Recenzje

Recenzja #434 Wyprawa do Newdale

Wyprawa do Newdale to kontynuacja znanej sagi „O mój zboże!” w zupełnie nowym formacie. Tym razem oprócz znanych grafik Klemensa Franz’a otrzymacie szereg nowych, ciekawych mechanik, nutkę hazardu i wciągającą kampanię. Czy ten ekonomiczny tytuł worker placement może nas jeszcze zaskoczyć? Przekonajcie się sami!


Informacje o grze Wyprawa do Newdale

Autor gry Wyprawa do Newdale: Alexander Pfister

Wydawnictwo: Lacerta

Liczba graczy: 1-4

Czas gry: 90 Min

Wiek: 12+


Ta recenzja powstała dzięki uprzejmości księgarni internetowej Gandalf, w której możecie kupić omawiany dziś tytuł, ale także inne gry planszowe.

Na wstępie wspomnę, że jestem ogromną fanką gier Aleksandra Pfistera. Great Western Trail czy Maracaibo zdecydowanie należą do mojej topki, a w „O mój zboże” zagrywałam się na wszelakich wakacyjnych wyjazdach.
Nic więc dziwnego, że gdy moim oczom ukazało się pudełko Wyprawy do Newdale, to byłam pewna, że trafi do mojej kolekcji. Dzięki uprzejmości sklepu Gandalf mogę dzisiaj przybliżyć Wam zarys rozgrywki, jak i ogólne wrażenia z tej wyprawy. Czy Aleksander Pfister sprostał moim wymaganiom? Jak bardzo nowy tytuł odbiega od znanej już sagi, a jak dużo łączy te pozycje? Pamiętajcie – przed wyruszeniem w drogę należy zebrać drużynę – albo przynajmniej godnych przeciwników!


Przegląd elementów i zarys rozgrywki Wyprawy do Newdale

Wyprawa do Newdale to przede wszystkim kampania składająca się z 8 rozdziałów. Każdy z nich wnosi do rozgrywki nowe mechanizmy i elementy, które w znaczny sposób zmieniają przebieg gry. Nowe zasady, nowe wyzwania czy cele, które musimy spełnić, jeśli chcemy uzyskać jak najlepszy wynik. Dla tych, którzy zaczynają się martwić – nie jest to tytuł typu Legacy. Nie będziemy niszczyć elementów gry, a wybór scenariusza tak naprawdę zależy od nas. Nic nie stoi na przeszkodzie, aby zacząć od środka, chociaż całość zbudowana jest tak, aby po kolei poznać wszystkie dochodzące mechanizmy. Dzięki temu po ukończeniu kampanii sami możemy zdecydować, co podobało nam się najbardziej i dopasować tytuł do naszych potrzeb.

Na początku zaczynamy z dwoma pracownikami, kopalnią węgla dobrze znaną z karcianki, kilkoma kartami w dłoni i ewentualnymi elementami przypisanymi do danego scenariusza. Jeden rozdział to 7 rund, a te składają się aż z 6 faz. Nie oznacza to jednak, że rozgrywka w Newdale jest długa. Większość akcji można tu wykonywać symultanicznie, a poza tym są one stosunkowo szybkie i niezależne od innych graczy. A co właściwie się tutaj robi?

Wyprawa do Newdale to typowy worker placement, a to oznacza wysyłanie naszych pracowników na różne pola planszy tak, aby najbardziej zmaksymalizować nasz łańcuch produkcyjny, który opiera się na wybudowanych przez nas budynkach. Brzmi znajomo, prawda? Każde wyprodukowane dobro, to również waluta, którą będziemy płacić czy to za poszczególne akcje, czy dodatkowe budowle. Aby produkcja przebiegła pomyślnie będą potrzebni asystenci w odpowiednich kolorach nadrukowanych na karcie budynku. Część z nich można znaleźć na kartach scenariusza, które są odkrywane na początku każdej rundy, a pozostałych będziemy dobierać z woreczka. Standardowo są to 4 meeple, ale czasem karta scenariusza może zmienić tę zasadę. Dlaczego o tym wspominam?

Wyprawa do Newdale jako typowy worker placement z elementami push your luck.

Produkcja w Wyprawie do Newdale to tak naprawdę trzon całej rozgrywki. Po ustawieniu wszystkich pracowników, a więc podjęciu jednych z najważniejszych decyzji – produkujemy bezpiecznie, czy może chcemy uzyskać więcej dóbr i podejmujemy ryzyko – zaczyna się całą zabawa. Element Push Your Luck dodaje adrenaliny i nie raz może mocno namieszać w naszych planach. Oczywiście mamy szansę temu przeciwdziałać. Zawsze za brakujących asystentów możemy odrzucić karty z ręki, ale nie ma co ukrywać – tych wcale nie będziemy posiadać w nadmiarze.
Dlatego warto zastanowić się dwa razy, zanim pozwolimy nutce hazardu wygrać nad racjonalnym analizowaniem sytuacji.

Tak samo, jak w przypadku „O mój zboże” mamy możliwość odpalenia tzw. Łańcucha produkcji, czyli krótko mówiąc, odrzucić odpowiednie karty z ręki lub zasoby, aby wygenerować więcej wybranego dobra. Najczęściej będziemy starali się tak zbalansować naszą produkcję, aby te „tanie” zasoby zamieniać w dużo droższe, lepsze towary np. przekształcić mąkę w pełnowartościowy chleb. Czyż nie jest to gratka dla prawdziwych fanatyków ekonomii? Ja odnajduje się tutaj jak ryba w wodzie!

Nowym mechanizmem, który otrzymujemy w Wyprawie do Newdale, jest budowanie domków na mapie Longsdale. Każdy postawiony domek może zapewnić nam dodatkowe punkty zwycięstwa, dać zniżkę na koszt budowy czy też nagrodzić nas dodatkowymi płytkami do wykorzystania w dowolnym momencie naszej tury. Dodatkowo strategiczne umieszczanie domostwa ma znaczenie dla naszego tajemnego celu, który otrzymujemy na początku rozgrywki.
A jak wiemy, to punkty decydują tutaj o zwycięstwie. Chociaż plansza mapy może wydawać się nieco zbędna, to dodaje kolejną warstwę budowania silniczka i podejmowania decyzji. Zdecydowanie jest to duży plus tego tytułu.

Wyprawa do Newdale oferuje dużo ciekawych mechanizmów!

Nasze zmagania, jak już wcześniej wspomniałam, trwają 7 rund. Rund wypełnionych szeregiem ciężkich decyzji do podjęcia, optymalizacją naszych ruchów, planowaniem, budowaniem, odpalaniem łańcucha produkcji, aż w końcu dotrzemy do końca Wyprawy i podliczymy nasze bogactwo. Ale oczywiście Wyprawa do Newdale, jeśli tylko się zdecydujemy na ten tryb rozgrywki, to również przyjemna kampania z delikatnym tłem fabularnym, która krok po kroku wprowadza nas w ten ciekawy świat. Niezależnie od wybranej formy, każda partia będzie skupiała się wokół planszy głównej, czyli podróżach, planszy akcji oraz planszy gracza, gdzie będziemy wznosić swoje małe produkcyjne królestwo.


Recenzja gry Wyprawa do Newdale

Zacznijmy od tła fabularnego, które jest pierwszą myślą po usłyszeniu słowa „kampania”. Warto zaznaczyć, że tytuł ten nie jest nastawiony na ściany tekstu i opowieść wyrywającą z kapci. Ot, parę zdań wstępu przed rozpoczęciem rozgrywki i to byłoby na tyle. Dlaczego o tym piszę? Bo dla niektórych ten element może być kluczowy i mogą się mocno zdziwić. Oczywiście według mnie w żaden sposób nie umniejsza to wrażeń z rozgrywki. Mamy króla, bunt na północy i lodowatych gigantów – mi to w zupełności wystarczy. Słowo kampania dotyczy tutaj zmian, jakie pojawiają się w miarę zagłębiania w historię – nowe mechanizmy i elementy, które zmieniają rozgrywkę.

Warto wspomnieć, że dzięki trybowi kampanii Wyprawa do Newdale jest tytułem, w który możecie zagrać nawet z początkującymi graczami. Zasady są naprawdę proste, a jeśli ktoś miał wcześniej styczność z „O mój zboże”, to szybko zrozumie trzon całej rozgrywki. Czytelna instrukcja, dokładne opisy i grafiki pokazujące jak grać – czego chcieć więcej? Jeśli szukacie mocniejszych wrażeń, to zawsze możecie przeskoczyć do konkretnego scenariusza i cieszyć się z dodatkowych elementów urozmaicających rozgrywkę i nadających jej dodatkowej głębi. Każdy znajdzie coś dla siebie. Chociaż Wyprawa do Newdale to zdecydowanie nie jest bardzo ciężki tytuł euro, który wypali Wam zwoje.
Dodatkowo tryb kampanii zachęca nas do ciągłego wracania do stołu i odkrywania kolejnych scenariuszy, a Wyprawa do Newdale jest zdecydowanie tego warta.

Wyprawa do Newdale to dobrze znany łańcuch produkcyjny.

Jak już wcześniej wspomniałam, tak samo, jak w przypadku wersji karcianej, możemy wybrać czy chcemy produkować bezpiecznie, czy zaryzykować pokusę na więcej dóbr. Element losowości przy doborze kart, jak również dociąganiu asystentów z woreczka jest mocno odczuwalny. Może się zdarzyć, że szczęście się do nas nie uśmiechnie – warto o tym pamiętać, planując ruchy. Interakcja między graczami jest bardzo znikoma, co mi osobiście nie przeszkadza. Lubię w grach ekonomicznych skupić się na budowaniu silniczka, a nie martwić o poczynania przeciwnika. Żeby jednak nie było zbyt „sucho”, to w grze pojawia się element wyścigu na mapie. Kto pierwszy wybuduje dom w danym miejscu, często zgarnia dodatkowe bonusy. Mamy też karty budynków dające siłę militarną, a za ich największą liczbę również uzyskujemy punkty na koniec gry. Dodatkowo kafle na mapie są również limitowane i zanim dotrzecie po ten upatrzony, może się okazać, że już ktoś go przygarnął.

Gra euro, a dynamiczna rozgrywka… Czy to jest możliwe?

Rozgrywka w Wyprawę do Newdale potrafi zaskoczyć swoją dynamiką. Alexander Pfister znalazł idealny balans między liczbą dostępnych akcji w grze, a elementem planowania naszych tur. Możemy dokupić więcej pracowników (do max czterech), aby mieć więcej możliwości, ale nadal gra kończy się stosunkowo szybko. Nie można oprzeć się uczuciu, że chciałoby się jeszcze więcej, że to właśnie zaraz mieliśmy odpalić duże combo, które dałoby nam ogrom punktów. Czas leci szybko, akcje wykonywane są dynamicznie i nim się obejrzycie, to zaczniecie podliczać punkty końcowe.

Dużym atutem Wypraw do Newdale jest oczywiście regrywalność, o której można by długo pisać. Każdy scenariusz sam w sobie może się różnić przez stos kart scenariusza, które dociągamy na początku każdej rundy. Wnoszą one dodatkowe zasady, ale również wskazują początkową wartość asystentów, na których opierać będziemy dalsze przypuszczenia. Dodajmy do tego tryb kampanii i szereg dochodzących mechanizmów, ukryte cele i możemy mieć pewność, że nie znajdzie się druga taka sama partia. Po ograniu całości możecie wracać do tych ulubionych elementów gry, aby wyciągać to, co najlepsze.

Tytuł ten sprawdzi się przy każdej liczbie graczy. Posiada naprawdę fajnie działający tryb solo, ale również przy większych składach będziemy się fajnie bawić. Co prawda jest tu parę elementów, jak np. podróżowanie na mapie, które w zależności od liczby graczy może dawać większy lub mniejszy feeling rywalizacji, ale dla samego trzonu rozgrywki nie ma to tak naprawdę znaczenia. W Wyprawie do Newdale skupiamy się głównie na sobie, a to ile akurat przeciwników będzie walczyło z nami o wygraną, dodaje jedynie większej adrenaliny. Być może czas rozgrywki się nieco wydłuży, ale to nadal bardzo dynamiczna gra.


Podsumowanie recenzji Wyprawy do Newdale

Wyprawa do Newdale jest dla mnie dokładnie tym, czym powinna być dobra gra euro z elementem kampanii. Otrzymujemy tutaj ciekawe wybory dotyczące umieszczania pracowników, element push your luck przy produkcji dóbr czy optymalizacje naszych działań przez 7 rund całej rozgrywki. Ciekawe mechanizmy i nowe elementy różniące ten tytuł od „O mój zboże” sprawiają, że jest to najlepsza pozycja z całej sagi. Delikatne tło fabularne, które otrzymujemy, jest czymś w rodzaju przewodnika, który krok po kroku przeprowadza nas przez pojawiające się zmiany. Wysoka regrywalność, porządne wykonanie i bardziej wymagające rozgrywki zdecydowanie zapewniły Wyprawie do Newdale stałe miejscu w moim sercu, jak i posiadanej kolekcji. Jeśli więc jeszcze nie mieliście okazji przetestować tej pozycji, to śpieszcie się nadrabiać zaległości!


Mocne strony:

  • porządne wykonanie,
  • duża regrywalność,
  • skalowalność,
  • przystępne zasady,
  • gratka dla fanów sagi „O mój zboże”,
  • delikatny element kampanii, który wprowadzi początkowych graczy,
  • ciekawe mechanizmy,
  • push your luck,

Słabe strony:

  • odczuwalna losowość,

Przydatne linki:

Grę w bardzo dobrej cenie kupisz tutaj

Link do strony wydawnictwa

Profil gry w serwisie Board Game Geek


Jeśli chcesz być na bieżąco i podoba Ci się nasz serwis, to zachęcamy do obserwowania nas na facebooku.


Grę do recenzji przekazała księgarnia internetowa Gandalf za co bardzo dziękujemy!

Katarzyna Dzierżęga

Gry planszowe są naszą pasją. Zapytasz co u nas słychać? – Gry planszowe. Jak tam w Poznaniu? – Gry planszowe. Co robicie w Sylwestra? – you-know-what! Każde z nas zaczęło osobno. Kasia od Talizmana, Adrian od… Monopoly Deal. I to w dużej mierze właśnie gry nas połączyły. Jesteśmy zdecydowanie freak-ami. Na naszej drodze szybko zaczęły pojawiać się coraz to cięższe euro i ameritrashe. Im bardziej nietypowo – tym lepiej. Staramy się grać jak najczęściej, co chwilę odnajdując pozycje godne naszej uwagi. Szukamy tych, które urzekną nas na długie godziny. Nie znaczy to jednak, że odmawiamy sobie krótkich i lekkich gier. W naszej kolekcji mamy już ponad 300 tytułów. Chcielibyśmy wskazać kilka konkretnych, tych ulubionych, ale może zamiast tego podzielimy się z Wami tym, co jest na naszej półce:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *