Recenzje

Recenzja #158 Kaleidos

Kaleidos to specyficzna gra z równie oryginalną oprawą graficzną. Nazwa gry nie bez powodu nawiązuje do kolorowej mozaiki. Czy jesteś na tyle spostrzegawczy i szybki, że uda Ci się odnaleźć w tym bałaganie rzeczy na wylosowaną literę? Tutaj naprawdę znaczenie ma każdy detal. Sam się o tym przekonasz grając w hipnotyzujący Kaleidos. 

Informacje o grze

Autor gry: Spartaco Albertarelli

Ilustracje: Elena Prette

Wydawnictwo: Trefl Joker Line

Liczba graczy: 2+

Czas gry: 45 minut

Wiek: 10+

Mechaniki w grze: Pattern Recognition

Zarys fabularny/krótki opis z pudełka

Dawno, dawno temu, w 1816 roku, pewien szkocki fizyk, David Brewster, skonstruował zachwycające urządzenie, które jeden obraz pokazywało w zwielokrotnieniu, tworząc barwną, cieszącą oczy, symetryczną mozaikę. Wynalazca nazwał je kalejdoskopem. Stwierdził, że pasuje idealnie, bo pochodzące z języka greckiego słowa oznaczają kalos – piękny i eidos – obraz, kształt

Przegląd elementów gry

Kaleidos to przede wszystkim pudełko z bardzo dziwną okładką. Zastosowany tutaj styl może budzić mieszane uczucia i tak też jest w moim przypadku. Nie wiem nawet, czy mi się podoba, czy też nie. Zostawmy zatem tę kwestię. Z pewnością muszę przyczepić się do pustego powietrza wewnątrz pudełka. Jest go bardzo dużo i z pewnością wolałbym zobaczyć Kaleidos na swojej półce w przynajmniej o połowę mniejszym opakowaniu.

W jego wnętrzu znajdziemy bardzo krótką i zwięzłą instrukcję. Wystarczy zaledwie kilka minut i już wiemy jak grać. Największe wrażenie zrobiło na mnie natomiast 20 dwustronnie ilustrowanych plansz. Znajdziemy na nich aż 10 niezwykłych kompozycji. Każda z ilustracji nawiązuje tematycznie do innych sytuacji, ale łączy je jedna cecha wspólna… bałagan. W tym chaosie jest jednak coś pięknego, co nie sposób opisać. Zresztą przyjrzyjcie się im sami.

W pudełku znajdziemy również solidne sztalugi, które przed każdą rozgrywką będziemy musieli złożyć. W instrukcji nie znalazłem informacji jak to prawidłowo zrobić, ale nie sprawiło mi to większych problemów. Umieścimy na nich wcześniej wspomniane obrazy. Pełnią one jeszcze jedną istotną funkcję. Podczas rozgrywki zakrywają, to co będziemy zapisywali na kartce w tajemnicy przed innymi graczami. Bardzo dobre rozwiązanie.

Dodatkowo w pudełku swoje miejsce znalazły karty z niemalże każdą literą naszego alfabetu, 4 ołówki, notes z kartkami do wyrywania oraz klepsydra. Z pewnością można powiedzieć, że pokuszono się tutaj o minimalizm, który dobrze wpasowuje się w całość stylizacji gry.

Rozgrywka

Rozgrywka w Kaleidos jest prosta jak budowa cepa. Celem w grze jest odszukanie jak największej liczby przedmiotów na literę, którą wylosowaliśmy. Wszyscy gracze jednocześnie próbują wskazać przedmioty, ale niestety ogranicza nas tutaj klepsydra. W trakcie pojedynczej rundy mamy wrażenie, jakby czas nagle przyśpieszał.

Rozgrywka będzie toczyła się na przestrzeni 10 tur, po jednej na każdą ilustrację z inną losową literą alfabetu. Oczywiście znalezione przez nas przedmioty będziemy zapisywali w ukryciu przed innymi uczestnikami zabawy. Wszyscy gracze muszą kończyć w tej samej chwili, gdy tylko piasek w klepsydrze się przesypie. Aby zmniejszyć poziom trudności, możemy przed rozgrywką umówić się na podwojenie lub nawet potrojenie czasu na każdą rundę obracając klepsydrę odpowiednią ilość razy. Mocno zalecane do zabawy z najmłodszymi.

Punktacja przypomina tą, znaną każdemu z gry państwa-miasta. Gracz otrzymuje 1 punkt za każdą nazwę, która powtórzyła się u innych graczy. Jeśli natomiast znaleźliśmy coś, czego nie zauważyli inni, to otrzymujemy 3 punkty. Po dziesięciu rozegranych rundach (po jednej na każdy obrazek) zliczamy zdobyte przez nas punkty i osoba z największą ich liczbą zostaje zwycięzcą.

Możemy również spróbować wariantu drużynowego, dzieląc się na większe grupy niezależnie od liczby grających. Zapisujemy wtedy wspólnie te elementy, które pasują do dobranej litery. Oczywiście staramy się zrobić to w taki sposób, by zachować wszystko w dyskrecji przed innymi zespołami.

Podsumowanie

Jeśli chodzi o wykonanie gry, to mam tutaj bardzo mieszane uczucia. Z jednej strony otrzymujemy za duże pudełko i bardzo dziwną ilustrację na jego froncie, a z drugiej strony śliczne według mnie obrazy, które wykonano w oryginalnej stylizacji. Brawa dla artystki.

Sama rozgrywka należy do bardzo przyjemnych i potrafi rozbawić nawet największych smutasów. Nie ma znaczenia z kim gramy, czy będą to przyjaciele, rodzice, dzieci, czy też dziadkowie. Pewne jest to, że zasady są banalnie proste i każdy niezależnie od doświadczenia może zasiąść do partyjki i bawić się przednio. Na pudełku znajdziemy informację, że gra przeznaczona jest dla dzieci powyżej 10-go roku życia. Wydaje mi się jednak, że bariera ta jest bardzo przesadzona.

Gra może pełnić funkcję dydaktyczną, w tej roli sprawdzi się bardzo dobrze. Dzieci naprawdę mają dużą radochę z każdego przedmiotu, który uda im się znaleźć. Jak byłem jeszcze dzieckiem, to bardzo lubiłem kupować i zbierać czasopismo „Wally Zwiedza Świat”, w którym zawsze znalazło się miejsce na ilustrację, gdzie musieliśmy szukać właśnie Wallego. Grając w Kaleidos wróciły wspomnienia.

Rozgrywka jest bardzo dynamiczna, a cała partia trwa nie dłużej niż pudełkowe 45 minut. Nasze rozgrywki kończyły się znacznie szybciej, a to dlatego, że zawsze graliśmy na zasadach jednego obrotu klepsydry. Każda z dziesięciu rund to nieustanna walka z czasem i naszą spostrzegawczością. Który z graczy tym razem dostrzeże coś, czego nie zobaczyli inni i zapunktuje wyższą wartością? Czy w ogóle uda nam się coś znaleźć? Często emocje sięgają tutaj zenitu. Zdarzają się jednak momenty, gdy z talii dobierzemy literę Ć, Ż, Ś i wtedy robi się duży problem. Znalezienie choć jednej pasującej nazwy jest nie lada wyczynem. U nas zazwyczaj kończyło się góra na jednym takim przedmiocie.

Gra skaluje się bardzo dobrze. Nie ma tutaj znaczenia, w jakim wariancie osobowym gramy, a jeśli mamy ochotę na więcej, to możemy spróbować zagrać samemu i poprawiać kolejne wyniki, nic nie stoi na przeszkodzie. Niezależnie od tego ile osób zasiada do stołu, rozgrywka jest tak samo satysfakcjonująca. Jeśli chodzi o regrywalność, to można mieć wrażenie, że dziesięć ilustracji to bardzo mało, ale jeśli weźmiemy pod uwagę, że na każdą ilustrację podczas pojedynczej rozgrywki przypada tylko jedna z 27 liter, to robi nam się tego całkiem sporo.

Moje wrażenia z rozgrywek są bardzo pozytywne. Z pewnością nie jest to tytuł, którym zachwycać się będą osoby bardziej doświadczone w grach planszowych. Jest to pozycja ewidentnie przeznaczona do zabaw rodzinnych i dla mniej zaawansowanych graczy. Nic jednak nie stoi na przeszkodzie, by czasem oderwać się od czegoś cięższego i spróbować zreklasować się przy Kaleidos. Celowo użyłem tutaj słowa spróbować, ponieważ podczas każdej rundy walka z czasem stwarza niesamowite emocje. Gdy tylko usłyszymy, jak inni gracze zapisują kolejne słowa, a my nie potrafimy znaleźć niczego konkretnego, to zaczynamy odczuwać silną presję czasu.

Cieszę się, że zasady punktacji w Kaleidos są tak proste. Dzięki temu tak łatwo wciągnąć można innych domowników. Żałuję natomiast, że nie otrzymaliśmy więcej tak świetnych ilustracji. Chętnie spróbowałbym swoich sił na kolejnych obrazach. Jeśli tylko szukasz czegoś prostego, a jednocześnie wciągającego to Kaleidos jest pierwszorzędnym wyborem. Świetnie się również sprawdzi w roli imprezówki. Bez żadnego wahania polecam!


Co mi się spodobało?
  • proste zasady,
  • świetne wykonanie,
  • piękne, bajeczne grafiki,
  • wciągająca zabawa,
  • proste zasady punktowania,
  • duża regrywalność,
  • odczuwalna presja czasu.
Co mi się nie podobało?
  • szkoda, że nie otrzymaliśmy większej liczby tak wspaniałych obrazów,
  • zbyt duże pudełko.

Przydatne linki:

Link do strony wydawnictwa

Profil gry w serwisie Board Game Geek


Jeśli chcesz być na bieżąco i podoba ci się Diceland, to koniecznie polub nas na Facebooku.

Diceland

Dziękujemy wydawnictwu Trefl Joker Line za przekazanie gry do recenzji

Trefl Joker Line

Adrian Gieparda

Drzemiąca we mnie pasja i chęć dzielenia się swoją opinią na temat gier, a także szerzenia tego hobby była tak silna, że stworzyłem własny serwis, który nazwałem Diceland. W nowoczesne gry planszowe gram już od ponad 12 lat, a takie tytuły jak Agricola, Troyes, Terraformacja Marsa, czy też Projekt Gaja są dla mnie grami niemalże doskonałymi. Obecnie jestem wielkim fanem wszelkich gier euro, gdzie zdecydowano się użyć mechanikę kości w unikatowy/niecodzienny sposób. Nie odmówię również partii w ciekawe rodzinne tytuły, które pozwalają miło spędzić czas w gronie najbliższych i oderwać się od zgiełku codziennej rutyny.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *