Recenzje

Recenzja #909 Mecz Stulecia

Legendarny już pojedynek szachowy tym razem na planszy. Gra planszowa Mecz Stulecia nawiązuje bezpośrednio do historycznego starcia między Amerykaninem Bobbym Fisherem a Borysem Spasskim ze Związku Radzieckiego, który odbył się latem 1972 roku. I ty możesz być częścią najważniejszego pojedynku sportowego Zimnej Wojny.

Autor gry Mecz Stulecia: Paolo Mori

Wydawnictwo: Lucky Duck Games

Liczba graczy: 2

Czas gry: 30-45 minut

Wiek: 10+


Gra została przekazana mi bezzwrotnie w ramach recenzji od wydawnictwa Lucky Duck Games. Nie miało to wpływu na kształt mojej opinii/niniejszej recenzji.

Współpraca reklamowa z Ceneo.pl


Mecz Stulecia to niewielkie pudełko, okraszone mało klimatyczną ilustracją, w którym znajduje się całkiem ciekawa zawartość. Do naszej dyspozycji oddano kilka drewnianych pionków szachowych w dwóch kolorach + jeden w kolorze białym. Przechowamy je w płóciennym worku, który służy jedynie do tego celu. Oprócz tego plansza, która przypomina nieco szachownicę, ale różni się od niej kilkoma rzeczami. Jest ona niezwykle czytelna. Głównym elementem Meczu Stulecia są jednak karty. Podzielono je na dwie talie, po jednej dla każdego gracza. Różnią się one swoim działaniem, dlatego też omawiany dziś tytuł jest grą asymetryczną. Jako ciekawostkę do gry dołączono również rys historyczny, który klimatycznie wprowadza nas w cały pojedynek. Krótka instrukcja w zwięzły sposób przeprowadzi nas przez dość proste reguły gry. Całość wykonania bardzo na plus.


Szachy, które nie są szachami

Mecz Stulecia to gra o szachach, która szachami nie jest, ale oddaje ducha legendarnego pojedynku. Co więcej, autor gry wprowadził do gry takie rozwiązania, które wcale nie wymagają od nas znajomości reguł szachowych. Jeśli miałbym ten tytuł porównać do jakiejś innej gry, to byłby to Watergate od tego samego wydawcy. Tutaj również będziemy przeciągać linę, a całość nawiązuje do jakiegoś wydarzenia historycznego. Mecz Stulecia spodobał mi się jednak o wiele bardziej niż wspomniany przed chwilą tytuł. Gracze będą na zmianę zagrywać karty o różnych wartościach i walczyć o przewagi. Wszystko po to, aby na koniec rundy, żeton przewagi znalazł się po naszej stronie. Gra trwa kilka rund, do momentu aż duża figura szachowa w naszym kolorze znajdująca się na torze z boku planszy dotrze na jego środek.

Psychologiczny pojedynek

Co rundę zmieniać się również będzie kolor, którym gramy i dlatego też na kartach znajdują się zarówno białe, jak i czarne cyfry. Kiedy akurat będziemy grali czarnymi, to będziemy mogli zagrywać karty z czarną wartością ku górze. Takie nietypowe rozwiązanie mechaniczne sprawia, że w grze pojawia się dodatkowa głębia. Możemy zatrzymać niektóre karty na kolejne rundy, bo być może wtedy przydadzą nam się bardziej.

Generalnie talia Fishera i Spasskiego różnią się nieco od siebie, głównie umiejętnościami, które się na nich znajdują. Aby zobrazować Wam, na czym polega cały psychologiczny pojedynek w Meczu Stulecia, musicie spojrzeć na planszę. Widać tam cztery pola na karty po każdej ze stron. Gracze będą tam zagrywać karty i walczyć o te pola. Różnią się one wartością i zdecydowanie bardziej będzie nam zależeć na tych, które pozwolą nam przesunąć żeton o 3 lub 4 pola. Co więcej, w tej grze zastosowano bardzo sprytny myk w postaci umiejętności na kartach, z których skorzystać możemy dopiero w momencie, w którym przegraliśmy walkę o jakąś przewagę.


Warto zadbać również o kondycję psychiczną

Dlatego też czasami celowo będziemy odpuszczać jakieś pola, aby skorzystać w takowej umiejętności. Jakby tego jeszcze było mało, to gracze posiadają pionki, które mogą wzmocnić nasze wartości. Ich liczba jest jednak ograniczona głównie naszym stanem psychicznym. Tak! To kolejny tor, o który musimy zadbać, gdyż w ten sposób możemy już na początku rundy zdobyć dodatkową przewagę, wejść w posiadanie większej liczby kart posiadanych na ręce, czy też pionków, z których będziemy mogli skorzystać. Generalnie kombinowania i sposobów na przechytrzenie przeciwnika jest tutaj naprawdę sporo. Ważna jest również inicjatywa, która zależy od tego, kto wygrał poprzednią wymianę. Zdecydowanie łatwiej w tej grze być drugim, bo wtedy wiemy, jaką kartę możemy zagrać, aby wygrać wymianę.

Co prawda dobór kart jest losowy, ale wynik rozgrywki zależy głównie od naszych decyzji. Czasem musimy odpuścić jakąś rundę, aby w kolejnej pokazać pazur. Musimy też uważać gdy dobieramy nowe karty, gdyż każde przetasowania talii obniża nasze zdrowie psychiczne. Zresztą zazwyczaj jest tak, że każda karta pozwala na jakieś ciekawe zagranie. Szkoda, że nie pokuszono się tutaj o jakieś zmienne elementy, które uatrakcyjniłyby kolejne rozgrywki. Niemniej jednak cała regrywalność tego tytułu polega na nas i naszym przeciwniku. Możemy też próbować rozgrywki zarówno Spasskim jak i Fisherem, które różnią się nieco od siebie.

Blef i próby przechytrzenia rywala

Mecz Stulecia to tytuł, który posiada cechy, które w grach pojedynkowych bardzo lubię. Uwielbiam takie mechanizmy, które pozwalają na grę psychologiczną i próbę przechytrzenia przeciwnika za pomocą blefu. Tutaj każda decyzja może mieć duże znaczenie. Co prawda nie są to decyzje na wagę złota, ale prowadzą one krok po kroku do naszego zwycięstwa. Bardzo miłym dodatkiem jest książeczka z rysem historycznym i takie jakby wycinki z gazet z kontekstem historycznym, które znajdują się na każdej karcie. Mecz Stulecia to bardzo pozytywne zaskoczenie, którego się nie spodziewałem. Nie miałem tej gry nawet na radarze. Lubię takie niespodzianki i z przyjemnością będę wracał do tego sprytnego tytułu wypełnionego dużą dawką bezpośredniej negatywnej interakcji. Bardzo polecam!


  • świetne, kompaktowe wykonanie,
  • gra traktująca o szachach, która nie jest szachami,
  • dużo faktów historycznych w środku,
  • sporo bezpośredniej interakcji między graczami,
  • czuć klimat legendarnego pojedynku szachowego,
  • sporo przyjemnego kombinowania,
  • bardzo proste zasady.
  • brak zmiennych elementów, które uatrakcyjniłyby kolejne rozgrywki.

Przydatne linki:

Link do strony wydawnictwa

Więcej o grze na Planszeo

Jeśli doceniasz naszą pracę i zaangażowanie albo po prostu podoba Ci się nasz portal i to, co robimy, to możesz nas wesprzeć niewielką kwotą – za co bardzo dziękujemy!!!

Postaw mi kawę na buycoffee.to

Jeśli chcesz być na bieżąco i podoba Ci się nasz serwis, to zachęcamy do obserwowania nas na facebooku.

Adrian Gieparda

Drzemiąca we mnie pasja i chęć dzielenia się swoją opinią na temat gier, a także szerzenia tego hobby była tak silna, że stworzyłem własny serwis, który nazwałem Diceland. W nowoczesne gry planszowe gram już od ponad 12 lat, a takie tytuły jak Agricola, Troyes, Terraformacja Marsa, czy też Projekt Gaja są dla mnie grami niemalże doskonałymi. Obecnie jestem wielkim fanem wszelkich gier euro, gdzie zdecydowano się użyć mechanikę kości w unikatowy/niecodzienny sposób. Nie odmówię również partii w ciekawe rodzinne tytuły, które pozwalają miło spędzić czas w gronie najbliższych i oderwać się od zgiełku codziennej rutyny.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *