Konkursy

Konkurs z okazji 1000 polubień – wyniki.

Wyniki konkursu 1000

Z okazji 1000 polubień wystartowaliśmy z konkursem, w którym do wygrania były fantastyczne tytuły. Nie spodziewaliśmy się tak dużej ilości zgłoszeń, znajomości gier planszowych i tak ciekawie opisanych partii w gry planszowe.


Konkurs zorganizowany dzięki wspaniałym sponsorom: 2 Pionki, Spell Games, Granna, Games Factory, Imagine Realm.

Sponsorzy

Do wygrania były następujące tytuły: Łotry (Spell Games), Fuse (2 Pionki), Spartakus (Games Factory), 2 sztuki Mr. House (Granna) oraz Wyścig Odkrywców (Imagine Realm).

Pula gier konkursowych


Zadanie konkursowe numer 1 – wyniki

Aż 22 osoby wskazały komplet odpowiedzi z pierwszym zadaniu

Zdjęcie 1:

  • Godfather: Imperium Corleone
  • Robinson Crusoe: Przygoda na Przeklętej Wyspie
  • Zamki Burgundii
  • Agricola
  • Ulm
  • Terraformacja Marsa
  • Osadnicy: Narodziny Imperium
  • Boże Igrzysko: Magnaci
  • 51 stan: Master Set
  • Epoka Kamienia
  • Wyścig Odkrywców
  • Odlotowy Wyścig
  • Bąbelsy
  • Zaklinacze
  • Pola Arle
  • Troyes
  • Fantazja
  • Nowy Jork 1901
  • Slavika: Równonoc
  • Broom Service
  • Fauna
  • Zombiaki

Zdjęcie 2:

  • Magnum Sal
  • Patchwork
  • Great Western Trail
  • Alchemicy
  • Gejsze
  • 7 Cudów Świata: Pojedynek
  • 5 sekund
  • Tajniacy
  • Wojownicy Midgardu
  •  Hunger: The Show
  • Spaghetti
  • Skull
  • Cukierki
  • Kingdomino
  • Wilki i Owce
  • Potwory w Tokio
  • Domek
  • Capital
  • Frogi
  • K2
  • Sztuka Wojny

Zadanie konkursowe numer 2

Polegało ono na opisaniu w kilku zdaniach swojej najciekawszej partii w dowolną grę planszową. Najciekawsza partia została nagrodzona grą Wyścig Odkrywców bez względu na uzyskany wynik w zadaniu konkursowym numer 1.

Aż 22 osoby wskazały komplet odpowiedzi (dlatego zwycięzców wybraliśmy na podstawie opisu ich najciekawszych partii). Wszystkie wasze partie były nad wyraz ciekawe i mieliśmy naprawdę ciężki wybór, ale ostatecznie się udało. Na początku ostra selekcja do 12, potem stopniowo odrzucaliśmy kolejne. Aż w końcu wybraliśmy naszym zdaniem najciekawsze zgłoszenia. Zobaczcie zatem kto wygrał.


Gra „Spartakus: Krew i Zdrada” trafia do Adriana Rzeczyca

W XVI wiecznej Japonii nastały ciężkie czasy. W okresie zwanym w historii Azuchi-Momoyama wielu ambitnych władców panujących na ziemiach sąsiadujących z moimi takżechciało zostać tym wyjątkowym i najlepszym generałem sił zbrojnych, doświadczając przy tym łask samego Cesarza Wyspy Kwitnącej Wiśni. Wielu z moich sąsiadów dysponuje silną armią i wpływowymi ziemiami, i wiem że każdy z nich dąży do tego by zostać obwołany Szogunem. Ale ja się tym nie przejmuję, w końcu wojownicy z dynastii Tokugawa, są dzielni i waleczni, dlatego i ja nie chcę zawieść, by historia nigdy nie zapomniała o wielkim Daimyō Ieyasu Tokugawa, czyli o mnie…

Mój ojciec spędził sporą część swego życia walcząc z sąsiednimi klanami Oda i Imagawa, stąd już na początku mojej władzy podlega mi znacznie więcej prowincji niż tylko rodzinna Mikawa, słynąca głównie z wielkich dochodów. Cały czas trzeba być ostrożnym, bo sąsiednimi prowincjami także zarządzają wielcy przywódcy. Pora wiosennych decyzji nigdy nie należy do najłatwiejszych, lecz wiem że to najlepszy moment, na organizacje zaopatrzenia i pobór wojsk. Mikawa przynosi spore dochody, więc warto tu zacząć od poboru podatków, a z sąsiedniej prowincji Mino, pobrać należne mi daniny w postaci zapasów ryżu. Na zachodzie warto zrekrutować więcej wojska, bo pomimo niewielkich powierzchni, już sama ilość znajdujących się tam prowincji może zagrażać moim poddanym. Początek roku to nie jest chyba najlepszy czas na inwestycję budowlane, bo trzeba się zbroić. Jak postanowiłem, tak zrobię…

Wreszcie nadeszło długo wyczekiwane lato, więc to chyba najlepszy czas na budowę zamku w Mikawie. Ci mieszkańcy już zapłacili podatki, więc nie będę im w najbliższym czasie nic konfiskował, bo mimo wierności i oddania, nie chciałbym ryzykować wywołania krwawych buntów. Tym razem udało mi się też pospieszyć, i moje decyzje jako pierwsze ze wszystkich Daimyō zostaną wdrożone, a jednocześnie udało mi się zdobyć o jedną jednostkę ryżu więcej, podczas konfiskaty w jednej z centralnych podległych mi prowincji Echizen. Tym razem podatki pobrałem z krańców moich ziem, i udało mi się zaoszczędzić pieniędzy na rozwój kultury. Lud z podległych prowincji na pewno doceni nową świątynię i teatr. Myślałem już że będę spać spokojnie do końca roku, lecz po wykonaniu wielu z moich rozkazów, nadszedł czas na migrację wojsk…

Wysłanie moich armii nieco na Wschód, było bardzo ryzykowne, i niestety zostało wykorzystane przez wrogów. Zostałem zaatakowany na obrzeżach Wakasa! Czas na podjęcie obrony, i pomimo mniejszej liczebności armii, liczę na ostateczny sukces. Wakasa to bowiem bardzo bogata prowincja, a tamtejszy lud jest mi jeszcze winien podatki, dlatego nie mogę pozwolić, by trafiły w inne ręce. Przewaga nie jest wielka, więc muszę liczyć na przychylność ,,pola bitwy” i ewentualnych sprzymierzeńców, którzy czasem w takich momentach, pojawiają się jak na zawołanie. I nadszedł chwalebny koniec, a udało się minimalnie wygrać tylko dzięki przychylności lokalnych chłopów i braku podstaw do buntu. Jednak na jesień muszę zebrać wszelkie możliwe podatki z tej prowincji, bo staje się teraz łatwym łupem dla sąsiednich dowódców. Na jesieni znów dzielono liczne premie, a mi udało się z pośród władców prowincji zyskać bonus w postaci zwiększenia liczebności armii. Rozkazy podatkowe i konfiskaty ryżu zebrane, czas więc na powiększenie armii i … terytorium! Postanowiłem ruszyć z armią bardziej na wschód, gdyż tamtejsze prowincje są spore, trudno dostępne dla rywali, a zarazem dające wiele możliwości rozwoju  budynków. Ruch pierwszej armii, który zdecydowałem się wykonać, poszedł bardzo gładko.

Teren był neutralny, a wojska chłopów nie były liczne. Bitwa została rozstrzygnięta na moją korzyść, nawet bez większych strat. Drugi ruch moich armii to już walka na terenach Musashi, z jednym z wielkich Daimyō z rodu Motonari. Bitwa była bardzo wyrównana i obie strony poniosły spore straty. Na szczęście udało się… walka zakończyła się zwycięstwem mojej armii, przez co zyskałem wpływy w kolejnej prowincji. I tak nastała długo wyczekiwana zima. ,,Tego roku”, bardzo rozwijałem budowle na podległych ziemiach i zebrałem sporo surowców, dlatego nie miałem jeszcze aż tak wielu prowincji jak rywale, lecz dzięki temu wyżywiłem poddanych zebranym skonfiskowanym ryżem. Może nie miałem największej ilości posiadanych prowincji w całej Japonii, lecz były one dobrze zagospodarowane, dlatego dostałem równie dużo punktów, i w wyścigu o miano szoguna, miałem przed sobą już tylko jednego rywala. To był dla mnie dobry rok…

Nadszedł kolejny rok, kolejna wiosna, kolejne plany i marzenia…Swoje rozkazy znów rozpocząłem od zebrania podatków i konfiskaty ryżu w najbardziej dochodowych prowincjach, a pozostałe ruchy to głównie zbrojenie armii w skrajnych prowincjach moich terenów. Latem swoje decyzje ponownie rozpocząłem od rozważenia skąd pobrać pieniądze i żywność. Zawsze zwracam uwagę na to, aby dwukrotnie w ciągu roku nie obciążać daninami publicznymi tych samych prowincji, bo wytrzymałość ludności też ma swoje granice, a
przecież nie trzeba mi powstań. Tym razem jednak los nie okazał się dla mnie łaskawy, gdyż moje wojska znów skierowałem na północ, aby łatwo zdobyć kolejne puste tereny, a moi wrogowie dopuścili się ataków na podległe mi prowincje, i to aż z trzech stron… Pierwszą z
walk przegrałem, aż się kurzyło. Pozostawienie tylko jednej jednostki na prowincji zawsze jest ryzykowne, ale trzeba iść dalej i się rozwijać. W drugiej walce padł remis, więc prowincja stała się neutralna. Natomiast ostatnia walka, zapowiadała się najbardziej emocjonująco, bowiem siły były bardzo wyrównane. Niestety również poległem, lecz tym razem minimalnie.

Prowincje które straciłem nie należały do moich najlepiej rozbudowanych, ale zawsze to wielka szkoda i znaczna strata… Na jesień, zrobiłem wszystko aby rozpoczynać wykonywanie rozkazów, bez względu na ,,Cesarskie łaski”, jakie z tego tytułu otrzymam. Udało się, wiedziałem że moje wojska wyruszą pierwsze, dlatego niezwłocznie odbiłem neutralną prowincję i zaatakowałem jednego z wrogów, który pozostawił mniej liczną obronę na podbitym terenie. Inne prowincje wydawały się bezpieczne, więc poza należnymi daninami, zainwestowałem wszystko w rozwój budynków w prowincjach, i podbudowałem kolejny zamek, świątynie i teatr. To już był koniec, znów nadeszła zima. Nie udało się zebrać odpowiedniej liczby ryżu, stąd w jednej z prowincji wybuchł bunt… Bardzo się tego obawiałem, ale trafiło na uzbrojoną prowincję, i straty nie były aż tak znaczne. To był już koniec dwóch ciężkich lat, przyszedł więc czas na podsumowania.

Z racji tego, że udało mi się utrzymać dosyć sporo mocnych i rozbudowanych prowincji na ,,Wyspie Samurajów”, zaowocowało to uznaniem Cesarza. Przewaga nie była znaczna, lecz wszystko się udało, w ostatecznym rozrachunku to właśnie mnie mianowano ,,Szogunem”!


Gra Wyścig Odkrywców trafia do Mai Patrowicz

Była kiedyś taka rozrywka

w 7 Cudów Świata: Pojedynek to była rozgrywka.

Usiadłam do stołu z Lubym moim

by się w grze oddać strategiom swoim.

Pomyślałam: „Tego dnia idę w militarną dominację!

I raz na zawsze mu udowodnię swą wyższość i rację!”

Więc zbieram uparcie karty czerwone,

palisada, wieża strażnicza – wszystkie muszą być moje!

Wchodzi druga runda i budynki nowe,

skupiam się mocniej by robić ruchy prawidłowe.

Już nawet nie patrzę jakieon karty bierze,

byle tylko moje militarne nie padły w ofierze.

Zbieram te miecze niczym szalona,

przecież na wygraną jestem napalona!

Myślę, analizuję, kolejny cud świata wznoszę,

to Kolos Rodyjski , więc o dwa miecze na militariów torze proszę.

On już chyba wie co się święci.

Widzę jak z niepokojem swą głową kręci.

Trzecia runda rusza, trzymam surowce swoje,

by jeszcze kupićArsenał i dopełnić zwycięstwo moje.

I co? Myślicie, że wiecie jak to się skończyło?

Cóż… więc tak mi strategią umysł zamgliło,

determinacją  mnie ogłupiło,

tak zbieranie kart mą czujność uśpiło,

że Ten na początku trzeciej rundy

mówi, że to gry ostatnie sekundy.

Wtem na ziemię schodzę i patrzę w jego karty zielone,

gdzie naukowe symbole są nakreślone.

Jest 7 różnych – wygrał – takie są prawa.

Z satysfakcją patrzy na mnie i prosi o brawa.

Eh… powiem Wam, że z tej partii chociaż nauka taka,

że nadmierna pewność siebie zrobi z Ciebie głuptaka! 


Gra „Fuse” trafia do Arka Dryńkowskiego

Pomimo wielu poznanych gier, i licznie rozegranych partii w najróżniejszych okolicznościach z wieloma osobami, najbardziej wyjątkowo wspominam pewną rozgrywkę w ,,Kolejkę”.

To były niesamowite okoliczności, magia świąt, rodzinna atmosfera na zegarze osiemnasta, a na kalendarzu dwudziesty szósty grudnia. Większość rodziny już się rozjechała po domach, zostałem tylko z siostrą, rodzicami i… z dziadkiem. Mój dziadek jest nauczycielem, więc główkowanie nie jest mu obce, lecz obawiałem się nieco barier wiekowych. Mimo to zapytałem: ,,A może zagramy w grę planszową w klimacie PRL?”, pokazując zawartość pudełka słynnej ,,Kolejki”. Nikogo poza mną i siostrą nie interesują zbytnio gry, ale rodziców i dziadka zaintrygował klimat i bardzo realistyczne obrazki i teksty na kartach, więc ku mojemu zdziwieniu, reakcja była bardzo entuzjastyczna. Po dosyć mozolnym tłumaczeniu zasad i rozegraniu dwóch pierwszych rund, gra lekko zwolniła ze względu na liczne wstawki wspomnień taty i dziadka. Zaczęło się niewinnie, od kartek na mięso, octu czy papieru toaletowego na każdym rogu, po znajomości i układy w różnorodnych branżach, dzięki którym każdy próbował zapewniać jak najlepszy byt dla swoich rodzin. Ale po kilku dalszych rundach wspomnienia wzięły górę do tego stopnia, że dziadek uronił łzę… Naszą rozgrywkę przerwała piękna historia wielkiej miłości dziadka, który jako już młodzieniec, podzielił się cennymi i niełatwo zdobytymi zakupami z piękną dziewczyną, którą parę minut wcześniej okradziono w jednej ze sklepowych kolejek. Historia którą opowiedział była wzruszająca i zarazem smutna, lecz ta znajomość nie trwała długo. Na szczęście niedługo później dziadek poznał moją babcię, i wszystko ułożyło się równie szczęśliwie… Udało nam się też dokończyć naszą rozgrywkę, i mimo że nie do końca mechanika i cel został zrozumiany przez rodzinę, to wszyscy bawili się naprawdę świetnie.

Na wyjątkowość właśnie tej rozgrywki wpłynęło naprawdę wiele okoliczności, poprzez magię świąt, rodzinną atmosferę, sentyment do tamtych czasów i wspomnienia rodziców i dziadka, lecz chyba najbardziej wyjątkowe było to, że nigdy już nie udało się zagrać w żadną grę w tym gronie, a mimo to rozgrywka ta była wspominana przez nas wiele razy z uśmiechem na twarzy i łzą w oku…


Gra „Łotry” trafia do osoby skrywającej się pod nickiem Ana Stazja

Moja trauma taka wielka, 

na stół weszła pewna gierka

oto jest nie lada gratka

mistrzem być w iKnow zagadkach.

Szybko radość mą upadła,

Kiedy wcale nic nie zgadłam,

Mocno dwojąc się i trojąć,

Odpowiedzi złych się bojąc

Nabijałam sobie punktów

och niewiedzo, co, do kogo?

Dumna z siebie daje słowo,

Chciałam kończyć już to pogo

Jednak trudna była sprawa,

Pokonała mnie zabawa,

Wszyscy mądrze silą głowy

Aby dotrwać do połowy

Pytań czytać już nie mogę,

Wszystkich śmieszy ma odpowiedź,

A ja chowam się pod ławą,

Gdy Anecie biją brawo


Gry Mr House trafiają do Beaty Szerszeń i Agnieszki Bezuszko

Gratulujemy wszystkim zwycięzcom i prosimy o podesłanie adresu do wysyłki gier wraz z adresem e-mail i telefonem dla kuriera. 

Ps: pochwalcie się nagrodami, jak już odbierzecie przesyłki na naszym fanpage’u


Swoje dane wysyłacie na poniższy adres podając w tytule wiadomości „Wygrałem/am” (pamiętajcie by skorzystać z tego samego maila, z którego wysyłaliście zgłoszenie):

konkurs@dicelandblog.pl


Jeśli jesteś u nas pierwszy raz i jeszcze nie polubiłeś naszej strony, to zrób to teraz. Dzięki temu będziesz na bieżąco z recenzjami gier i newsami. Zaufało nam już 1000 osób, dołącz do naszej społeczności.

Facebook Pulub nas

Adrian Gieparda

Drzemiąca we mnie pasja i chęć dzielenia się swoją opinią na temat gier, a także szerzenia tego hobby była tak silna, że stworzyłem własny serwis, który nazwałem Diceland. W nowoczesne gry planszowe gram już od ponad 12 lat, a takie tytuły jak Agricola, Troyes, Terraformacja Marsa, czy też Projekt Gaja są dla mnie grami niemalże doskonałymi. Obecnie jestem wielkim fanem wszelkich gier euro, gdzie zdecydowano się użyć mechanikę kości w unikatowy/niecodzienny sposób. Nie odmówię również partii w ciekawe rodzinne tytuły, które pozwalają miło spędzić czas w gronie najbliższych i oderwać się od zgiełku codziennej rutyny.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *