie mamy na niego nigdzie miejsca. Jednak jeśli kafelek w żaden sposób nie przypadnie nam do gustu, wtedy również trafia obok naszej planszy, ale rewersem do góry, dzięki czemu na koniec gry otrzymamy za niego dodatkowy punkt.
Kafelek bramy każdego z graczy daje nam jedną albo dwie możliwości rozpoczęcia budowy. W rozgrywce dwu i trzyosobowej używa się strony z jednym motywem zabudowy, natomiast w grze czteroosobowej wybieramy stronę z dwoma motywami. Na początku do naszego zamku możemy dokładać kafle jedynie z tego samego materiału, z jakiego wykonano bramę, natomiast później będziemy mogli dobrać kafelki, które pozwolą nam na dokładanie także innych motywów. Najważniejszą zasadą podczas gry jest ciągła możliwość przebudowy naszego zamku! Raz położony kafelek nie musi zagrzewać swojego miejsca na stałe.
Kafelki zamków można dowolnie obracać, poza dwoma wyjątkami: w pionowej pozycji musi zostać ułożony kafel bramy oraz zwieńczenie wieży. Reszta zależy od naszej wyobraźni i kreatywności. Zamek wcale nie musi przybierać znanego nam kształtu, wręcz przeciwnie! Nasza budowla na koniec zdecydowanie może przeczyć wszelkim zasadom. Ważne jest tylko to, aby zadbać o wykończenie zamku za pomocą kafelków z niebem, ponieważ wtedy otrzymamy dodatkowe punkty.
Gra kończy się w momencie, gdy wykorzystane zostaną wszystkie płytki. Wtedy należy odwrócić planszę zasobów na drugą stronę i podliczyć punkty. Wygrywa osoba, która uzyska ich najwięcej. Jak widać, zasady nie należą do tych bardzo skomplikowanych.
Podsumowanie
Zamki Caladale przyciągnęły moją uwagę podczas ich prezentacji na tegorocznym Portalconie. Muszę przyznać, że pomimo tego, że nie powinno oceniać się książki po okładce, od razu spodobało mi się kompaktowe i eleganckie pudełko, w którym mieści się cała gra. Co prawda po dokładnym przyjrzeniu się elementom, mój entuzjazm nieco opadł. Rzadko kiedy gra nie podoba mi się wizualnie, jednak w tym przypadku grafiki na kafelkach zupełnie mnie do siebie nie przekonały. Oczywiście mam świadomość tego, że jest to kwestia indywidualna i zapewne znajdzie się rzesza fanów, którym albo zwyczajnie obrazki nie przeszkadzają, albo nawet przypadły im do gustu. Szczególnie nie podobają mi się elementy zamku murowanego, które według mnie najzwyczajniej w świecie odstają od reszty i tak już chaotycznych kafli.
Klimat to również sporna kwestia. Bardzo dobrze, że na siłę nie wymyślono tutaj jakiejś historii, w której nasz zamek ma pomóc w ratowaniu świata, etc… Po prostu budujemy zamek z elementów, które rozsypały się po całym królestwie i wymieszały z fragmentami innych budowli, które spotkał taki sam los. Historia ta przynajmniej wyjaśnia, dlaczego nasza konstrukcja przybiera aż tak dziwny wygląd podczas budowy. Jednak nie doznałam jakichś wielkich odczuć związanych z klimatem gry. Znacznie bardziej klimatyczną grą, w której również budujemy z kafelków, jest gra Ciężarówką przez Galaktykę. Sklecony na szybko statek ma jeszcze za zadanie dotrzeć na metę, co przez różne wydarzenia na torze naszego lotu, nie jest aż takie proste. Dzięki temu czujemy się w jakiś sposób odpowiedzialni za nasz statek, aby trzymał się kupy, a w Zamkach Caladale po prostu staramy się połączyć jakoś wszystko w całość.
Najbardziej zaskakujący, a jednocześnie rozczarowujący jest dla mnie fakt, że tytuł ten polega tylko i wyłącznie na budowie zamku. Już po przeczytaniu instrukcji, wiedziałam, że gra nie trafi w mój gust. Po kilku partiach tylko utwierdziłam się w tym przekonaniu. Zamki Caladale są dla mnie zbyt proste i przez to mniej wciągające niż inne gry. Po zakończeniu budowy zamku brakuje mi tutaj jeszcze czegoś. We wspomnianej wyżej Ciężarówce przez Galaktykę, gra po etapie budowy nabiera dalej tempa i sprawia, że konfrontujemy nasze dzieło z rzeczywistością. Natomiast w Zamkach Caladale jedynie podliczamy punkty i tyle. Punktacja również nie jest nazbyt skomplikowana, przez co w moim odczuciu gra nie jest zbyt emocjonująca, co niestety wpływa na jej regrywalność. Z uwagi na to, że tak niewiele dzieje się podczas rozgrywki nie sądzę, aby był to dobry tytuł na długie godziny.
Nie pomaga tutaj też fakt, że pomiędzy graczami nie istnieje praktycznie żadna interakcja. Jedyne, w czym inni mogą nam przeszkodzić, to podebranie sprzed nosa kafelka, który idealnie pasowałby do naszej budowli. Jednak nie jest to coś, co wyklucza nas z gry. Fakt, że przez całą grę możemy przebudowywać nasz zamek, sprawia, że raczej nie znajdziemy się w martwym punkcie. Jest to zarówno atut tej gry, jak i jej wada, gdyż dzięki temu wszyscy gracze przez całą grę kombinują ze swoim zamkiem i nawet nie spoglądają na budowle innych. Oczywiście dzięki temu osoby, które lubią po prostu dziubać na swojej planszy będą bardzo zadowolone, że nikt nie pokrzyżuje im planów. Faktycznie można mniej więcej zaplanować swoją budowlę i cieszyć się faktem, że nikt tego nie popsuje.
Jak widać gra może w pewnym momencie mieć zastoje, ponieważ gdy wszyscy skupiają się na przebudowie zamku, którą możemy wykonywać w dowolnym momencie, gdzieś zatraca się cała jej dynamika. Oczywiście nie zawsze tak będzie! Tura gracza jest bardzo szybka, gdyż ciągnie on tylko kafelek i musi coś z nim zrobić, dzięki czemu będą zdarzały się partie, w których gra przebiega całkiem sprawnie i mieści się w pudełkowych 30 minutach. Myślę, że to dobry czas na rozgrywkę tego typu. Nie zdążymy się wtedy wynudzić, a nasze zainteresowanie też raczej nie zdąży wyparować.
Grałam zarówno na dwie osoby, jak i w pełnym składzie, zauważając, że gra jest znacznie ciekawsza przy rozgrywce czteroosobowej. Następuje wtedy znacznie szybszy przemiał odkrytych kafli, przez co istnieje większa szansa, że ktoś podbierze nam płytkę, która najbardziej nas interesuje, a przez to musimy bardziej pokombinować. Co prawda, we dwoje również nie grało się najgorzej. Bardzo dobrze, że zmniejszona jest wtedy pula dostępnych płytek, ponieważ dzięki temu gra nie ciągnie się w nieskończoność. Dodatkowym atutem jest możliwość przeprowadzenia rozgrywki w pojedynkę, przy czym wtedy nie możemy stale przebudowywać swojego zamku. Raz położona płytka zostaje na swoim miejscu już do końca gry.
Jeśli chodzi o instrukcję, to została ona napisana bardzo dobrze. Dużo obrazkowych przykładów ułatwia zrozumienie i tak prostych zasad. Choć podczas rozgrywki nasunęło mi się kilka pytań, na które instrukcja nie potrafiła mi odpowiedzieć. Jednak nie zaburzyło to w żaden sposób mojego zrozumienia zasad i ostatecznie wszystkie niedomówienia omawialiśmy podczas rozgrywki, aby ustalić wspólną wersję.
Jak widać moja ocena Zamków Caladale nie jest zbyt pozytywna, ale wynika to z faktu, że przywykłam już do gier, które wymagają ode mnie czegoś więcej niż tylko dostawiania płytek. Może gdyby nie można było ciągle przebudowywać zamku, gra stałaby się nieco trudniejsza i stanowiłaby dla mnie jakieś wyzwanie. Bardzo brakuje mi tutaj także dodatkowego elementu rozgrywki już po zakończeniu budowy. Niestety na koniec, licząc jedynie punkty, odczułam pewien niedosyt.
Nie mogę jednakże stwierdzić, że Zamki Caladale są do niczego! Otóż gra zdecydowanie sprawdzi się, jako tytuł rodzinny, do gry z dziećmi lub starszymi osobami. Proste zasady i niewielka możliwość akcji do wykonania sprawia, że chętnie wyciągnę na stół Zamki Caladale, gdy tylko nastąpi rodzinny zjazd. Gra zdecydowanie przeznaczona jest dla osób, które nie lubią czuć presji podczas rozgrywki. Tutaj przez całą grę wiele może się zmienić i tak naprawdę do końca nie wiadomo kto wygra. Dodatkowo fakt, że działamy jedynie w obrębie naszej planszy, sprawia, że niedzielni gracze chętniej zasiądą do takiego tytułu, gdzie zasady tłumaczy się przez 5 minut i nie trzeba ich powtarzać w trakcie rozgrywki.
Natomiast tytuł ten, nie przypadnie zapewne do gustu graczom, którzy wymagają od gry bardziej wymagającej mechaniki. Zamki Caladale mogę śmiało porównać do dość znanego tytułu, jakim jest Carcassonne. Jednak gdybym miała wybierać pomiędzy tymi dwoma pozycjami, to wolę zagrać w Carcassonne, ponieważ istnieje tam o wiele większa interakcja. Drugą grą, w którą zdecydowanie chętniej zagram, jest Ciężarówką przez Galaktykę. Tutaj zdecydowanie więcej się dzieje w znacznie szybszym czasie. Gra jest bardziej dynamiczna i wymagająca od omawianej właśnie gry. Zamki Caladale na pewno nie zostaną jedną z moich ulubionych planszówek, które wyciągnę przy okazji spotkania z moim planszówkowym towarzystwem. Według mnie brakuje im „tego czegoś”, co przyciągnęłoby mnie do ponownej partii.
Zalety:
- proste zasady,
- liczenie punktacji dopiero na końcu rozgrywki,
- ciągła możliwość przebudowy zamku,
- nikt nie popsuje naszego planu z powodu braku interakcji pomiędzy graczami,
- świetnie sprawdzi się do rozgrywek rodzinnych z dziećmi i osobami starszymi.
Wady:
- mało wciągająca,
- brak czegoś po zakończeniu budowy zamku,
- brak interakcji pomiędzy graczami,
- kafelki wizualnie nie każdemu przypadną do gustu.
Przydatne linki:
Profil gry w serwisie Board Game Geek
Jeśli chcesz być na bieżąco i podoba ci się Diceland, to koniecznie polub nas na Facebooku.
Dziękujemy wydawnictwu 2 Pionki za przekazanie gry do recenzji
Szukam własnie ciekawej gry na prezent urodzinowy dla mojego synka. Ta gra wygląda naprawdę na bardo ciekawą, akurat dla małego gamera 😉
Z dziećmi w Zamki Caladale gra się bardzo przyjemnie i jak prezent może się sprawdzić 😉